Przygnębienie w zespole Gwardii, umiarkowany optymizm w BKS-ie Aluprof

Siatkarki Impel Gwardii Wrocław przegrały u siebie z BKS-em Aluprof. Choć przez pierwsze dwa sety przewaga zawodniczek Aluprofu nie podlegała dyskusji, to o losach potyczki musiał zadecydować tie-break. Po nim gwardzistki z boiska schodziły mocno przygnębione.

Artur Długosz
Artur Długosz

Prawie dwie i pół godziny toczyło się spotkanie we Wrocławiu, gdzie miejscowa Impel Gwardia rywalizowała z BKS-em Aluprof. - Myślę, że to był na pewno ciekawy mecz dla kibiców. Szkoda, że nie wygrany, ale tak to już jest w tej grze. Czasami trzeba walczyć 2,5 godziny po to, żeby później w dwóch takich trochę przypadkowych akcjach przegrać cały mecz. Na szczęście od kilku lat regulamin jest taki, że nie tylko dwa sety są po naszej stronie, ale i punkt - komentował po meczu trener gwardzistek, Rafał Błaszczyk.

Impel Gwardia po tym, jak przegrywała już 0:2 w setach, zdołała doprowadzić do tie-breaka. Tam jednak lepsze okazały się siatkarki BKS-u. Mimo wszystko po fatalnej grze w pierwszych dwóch setach wrocławiankom udało się zgarnąć jeden punkt. - Wygląda na to, że powinniśmy się z tego punktu cieszyć, gdyż mieliśmy naprzeciwko siebie zespół, który przez pierwsze dwa sety w zasadzie nie dał nam wiele pograć. Ta zagrywka rywala siała spustoszenie u nas, może nie takie bezpośrednio punktowe, ale mieliśmy ogromne problemy, aby dograć sobie piłkę do siatki. Tym bardziej cenne jest, że potrafiliśmy przezwyciężyć tę swoją słabość, potrafiliśmy jednak narzucić swoje warunki gry rywalowi i ta gra w trzecim secie wyglądała już trochę inaczej. Czwarty set wygrany, a piąty, tak jak już mówiłem - mecz walki, w którym o te dwa punkty BKS przewodził od samego początku. W zasadzie można powiedzieć, że te dwa punkty dowiózł do końca - podkreślił Błaszczyk.

Same zawodniczki z Wrocławia po środowej porażce nie miały najlepszych humorów. - Nie zaczęłyśmy meczu tak, jak byśmy chciały, bo pierwsze dwa sety oddałyśmy przeciwniczkom. Wystarczyło mało, aby wygrać kolejne dwa. Nie grając tak, jak byśmy chciały i nie grając dobrze, doprowadziłyśmy do końcówki w tie-breaku. Zdecydowanie musimy popracować nad tym, żeby grać od początku meczu, być pewnym siebie i po prostu zdobywać punkty, które są w naszym zasięgu - zaznaczyła Katarzyna Mroczkowska, kapitan Impel Gwardii.

W zdecydowanie lepszym humorze był szkoleniowiec drużyny Aluprofu. - Bardzo się cieszymy z kolejnych punktów. Trochę jest mały niedosyt ponieważ prowadząc 2-0 graliśmy nieźle i z pełną kontrolą. Często jednak tak bywa, że dopada zespół syndrom trzeciego seta i tak się z nami stało - skomentował Mariusz Wiktorowicz.

W trakcie całego meczu w obu zespołach dochodziło do wielu zmian, a obaj trenerzy na boisku wypróbowali wiele zawodniczek. - Trener z Wrocławia, jak i ja, próbowaliśmy różnych zmian, graliśmy całymi dwunastkami. Momentami to się bardzo dobrze przekładało na wynik i zwrot sytuacji. Chciałbym pogratulować swojemu zespołowi walki do końca. Troszeczkę też mieliśmy takich przestojów, falowania. Zwrócę uwagę, że chcieliśmy zaryzykować w zagrywce, odrzuciliśmy przeciwnika od siatki. W przyszłości jednak też musimy trochę poszanować zagrywkę, bo za dużo piłek zepsuliśmy. Jestem też zadowolony z bloku, sporo blokowaliśmy, co też było konsekwencją tej dobrej zagrywki. Cieszę się bardzo, zespół coraz pewniej gra, ma duże zaufanie do siebie, dobrze to wróży na kolejne spotkania - skomentował Wiktorowicz.

- Niezmiernie się cieszymy z dwóch punktów zdobytych we Wrocławiu. Zawsze jest jakiś niedosyt, bo po dwóch wygranych setach mogłyśmy doprowadzić do zwycięstwa za trzy oczka. W III secie popełniłyśmy za dużo błędów własnych i nie mogłyśmy wyprowadzić skutecznych kontr. Zespół Gwardii bardzo dobrze bronił i skutecznie kontrował. Ogólnie gratuluję całemu zespołowi walki i tego, że wygrałyśmy - podsumowała Karolina Ciaszkiewicz, kapitan BKS-u Aluprof.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×