Mateusz Zaremba: Było dramatycznie

O tym, że będzie mógł zagrać przeciwko KPR-owi Legionowo dowiedział się od lekarza klubowego tuż przed meczem. Na parkiecie spędził kilkadziesiąt minut, ale swój udział zaznaczył ważnymi bramkami.

Krzysztof Kempski
Krzysztof Kempski

Do spotkania przeciwko beniaminkowi Superligi Gaz-System Pogoń Szczecin przystąpiła już w 13-osobowym składzie. O udziale w meczu Mateusza Zaremby i Pawła Krupy zdecydował lekarz klubowy tuż przed meczem. Trenerowi Gazowników dało to możliwość rotowania zmianami. - Ja mogę powiedzieć tyle, że powoli wszyscy wracamy do gry. Te treningi też inaczej wtedy wyglądają. Wiadomo, że jeśli brakuje trzech, czterech czy pięciu graczy to ćwiczenia wyglądają zupełnie inaczej - przyznał w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl popularny "Zarek", który po chwili dodał jeszcze. - Dobieraliśmy juniorów z Kusego Szczecin, którzy pomagali nam w treningach. To na pewno dużo dawało, ale to jednak nie jest to samo. Muszą się zgrywać w obronie i w ataku. Paweł Krupa też już wraca. Brakuje jeszcze tylko Sebastiana Smuniewskiego, ale on już wróci na play-offy.

W ostatnim spotkaniu sezonu zasadniczego Pogoń "dopieściła" także swoich kibiców, którym sprawiła nie lada emocje. Odrobina szczęścia, ale i umiejętności też w tej sytuacji miały niebagatelne znaczenie. - Graliśmy u siebie i to szczęście nam sprzyjało, ale taka jest piłka ręczna. To jest gra emocji. Jeżeli jest 55. minuta i wynik na styku, wtedy są one naprawdę wielkie. Robimy to też dla kibiców. Dziękujemy, że przychodzi ich coraz więcej. Cieszymy się, że nam dopingują - nie ukrywał rozgrywający szczecinian.

Niejako momentem krytycznym w wykonaniu Gazowników był sam początek drugiej połowy, kiedy to rywal zaczął sukcesywnie odrabiać straty. Podobnego zdania był też Zaremba. - Od początku było dość ciężko i dramatycznie i tak zostało do końca meczu, do ostatnich minut.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Na koniec zapytany o to, na ile wpłynął na nich fakt, że ten mecz niewiele mógł zmienić (Pogoń bowiem już niżej spaść nie mogła), odpowiedział. - To na pewno gdzieś tam w głowach zostaje. Jeśliby się przegrało ten mecz, to na pewno zeszliśmy byśmy do szatni z głowami w dół, a tak mamy te głowy podniesione. Inaczej będziemy nastawieni na mecze z Puławami w play-offach. Tak jak powiedziałem wcześniej, kibice przychodzą na halę po to, by oglądać Pogoń, która wygrywa, a nie taką, która przegrywa.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×