Jose Guilherme de Toledo: W Polsce brakuje mi tylko słońca

Niedoszły prawnik z Sao Paulo rzucił studia, by grać 10000 km od domu. - Tutaj brakuje mi tylko słońca! - przekonuje Jose de Toledo. Rozgrywający Orlen Wisły mówi też o rewanżu z Pickiem Szeged: - Nasz awans nie będzie cudem. Stać nas na to!

Maciej Szarek
Maciej Szarek
Jose Guilherme de Toledo WP SportoweFakty / Szymon Łabiński / Na zdjęciu: Jose Guilherme de Toledo
Maciej Szarek, WP SportoweFakty: Po dwóch latach nieobecności Wisła wróciła do grona szesnastu najlepszych drużyn Europy. Do ćwierćfinału nie awansowała jednak jeszcze nigdy. Teraz się uda?

Jose Guilherme de Toledo, rozgrywający Orlen Wisły Płock: Nasz awans nie będzie żadnym cudem. Mimo przegranej z Pickiem zachowaliśmy szanse na wygranie dwumeczu, a wynik jest wg mnie totalnie otwarty. To nie jest koniec rywalizacji, bo ona trwa 120 minut, nie 60. Teraz plan mamy prosty: pojechać do Szegedu, walczyć z całych sił i wygrać. Wiemy, że Pick to bardzo dobry zespół, może i od nas lepszy, ale to nie będzie cud, jeśli wygramy. Możemy to zrobić; wiem, że jesteśmy w stanie tego dokonać.

Pierwszy mecz i porażka dwoma bramkami to dla was duży zawód?

No tak, wynik na pewno nie jest tak dobry, jak oczekiwaliśmy przed meczem. Nie chcieliśmy przegrać w domu, ale taka jest piłka ręczna: wygrywa ten, kto popełni mniej błędów, a my zrobiliśmy ich w niedzielę sporo. Tak być nie powinno. Przegraliśmy dwiema bramkami, ale zagraliśmy całkiem dobry mecz, zwłaszcza w obronie, która jest teraz naszym największym atutem. W ataku za to popełniliśmy zdecydowanie za dużo błędów. Jasne, Pick bronił dobrze, ale my traciliśmy piłki za łatwo. To nie może powtórzyć się w rewanżu. I dlatego jestem trochę rozczarowany, bo przegraliśmy przez swoje słabości. Teraz musimy popracować z naszym trenerem Xavim, by wyeliminować je przed niedzielą.  

Muszę dodać też, że świetnie było zagrać w naszej hali przy takiej atmosferze. To była czysta przyjemność. Dziękujemy za to i liczymy na więcej.

Skąd wzięła się ta dysproporcja między waszą bardzo mocną obroną i dość niepewnym atakiem?

To prawda, już od jakiegoś czasu widać, że lepiej nam idzie w obronie niż w ataku. Widzieliśmy to w meczu z Szegedem, gdzie w ofensywie przydarzyło nam się dużo wpadek. Z drugiej strony jesteśmy zadowoleni z naszej obrony, która jest dla nas kluczowa. Chcemy równać do niej poziomem w ataku. Na treningach poświęcamy jednak tyle samo czasu na obie te rzeczy, więc nie wiem, skąd to się wzięło.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Sporo wolnych miejsc na PGE Narodowym. Ceny biletów na mecze kadry zbyt wysokie?
Ostatnim razem Wisła w TOP16 znalazła się pod wodzą innego hiszpańskiego trenera - Manolo Cadenasa. Ale według Petara Nenadica gdyby nie Hiszpan, mogłaby być jeszcze wyżej. Prawda?

Wyjaśnię to bardzo wyraźnie: bierzemy pieniądze za grę i trenowanie. Jeśli ktoś nie chce trenować, tylko brać łatwe pieniądze, nie ma dla niego miejsca w naszym sporcie. Tak jest zresztą w całym życiu. Jeśli Petar mówi, że Manolo blokował Wisłę, to znaczy, że nic nie rozumie. Nie zgadzam się z nim w całości. Naszym zadaniem jest, by trenować na 100 proc. i być w najwyższej formie. Manolo pomagał nam w tym znakomicie i wg mnie było zupełnie odwrotnie, jak mówił Petar. Trener zrobił tu świetną robotę, pchał nas do przodu, tak, jak robi to teraz Xavi. Niestety, Manolo musiał odejść z Wisły z powodów politycznych, co wg mnie było złą decyzją klubu.

Teraz Wisła idzie w stronę hiszpańskiej szkoły piłki ręcznej i hiszpańskojęzycznej szatni. To dobra droga?

Myślę, że tak. Dla klubu i dla mnie. Ale myślę też, że nawet teraz wszyscy mamy dość podobne spojrzenie na handball, jesteśmy dobrym zespołem - tak na parkiecie, jak i w szatni. Po sezonie przyjdą nowi gracze i to dobrze, że łatwiej im będzie się zaadaptować, bo jest hiszpański trener, więc powinniśmy grać dobrze od początku sezonu, ale teraz też stać nas na wiele. A miejmy nadzieję, że z sezonu na sezon będzie jeszcze lepiej! Chcielibyśmy powtórzyć wynik w Lidze Mistrzów i sprawić, by to była norma, że Wisła znajduje się na tym poziomie.

Zdziwił mnie pan, że wolał rozmawiać po angielsku niż po hiszpańsku.

Tak, wolę język angielski, choć hiszpański jest bardzo podobny do portugalskiego, mojego ojczystego. Oczywiście potrafię mówić po hiszpańsku, moja dziewczyna jest Hiszpanką, grałem tam półtora roku, ale i tak wolę angielski. Choć w przyszłym sezonie na pewno przyda się hiszpański.

Aż taka różnica pomiędzy hiszpańskim a portugalskim?

Nie o to chodzi. Myślę, że to trochę jak z polskim i czeskim - są do siebie bardzo podobne, ale jednak zupełnie różne. Do tego portugalski z Portugalii i portugalski z Brazylii to też nie do końca to samo. Weźmy chociaż inaczej wymawiane "s" i "sz" na końcu słowa. W Portugalii powiedzą "Dani Alvesz", w Brazylii "Dani Auves" , dodatkowo z "u". Albo też w ogóle inne słowa, bo np. bramkarz to po portugalsku "guardameta", a ja mówię "goleiro" - też po portugalsku, ale z Brazylii. I takie przykłady można mnożyć. Podobnie będzie w hiszpańskim. Niby ten sam język, a inny będzie w Europie, inny w Argentynie, jeszcze inny w kolejnych krajach Ameryki.

Wróćmy do piłki ręcznej. Mówiliśmy o kolejnym sezonie, bo od niedawna wiadomo, że zostanie pan w Płocku na kolejny rok.

Tak, teraz już na pewno. Przynajmniej na kolejny sezon. Wcześniej podpisaliśmy umowę 1+1, teraz dołożyliśmy kolejny rok. Po mistrzostwach świata w Niemczech i Danii dostałem parę ofert, to prawda, ale nic specjalnego, nic lepszego niż Wisła. A nawet gdyby zgłosił się jakiś większy klub, nie wiem czy chciałbym się ruszać. Moje serce jest tutaj, przedłużenie umowy było łatwą decyzją. 

Dyrektor Wiśniewski śmiał się, że nie powstrzymała pana nawet pogoda.

Bo to dla mnie żaden problem! Jedyny jest wtedy, kiedy nie ma słońca przez kilka dni, a to się u was zdarza. Wtedy mi tego brakuje. Jestem przyzwyczajony do ciepła i dużo słońca. Z temperaturą sobie poradzę, po prostu cieplej się ubiorę, ale na słońce nic nie poradzę. Śnieg też mnie nie pokonał. Choć w Brazylii widziałem go może z raz, w górach.

W tym sezonie mieliście lepsze i gorsze momenty. Wydaje się, że od pewnego czasu nabraliście jednak wiatru w żagle po nie do końca udanej pierwszej części sezonu. Co się zmieniło?

Nie ma takiego jednego wydarzenia. Myślę, że złożyło się wiele rzeczy: na dobre załapaliśmy taktykę, która w takcie sezonu trochę się zmieniała, teraz stała się dla nas bardziej oczywista. Ustabilizowaliśmy pewne rzeczy. Odnieśliśmy też super zwycięstwo w Silkeborgu, uwierzyliśmy w siebie i poszło.

Wspomniał pan już styczniowe mistrzostwa świata: pan zdobył na nich 37 bramek, Brazylia najwyższe w historii 9. miejsce. Mogło być lepiej? 


Tak, zagrałem dobre mistrzostwa. Po nich kilka klubów do mnie zadzwoniło, ale kiedy Wisła zapytała czy zostanę, szybko powiedziałem "tak". Dla kadry to był super czas. W końcu jesteśmy najlepszą drużyną spoza Europy! Teraz będziemy walczyć o udział w Igrzyskach w Tokio. Prawdopodobnie o bilet zagramy z Argentyną, a te mecze, podobnie jak w piłce nożnej, są naprawdę gorące, zawsze twarde, zawsze na kontakcie.

Po mistrzostwach pojawiły się głosy, że lepiej panu idzie w reprezentacji niż w Wiśle.

Nie zgadzam się! Trudno to w ogóle porównywać, bo gramy w innych stylach. W Bazylii mamy tą swoją obronę 5-1, przeciwko której rywale grają rzadko i czasem głupieją. W ataku gramy bardo szybko. Dobrze się czuję w takiej grze. W Płocku też czuję się komfortowo, ale gramy inaczej. Dobrze pracuje mi się z Xavim, podobnie jak było z Piotrem (Przybeckim - red.) oraz Manolo. Oba style mi pasują. Robię wszystko, by grać tak samo dobrze i tutaj, i tutaj. Wszędzie zostawiam na parkiecie 100 proc. z siebie. Więc nie widzę tego w ten sposób.

Na drugiej stronie Jose de Toledo mówi o rozwijającej się reprezentacji Brazylii, gorących głowach Brazylijczyków, rzuconych studiach i wyzwaniu, jakim jest rozłąka z rodziną i gra z dala od domu.

Czy Orlen Wisła Płock pokona Pick Szeged i awansuje do ćwierćfinału Ligi Mistrzów?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×