W Bochni nie było przebudzenia mocy

Co poniektórzy wierzyli, że to może być ten dzień, kiedy nastąpi oczekiwane przebudzenie MOSiR-u i ekipa wywalczy pierwsze punkty w sezonie. Ta "zachcianka" bocheńskich kibiców nie została jednak spełniona i to Nielba odniosła upragnione zwycięstwo.

Joanna Dobranowska
Joanna Dobranowska

- Zagraliśmy słabe spotkanie w każdym elemencie i to niestety odzwierciedla wynik. Przykro mi z tego powodu, że po raz kolejny schodzimy z parkietu pokonani – ocenił sobotnią konfrontację w bardzo skrótowy sposób Ryszard Tabor. Nie ma się jednak co dziwić – po takim spotkaniu naprawdę traci się ochotę na przemawianie. Ciągle te same błędy, te same grzechy i ta sama kara – od szesnastu kolejek bochnianie pokutują ostatnią lokatą w tabeli i zerowym dorobkiem punktowym. Umartwianie się było modne w średniowieczu, ale patrząc na działalność ekipy z Solnego Grodu warto się zastanowić czy ta moda czasem nie powróciła.

Już pierwsze akcje pokazały, że ten mecz raczej nie będzie wyglądał dobrze w wykonaniu gospodarzy. Do szóstej minuty na listę strzelców wpisali się kolejno Paweł Smoliński, Dawid Matłoka i Dariusz Widziński. Cała trójka to reprezentanci wągrowieckiej Nielby. Co zatem stało się z zawodnikami MOSiR-u? Skoro nie trafiali w światło bramki, to mogło oznaczać tylko tyle, że coś zdecydowanie poszło w tej fazie meczu nie tak. Dopiero w siódmej minucie bochnianie odnotowali swoje debiutanckie trafienie w tym spotkaniu, a tę honorową bramkę zdobył Jakub Jewiarz.

Gospodarze podjęli walkę, wyraźnie chcieli bowiem zatrzeć niemiłe wrażenie jakie wywarło na fanach MOSiR-u pełne pesymizmu otwarcie sobotniego meczu. I to im się faktycznie udało, gdyż w osiemnastej minucie na tablicy świetlnej pojawił się wynik obustronnie identyczny (7:7). Po osiągnięciu tego rezultatu bochnianie wyglądali jednak tak jakby po raz kolejny zapomnieli jak się gra skutecznie... Co jak co, ale akurat to, że rywal nie może się odnaleźć na własnym parkiecie, jakoś szczególnie nie przeszkadzało podopiecznym Stanisława Gąsiorka.

Nielba może i nie prezentowała jakiejś wyjątkowej urody piłki ręcznej, niemniej jednak to co robiła było w zupełności wystarczające na gospodarzy. - To był dla nas ciężki mecz i naprawdę kosztował nas wiele zdrowia i wysiłku - mówił Bartosz Świerad. - Wiedzieliśmy przecież, że zespół z Bochni będzie tutaj walczył i przede wszystkim szukał swojej szansy - przyznał gracz MKS-u.

- Te szanse może i się pojawiały, ale to gracze MKS-u potrafili je wykorzystać i zamienić najpierw na bramki, potem na zwycięstwo, a w konsekwencji na dwa punkty - dodał.

MOSiR Bochnia – MKS Nielba Wągrowiec 24:30 (10:14)

MOSiR: Węgrzyn, Gut – Najuch 6, Imiołek 4, Zubik 4, Nowak 3, Budziosz 2, Janas 1, Janus 1, Jewiarz 1, Lysy 1, Pach 1, Bujak, Spieszny.
Kary: 6 min.
Karne: 3/3.

MKS Nielba: Napierała, Mielczarek, Marciniak – Biniewski 6, Kamyszek 6, Smoliński 5, Świerad 4, Pietrzkiewicz 3, Widziński 3, Karczewski 1, Kociołek 1, Pawlaczyk 1, Hoffmann, Izban, Matłoka.
Kary: 8 min.
Karne: 2/3.

Sędziowali: Miłosz Lubecki (Rzeszów) oraz Mateusz Pieczonka (Rzeszów).

Delegat ZPRP:
Grzegorz Budziosz.

Widzów: 250.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×