Gwardia Opole zadziwiła sportową Polskę. "Dopiero to do nas dociera"
O tym meczu będzie jeszcze mówiło się latami. Gwardia Opole przerwała trzyletnią passę zwycięstw PGE VIVE Kielce i wygrała pierwszy półfinał PGNiG Superligi 32:31. - Cieszymy się chwilą, ale nadal VIVE jest faworytem - mówi kapitan Mateusz Jankowski.
- Wierzyliśmy, że stać nas na dobry mecz. Sam mówiłem, że wygramy, ale podświadomie wiedziałem, że robię to głównie dlatego, by podbudować chłopaków. Przede wszystkim nie chcieliśmy przegrać w szatni. Wszyscy mówili - mecz z VIVE, czyli scenariusz jest znany. Chcieliśmy zagrać dobry mecz dla kibiców, a w pewnym momencie dużo zaczęło nam wychodzić i uwierzyliśmy, że stać nas na sukces - komentuje kapitan Mateusz Jankowski, jeden z najlepszych graczy spotkania.
Obrotowy do spółki z Antonim Łangowskim rozmontowywali obronę VIVE. Adam Malcher stał się pogromcą egzekutorów karnych, przed podejściem do kolejnego rzutu wykonawcy mogli mieć mętlik w głowie. Właściwie każdy dorzucił od siebie cegiełkę. Karol Siwak na zawsze zapamięta moment, w którym pokonał Miłosza Wałacha po kontrze i utonął w objęciach kolegów.
ZOBACZ WIDEO: Adam Małysz: Kiedy słuchałem Włodzimierza Szaranowicza, miałem łzy w oczach- Nie gloryfikowaliśmy VIVE, potraktowaliśmy ich jak każdego normalnego rywala. Cały tydzień poświęciliśmy na przygotowania. Teraz cieszymy się chwilą. W rewanżu w Kielcach (18 maja) powalczymy, ale powtórzę po raz kolejny - VIVE to zdecydowany faworyt. Świętowanie? Jeszcze za wcześnie, jesteśmy profesjonalistami. Otrzymałem za to naprawdę sporo bardzo miłych gratulacji - przyznaje Jankowski.
Niemal dokładnie rok temu (16 maja 2018 roku) opolanie po raz pierwszy zadziwili środowisko piłki ręcznej w Polsce. W pierwszym półfinale pokonała Orlen Wisłę Płock (33:32). Występ z VIVE przebił tamto osiągnięcie. Gwardia jest pierwszym zespołem od 10 lat, nie licząc Wisły, który znalazł sposób na VIVE w fazie play-off.
Drużyna Rafała Kuptela w ćwierćfinale odprawiła innego faworyta, Azoty Puławy. W meczu z kielczanami Gwardziści wyglądali jeszcze lepiej, zwłaszcza pod względem motorycznym, choć akurat rywale mieli w nogach arcytrudny bój w finale Pucharu Polski z Wisłą, rozegrany dwa dni wcześniej. - Mikrocykl treningowy, który obraliśmy kilka miesięcy temu, zdaje egzamin. Świeżość przychodzi wtedy, kiedy ma przyjść. Możemy wyglądać na treningach jak wozy z węglem, by w najważniejszych momentach zaskoczyć - ocenia Jankowski, najlepszy zawodnik kwietnia w Superlidze i jeden z trzech obrotowych nominowanych do nagrody Gladiatora.