ME 2020. Turniej zagadka. Polki w nowej odsłonie
Pierwszy taki turniej w dziejach piłki ręcznej. Koronawirus w tle i ratunkowa misja Duńczyków to tylko kawałek nowej rzeczywistości. Polki spróbują odnaleźć się w tych warunkach, chociaż zadanie mają bardzo trudne. Wieczorem inauguracja z Norwegią.
Niby Norwegowie próbowali negocjować, ale od dobrych kilkunastu dni było raczej wiadomo, że władza nie pójdzie na ustępstwa. Duńczycy powoli szykowali się do przejęcia imprezy, z tym, że los też rzucał im kłody pod nogi. Z powodu masowych zakażeń koronawirusem na fermie norek (i przenoszenia go na ludzi) miasto Fredrikshavn wypadło z listy organizatorów. W końcu Duńczycy, choć wszystko odbywało się na wariackich papierach, zdecydowali, że przyjmą wszystkie 16 zespołów w dwóch halach.
Jakby tego było mało, to zaatakował też wirus. Norweżki straciły jedną z dwóch podstawowych bramkarek Silje Solberg, Rumunki trzy dość istotne zawodniczki, a Niemki trenera Henka Groenera, który musi przebywać w izolacji. Na tle grupowych rywalek Polki (odpukać!) na razie nie zostały mocno dotknięte. Joanna Drabik, Karolina Kochaniak i Adrianna Górna niedługo przed wylotem do Danii dołączyły do zespołu po okresie izolacji, w ME zagrają po ledwie 3-4 dniach normalnego treningu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bójka podczas meczu piłki ręcznej. Kobiet!Małe wirusowe zawirowania to jednak nic przy absencjach liderek. Trener Arne Senstad na dwa miesiące przed turniejem został postawiony przed ścianą. Kontuzje kapitan Karoliny Kudłacz-Gloc i Moniki Kobylińskiej zmusiły Norwega do szukania nowych koncepcji. Rozgrywające były centralnym punktem planu, a gdy dodamy do tego będącą od kilku miesięcy na przerwie macierzyńskiej Kingę Achruk, to okaże się, że w Danii wystąpi zupełnie nowy zespół. Niby tylko nieco zmieniony kadrowo w porównaniu do poprzednich miesięcy, ale budowany jakby od podstaw.
W hierarchii awansowały Aleksandra Zych i Aleksandra Rosiak, młodsze koleżanki powinna wesprzeć Marta Gęga. W bardzo dobrej formie była ostatnio liderka rewelacyjnej Piotrcovii Romana Roszak i wydaje się, że może stać się kluczowym elementem układanki. Nawet niekoniecznie w roli zawodniczki pierwszej siódemki. Podczas imprezy tej rangi zadebiutują Patrycja Świerżewska, Paulina Uścinowicz i Dagmara Nocuń, na poważnie może zaistnieć Natalia Nosek, która jako nastolatka pojechała na ME 2016 po naukę.
Tych doświadczonych jednak nie brakuje, na czele z Kingą Grzyb. Rekordzistka pod względem kadrowych występów, w reprezentacji od prawie 20 lat, jeszcze raz chce pomóc koleżankom, po nominacji Arne Senstada wznowiła przygodę w biało-czerwonych barwach (zawiesiła występy po nieudanych ME 2018). Adrianna Płaczek wyrobiła sobie mocną pozycję we Francji, razem z Weroniką Gawlik powinny zapewnić wysoki poziom w bramce. Joanna Drabik w węgierskim Siofok zapoznała się z poważną europejską piłką ręczną, atmosferę wielkiego turnieju znają skrzydłowe i druga z obrotowych Joanna Szarawaga.
Można doszukiwać się atutów po polskiej stronie, ale trzeba uczciwie przyznać, że zespół Senstada to raczej kopciuszek w europejskiej stawce. Wielokrotne mistrzynie olimpijskie i Europy Norweżki znów przyjechały z niemal wszystkimi gwiazdami, Rumunki z niesamowitą Cristiną Neagu od lat kręcą się wokół podium, do strefy medalowej aspirują Niemki. Każde z grupowych rywalek mogą skończyć turniej w najlepszej czwórce i nie będzie to zaskoczenie.
Nikt nie chciałby, żeby medale rozdał wirus, ale żyjemy w takiej, a nie innej rzeczywistości i trzeba liczyć się z zawirowaniami. Zakażenia w mniejszym bądź większym stopniu dotknęły wszystkie uczestniczki, także pośrednio, bo kontuzje wielu gwiazd mogły wynikać z przetrzebionego kalendarza i dużego nagromadzenia spotkań po przymusowych przerwach. U Rosjanek zabraknie czołowej zawodniczki globu Anny Wiachirewej, Serbki zagrają bez Dragany Cvijic. Francuzki będą musiały sobie radzić bez Allison Pineau, z kolei Hiszpanki bez Alexandriny Cabral Barbosy.
To jedna strona medalu. Poza tym większość uczestniczek praktycznie nie grała sparingów od zeszłego roku. Polki tylko dwa razy przetarły się w październiku ze Szwedkami i trener Arne Senstad dostał przynajmniej trochę materiału poglądowego. Ostatnie testy w Koszalinie z Rosjankami i Serbkami nie doszły do skutku (oczywiście wirus), nie do końca wiadomo, na co stać Biało-Czerwone. Ten problem ma jednak cała Europa, stąd w powietrzu czuć niespodzianki.
Polki zaczną ME 2020 kobiet meczem z Norweżkami (3.12, godz. 20.30), dwa dni później zmierzą się z Rumunkami, 7.12 z Niemkami. Do drugiej rundy awansują trzy zespoły.
ZOBACZ:
Siódemka tygodnia w Superlidze
Gorzki powrót liderki Norweżek