Orlen Wisła Płock uległa potentatom. "Graliśmy falami"
Orlen Wisła Płock w Lidze Mistrzów przegrała z FC Barceloną i SG Flensburgiem-Handewitt. - Wiadomo, z kim przyszło się nam mierzyć - mówi skrzydłowy Nafciarzy, Adam Wiśniewski.
Nafciarze długimi momentami prowadzili z Dumą Katalonii wyrównany bój, choć z powodu kontuzji na parkiecie zabrakło Mariusza Jurkiewicza i Miljana Pusicy. - Jakoś próbowaliśmy te dziury łatać. Nawet ja przez chwilę grałem na lewej połówce, a Ivan Nikcević na środku. Generalnie mało kto spodziewał się, że wygramy w Barcelonie, a mecz tymczasem długo był na styku. Rywale bali się o wynik, bo przez niemal całe spotkanie grali pierwszą siódemką, a motorami napędowymi byli Lazarov oraz Karabatić - zauważa doświadczony zawodnik.
Trzy dni później w starciu z Flensburgiem później Wiślacy spisali się już gorzej. Podopieczni Cadenasa mieli na parkiecie dobre momenty, indywidualne błędy i słaba gra defensywy sprawiły jednak, że rywale odnieśli pewne zwycięstwo.Wisła w meczu z obrońcą tytułu straciła aż trzydzieści pięć goli. - To bardzo dużo. Wiadomo jednak, z kim przyszło się nam mierzyć. Rywale wygrali ten mecz obroną, trudno było się nam przez ich strefę przedrzeć. Sami zaś popełnialiśmy błędy pod własną bramką, gubiąc się przede wszystkim przy ustawieniu pięć jeden - przyznaje nasz rozmówca.
Celem Wisły w tym sezonie jest awans do grona szesnastu najlepszych europejskich ekip. Droga do realizacji tego założenia wciąż stoi przed Nafciarzami otworem, a o wszystkim zadecydują kolejne mecze. O drugie tej jesieni zwycięstwo Wisła powalczy za tydzień na własnym parkiecie. Rywalem wicemistrzów Polski będzie Alingsas HK.
Mistrzowie rozstrzelali Nafciarzy - relacja z meczu SG Flensburg-Handewitt - Orlen Wisła Płock