Koronawirus. Na Białorusi wszystko po staremu. Liga wciąż gra

Nasi wschodni sąsiedzi ani myślą zmieniać swojego życia. Liga białoruska nie została zawieszona, a tamtejsze życie toczy się bez większych rewolucji.

Bartek Choinkowski
Bartek Choinkowski
Reprezentacja Białorusi Getty Images / Grimm/Bongarts / Reprezentacja Białorusi
Z 51 oficjalnie potwierdzonymi przypadkami koronawirusa (i 6 wyleczonymi) Białorusini zdają się ignorować potencjalne zagrożenie. Co prawda ludzi na ulicach jest mniej niż zwykle i część społeczeństwa po cichu mówi o powodach do paniki, jednak życie za naszą wschodnią granicą toczy się dalej bez zmian - bary i restauracje pozostają otwarte, a tamtejsza liga szczypiorniaka ani myśli się zatrzymać. - Na ten moment nie mamy żadnych oficjalnych zakazów odnośnie naszego życia społecznego. Nic się nie zatrzymało, wszystko funkcjonuje po staremu - komentuje w rozmowie z WP SportoweFakty Ivan Sapeha, dziennikarz portalu handballfast.com.

I nie dzieje się nic

Jak przyznaje Sapeha, oficjalnie nic nie zostało zakazane, wydane zostały jednak pewne zalecenia. - Kluby są proszone o ograniczenie liczby widzów podczas wydarzeń. Jednak większość spotkań na stadionach czy w halach była rozgrywana z udziałem publiczności - mówi dziennikarz.

Jak zaznacza, ten trend będzie się jednak zmieniał. W nadchodzącą sobotę na Białorusi zostaną (najprawdopodobniej) rozegrane trzy mecze - zapewne z udziałem publiczności, chociaż Sapeha zastrzega, że już pojedynek pomiędzy Gomelem a zespołem BNTU Mińsk w ramach żeńskiej ligi został rozegrany przy pustych trybunach. - To samo zapewne czeka nas w meczu pomiędzy Mieszkowem Brześć a SKA Mińsk (planowo mecz ten ma odbyć się 28 marca - przyp. red.) - dodaje.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Co z igrzyskami w Tokio? "Niektórzy cały czas żyją nadzieją, że odbędą się w terminie"

Przyszłość ligi nie jest jasna. Chociaż białoruskie władze zarzekają się, że mają sytuację pod kontrolą, w obecnej chwili niczego nie można być pewnym. - Moim zdaniem rozegrane zostaną najbliższe dwie marcowe kolejki. Po nich miały odbyć się kursy Master Coach oraz zgrupowania kadr narodowych, więc i tak czekałaby nas przerwa - mówi nasz rozmówca.

Władze wiedzą, co robią

A co na ten temat myślą sami zawodnicy? - Ciężko powiedzieć. Wydaje mi się, że władze wiedzą, co robią. Oficjalnie jest około 50 zakażonych i mam wrażenie, że dadzą sobie z tym radę. Liczba zarażonych rośnie z dnia na dzień, to oczywiście poważna sprawa, ale podejmowane są kroki, żeby nas jak najlepiej uchronić - powiedział Nemanja Obradović, w przeszłości rozgrywający Orlen Wisły Płock, obecnie występujący w Mieszkowie Brześć.

Zapytany o to, jak się czuje, gdy cały handballowy świat stanął w miejscu a jego liga ciągle gra, Serb starał się dostrzec w tym pozytywy. - Staramy się nie myśleć o tym za dużo. Dbamy o siebie, ograniczamy kontakty, nie mamy wspólnych treningów na siłowni. Poza tym wszystko po staremu - powiedział.

- Na razie gramy, więc nie myślimy o tym, żeby wracać do domów. Jednak gdybyśmy nawet chcieli, to pewnie by nam na to nie pozwolono... Jeżeli możemy bezpiecznie grać, to może warto dokończyć ligę i mieć normalną letnią przerwę - zakończył Obradović.

Każą siedzieć w domu - to siedź!

- Na Białorusi życie toczy się jak dawniej. Wszystko funkcjonuje normalnie, dzieci chodzą do szkół, do przedszkoli. Taka była decyzja władz, która twierdzi, że liczba zarażonych nie jest duża, a sama choroba niezbyt groźna - powiedział nam z kolei Aliaksandr Bachko, rozgrywający Azotów Puławy, jeden z kilku Białorusinów grających w Polsce. - Jeżeli ktoś powie zawodnikom, żeby siedzieli w domach, to tak zrobią, ale na razie nie ma takiego nakazu, dlatego grają.

- Sam podchodzę do tego z dużym spokojem. Powiedziano nam - siedźcie w domach! - to siedzimy. Jeżeli jutro każą iść na siłownię, to pójdziemy. Taka jest nasza praca - mówi rozgrywający, odnosząc się do sytuacji nad Wisłą. - Patrząc na tempo rozprzestrzeniania się wirusa, każdy z nas, bez wyjątków, powinien odbyć kwarantannę. Ale to niemożliwe!

Bachko podkreśla, że białoruskie władze jak dotąd nie wprowadziły żadnych nowych obostrzeń. Zawodnicy teoretycznie mogą wrócić do domów, problemem może być jednak ponowny wjazd do Polski. - Jednak zarządzenie klubu jak na razie jest jasne. Zostańcie w domach; no to zostajemy - mówi Białorusin.

Zapytany o możliwe wcześniejsze zakończenie sezonu w Polsce Bachko nie mówi nie. Jak zauważa, pomysł z rozegraniem decydujących spotkań po tak długiej przerwie jest trudny do realizacji. - Nie widzę możliwości, żebyśmy byli gotowi do gry na pełnych obrotach na przykład w czerwcu - zakończył.

Czy twoim zdaniem rozgrywki PGNiG Superligi powinny zostać zakończone?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×