Olimpia-Beskid dała sobie wydrzeć punkty w ostatniej minucie
Atut własnego parkietu tym razem nie został wykorzystany. Zespół z Nowego Sącza przegrał 27:28 z KPR-em Kobierzyce w spotkaniu 5. kolejki PGNiG Superligi. - Zawiodła nas obrona, ale też atak - mówiła trenerka Lucyna Zygmunt.
Olimpia-Beskid nie wywalczyła ani jednego oczka choćby dlatego, że znów zawiodła ją skuteczność. - Sytuacji rzutowych miałyśmy mnóstwo, ale rzuty były często nieprzygotowane, wprost w bramkarkę lub nie leciały w światło bramki. To musiało przynieść taki efekt - komentowała trenerka sądeckiej drużyny.
Lucyna Zygmunt zwróciła też uwagę na inny mankament gry swojego zespołu. - Głównym problemem była obrona w strefie środka. Tutaj padło zdecydowanie za dużo łatwych bramek, dających wiatr w żagle przeciwniczkom.
Sądecka drużyna ma potencjał, ale zdarzają się jej wahania formy. Słabszy mecz zagrała np. Tamara Smbatian, a Karolina Płachta zmarnowała sytuację sam na sam w 56. minucie spotkania. Takie niuasne decydują o wyniku.
- Choć tym razem nie było takiego widocznego przestoju. Zespoły odskakiwały na maksymalnie 2,3 bramki i praktycznie to my częściej prowadziłyśmy. Końcówka potoczyła się już inaczej. Znów było dużo własnych błędów. Porażka jest dla nas bardzo bolesna. Musimy popracować mocno nad obroną. Możliwe, że zmienimy pozycję niektórych zawodniczek - zakończyła Lucyna Zygmunt.
ZOBACZ WIDEO Wspaniały gest trenera Vive Tauronu. Złoty medal na licytację