Mateusz Zaremba: Zaczynamy wygrywać z mocnymi drużynami
To była już szósta potyczka Gaz-System Pogoni w szczecińskiej hali przy ul. Twardowskiego. Wszystkie zakończyły się wygranymi gospodarzy. W pierwszej części sezonu ten stan rzeczy już się nie zmieni.
Kolejne bezcenne dwa oczka zgarnęli w minioną sobotę szczecinianie, którzy tym razem z kwitkiem odprawili mielecką PGE Stal. Wygraną tą przypieczętowali bardzo udaną pierwszą rundę, w której punkty podopieczni Rafała Białego i Sławomira Fogtmana tracili tylko z potentatami. - Cieszymy się, bo teraz zaczynamy wygrywać z tymi, można powiedzieć, mocnymi drużynami, które zawsze walczą o brąz. W sobotę wygraliśmy ze Stalą - nie krył swojej radości Mateusz Zaremba. - W pierwszej połowie bardzo dobrze wyglądała nasza współpraca obrony z bramką. Wykorzystywaliśmy kontry, a w ataku graliśmy długo i konsekwentnie.
Gazownikom przytrafił się jednak słabszy moment w tamtym spotkaniu. W dość krótkim czasie stracili sześć bramek i ze stanu 17:9 zrobiło się już tylko 20:16. Ten stan rzeczy starał się wytłumaczyć prawy rozgrywający Pogoni. - Dużo było z naszej strony takich nieprzygotowanych rzutów. Dostaliśmy w dodatku, bodajże, trzy razy po dwie minuty, więc to nas trochę osłabiło. Mielczanie zaczęli grać szybciej, od razu z obrony do ataku, z maksymalnym ryzykiem, albo trafią, albo nie. Niektóre rzuty wchodziły i zaczęli nas doganiać. Kiedy byliśmy wszyscy razem na parkiecie, to uspokoiliśmy to i w obronie i w ataku.Za swoistego rodzaju ciekawostkę można uznać fakt, że sami zawodnicy drużyny przeciwnej przyznawali po meczu, że największego zagrożenia ze strony gospodarzy spodziewali się z lewej ich strony, na której to grają Bartosz Konitz i Wojciech Zydroń. Ci dwaj zawodnicy w sobotę trafili do siatki Krzysztofa Lipki i Lecha Kryńskiego aż 18 razy. Zaremba jednak przypomniał, że każdy ze szczypiornistów miejscowych dodał coś od siebie. - Każdy kto wchodził, dawał z siebie wszystko. Jedni co prawda grali mniej, drudzy więcej, ale wszyscy grali na 100 proc.
Ekipę z Grodu Gryfa czeka teraz teoretycznie łatwiejsze zadanie. Będzie to jednocześnie ostatnie spotkanie pierwszej części sezonu. Chociażby z tego faktu nikt nie zamierza zlekceważyć beniaminka Superligi. Potwierdzają to słowa rozgrywającego. - W naszej lidze żadnego zespołu nie można lekceważyć. Właściwie od trzeciego miejsca do tego dwunastego liga jest w miarę wyrównana. To, że my obecnie wygrywamy nie znaczy, że drużyna przeciwna jest słabsza. Do nikogo nie podchodzimy lekceważąco, bo możemy przegrać. Musimy wyjść tak, jakbyśmy grali z najmocniejszymi drużynami i po prostu robić swoje.