Jesteśmy najbardziej zgraną ekipą mistrzostw - rozmowa z Nicolasem Le Goffem, środkowym reprezentacji Francji
- To musiałoby być piękne widowisko. Gdybyśmy jeszcze w tym spotkaniu odnieśli zwycięstwo, to myślę, że motywacji wystarczyłoby na cały turniej. W zasadzie to gospodarze nie mogą przegrać takiego pojedynku. Nie dość, że taki mecz zdarza się raz w życiu, to jesteś u siebie, przed swoją własną publicznością i nie możesz zawieść oczekiwań swoich fanów.
Jak to jest być powołanym do kadry narodowej w tak młodym wieku?
- To dla mnie zaszczyt być częścią drużyny narodowej. Reprezentuję mój kraj, który bardzo kocham. Mam okazję grać przeciwko najsilniejszym ekipom świata. To jest genialne uczucie i bardzo się cieszę z kredytu zaufania, jaki otrzymałem od naszego trenera.
Co jak do tej pory wywarło na tobie największe wrażenie podczas polskiego mundialu?
- Zwycięstwo nad Irańczykami w pierwszej fazie grupowej. Czwarty set w tamtym spotkaniu był naprawdę zacięty. Trochę jak trzeci w meczu przeciwko Australijczykom z tą różnicą, że wtedy to my okazaliśmy się lepsi. Takie końcówki sprawiają, że poziom stresu i adrenaliny stale rośnie i w momencie, kiedy udaje nam się zakończyć ostatnią akcję sukcesem, możemy odetchnąć pełną piersią. Myślę, że był to dla nas najlepszy moment w dotychczasowej przygodzie z tymi mistrzostwami.
A najgorszy?
- Analogicznie porażka z Włochami. Do tej pory przegraliśmy tylko jeden mecz, więc nie ulega wątpliwości, że nie mogliśmy tego przełknąć. Tym bardziej, że na początku inicjatywa całkowicie należała do nas.- Oczywiście, myślałem już o tym, z kim najlepiej byłoby się spotkać w finale z tych drużyn, które pozostały w rywalizacji. Myślę, że jeśli naszym rywalem byłaby Polska, to grałoby się znakomicie ze względu atmosferę, o której już wspominaliśmy. Chciałbym zagrać z Polakami w finale, bo gdybyśmy wygrali, byłoby to najwspanialsze uczucie, którego nigdy byśmy nie zapomnieli, dlatego będę trzymał za was kciuki.
Jaki jest sekret francuskiej siły?
- Kolektyw. Jesteśmy najbardziej zgraną ekipą mistrzostw. Wszyscy bardzo dobrze się dogadujemy, każdy ma swoje miejsce i zadanie w składzie, nie było jeszcze między nami żadnej sprzeczki. Nawet jeśli w trakcie meczów znajdujemy się w trudnej sytuacji, to pozostajemy niezmiennie paczką dobranych kumpli, którzy pomagają sobie nawzajem. Potrafimy podnieść na duchu tych, którym w danym momencie gra się nie układa. Nasza drużyna stanowi jedną całość i myślę, że taka jest właśnie recepta na sukces w sporcie.
Przed rozpoczęciem waszego starcia z Australią usłyszeliśmy dobiegające z korytarza głośne okrzyki. W następnej chwili zobaczyliśmy wychodzących Francuzów. W taki właśnie sposób motywujecie się przed każdym meczem?
- Tak, to jest taki nasz mały rytuał. W ten sposób staramy się obudzić i jeszcze bardziej zmotywować do walki. Pokazujemy również naszym rywalom, że jesteśmy wszyscy razem i że gramy o wspólny cel. W ten sposób uwalniamy całą energię, która w nas tkwi przed wejściem na boisko. Uważam, że to właśnie dlatego wygrywamy.
W Bydgoszczy rozmawiała Joanna Siekierka