Zginął realizując marzenie. Dwa lata od wypadku Michała Hernika na Dakarze

Co roku Rajd Dakar zbiera tragiczne żniwo. Przed dwoma laty na trzecim etapie tej niezwykle wymagającej imprezy zmarł Michał Hernik, dla którego start w Dakarze miał być spełnieniem marzeń.

Łukasz Kuczera
Łukasz Kuczera
East News
Michał Hernik urodził się 30 stycznia 1975 roku. Prywatnie był prezesem jednej z firm informatycznych w Krakowie. Dzięki zarobionym pieniądzom starał się realizować swoją pasję, a były nią rajdy terenowe. Rajd Dakar miał być prezentem na 40. urodziny, które Polak miał świętować pod koniec stycznia 2015 roku.

Hernikowi, niestety, nie było dane świętować kolejnych urodzin. 6 stycznia 2015 roku na trasie trzeciego etapu Rajdu Dakar zmarł. Okoliczności tego zdarzenia były dziwne. Polak poczuł zmęczenie i zatrzymał się na 15-20 kilometrów przed metą. Zdjął kask i resztę ubrań, zasnął na pełnym słońcu. W Argentynie panował wtedy okropny upał. Sekcja zwłok Hernika wykazała, że doszło u niego do tzw. przegrzania organizmu.

Hernik stał się kolejną ofiarą Dakaru. Rajdu, który pociąga wielu kierowców ze świata motorsportu, ale jest też zabójczo niebezpieczny. Polak miał tego świadomość. Start w Dakarze planował przez dziesięć lat. Nie miał wielkiego budżetu, nie stał za nim profesjonalny team, ale udało mu się dopiąć formalności. Aby jak najlepiej przygotować się do warunków panujących w Ameryce Południowej, rywalizował w Pucharze Świata, często trenował na pustyniach w Afryce. - Najwspanialsze w tym, co robimy jest to, że mamy ten cel - mówił w 2014 roku na antenie "Radia Kraków" o swoich przygotowaniach do Dakaru.

Po tej tragedii lawina krytyki spadła na organizatorów Dakaru. Dało się słyszeć głosy, że po przeniesieniu rajdu do Ameryki Południowej, etapy są coraz trudniejsze. Nie patrzy się na zdrowie i bezpieczeństwo zawodników. "Przerost formy nad treścią" - określił to Maciej Wisławski w rozmowie z WP SportoweFakty. Adam Małysz świeżo po tragedii Hernika krytykował organizatorów za kiepskie zaopatrzenie zawodników w wodę.

ZOBACZ WIDEO Rajd Dakar - ekstremalna przygoda i szpital w jednym (TVP 2, 04.02.2017) (źródło: TVP SA)

Hernikowi do mety feralnego etapu zabrakło ok. 14 kilometrów. Po dwóch dniach rywalizacji zajmował 84. miejsce w klasyfikacji generalnej Dakaru. Na finiszu czekała na niego żona, którą zabrał do Ameryki Południowej, aby razem z nim przeżywała ten Rajd. 39-latek osierocił trzy córki.

Niewielu jednak wie, że Hernik zarobione pieniądze inwestował nie tylko w swoją motocyklową pasję. W połowie 2013 roku pomógł sfinansować budowę sierocińca dla dzieci w Kamerunie, który prowadzony jest przez polskich duchownych. Hernik razem z przyjacielem Pawłem Stasiaczkiem natknął się na te tereny przypadkiem, podczas szykowania się do startu w Dakarze. 39-latek nie zdążył jednak zobaczyć ośrodka, który nie powstałby bez jego pomocy.

- Pozostaje nam zawsze nasza przyjaźń, która jest całym motorem tego wszystkiego. Napędem naszej trójki jest to, że się nawzajem mobilizujemy. Jak komuś trochę siada zaangażowanie albo chęć, komuś się nie chce, to drugi go kopie i idziemy do przodu - mówił w 2014 roku Stasiaczek o projekcie "Nasz Dakar".

Stasiaczek, dzień po śmierci Hernika, wycofał się z rywalizacji w Dakarze. Polak chciał wrócić do Ameryki Południowej w roku 2016, ale plany pokrzyżowała mu kontuzja. Motocyklista powrócił za to do rywalizacji w tegorocznej edycji rajdu i z pewnością na mecie każdego etapu ma w pamięci tragicznie zmarłego przyjaciela.

Łukasz Kuczera

Czy uważasz Rajd Dakar za zbyt niebezpieczny?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×