Festiwal nieskuteczności - relacja z meczu KSSPR Końskie - Ostrovia Ostrów Wlkp.

Po niespodziewanie emocjonującej końcówce, KSSPR Końskie pokonał Ostrovię Ostrów Wielkopolski 29:27 (13:11). Mecz nie zachwycił, a szczególnie gospodarze dali festiwal niewykorzystanych sytuacji.

Dariusz Kosma
Dariusz Kosma

Spotkanie rozpoczęło się o godz. 15.00. To bardzo nietypowa pora, jeśli chodzi o mecze rozgrywane w Końskich. Przyczyna była prozaiczna - trener konecczan Michał Przybylski miał tej soboty wyjazd na rodzinne wesele.

Początek spotkania wyraźnie nie wyszedł gospodarzom tego pojedynku. Seryjnie marnowali dogodne sytuacje rzutowe, nawet oko w oko z bramkarzami gości. Z kolei na tej pozycji brylował Filip Tarko, który w przeciągu całego meczu kilka, jeśli nie kilkanaście razy "wyleczył" zawodników KSSPR Końskie. Szczególnie w pierwszej fazie potyczki, stąd do 22. minuty prowadziła Ostrovia Ostrów Wlkp. 9:8.

Potem jednak trzy bramki z rzędu zdobyli miejscowi. Po trafieniu Martina Dankowskiego i dwóch bramkach Roberta Grabarczyka, KSSPR wyszedł na prowadzenie 11:9. Ten sam duet ustalił zresztą wynik spotkania do przerwy, na którą miejscowi zeszli z dwubramkową zaliczką.

Jak się później okazało, początek drugiej odsłony zadecydował o losach pojedynku. Po zrywie gości, którzy po trafieniach Łukasza Jaszki i Pawła Dutkiewicza wyrównali stan meczu na 13:13, przyszła dobra seria konecczan. Zdobyli oni cztery bramki z rzędu. Wydawało się, że to wystarczy do odniesienia zwycięstwa, należy tylko kontrolować przebieg gry.

Końcówka meczu przyniosła jednak dodatkowe emocje dla kibiców. W 58. minucie, po bramce z rzutu karnego najskuteczniejszego w tym spotkaniu wśród konecczan Tomasza Napierały, było 28:24 dla miejscowych. Ponowną falę nieskuteczności graczy KSSPR-u Końskie o mało nie wykorzystali przyjezdni, którzy po trzech kolejnych trafieniach na minutę przed kocową syreną doszli rywali na jedną bramkę (28:27). Ostatnie słowo należało jednak do gospodarzy. Wynik meczu ustalił Mateusz Gmerek, dla którego było to... pierwsze i ostatnie trafienie w tym pojedynku.

Powiedział po meczu

Michał Przybylski, trener KSSPR: Zagraliśmy bardzo nieskutecznie. Młodzież się pogubiła, a m.in. doświadczony zawodnik Przemek Matyjasik rozegrał słabe zawody. Jemu akurat dzisiejsze zawody nie wyszły. To zmusiło mnie do wpuszczenia na boisko Roberta Grabarczyka. Na domiar złego po 10. minutach gry boisko musiał opuścić Sebastian Smołuch, któremu nasiliły się objawy grypy. I ten jego brak było widać szczególnie w obronie, a efekt był widoczny w postaci mnóstwa straconych bramek.


KSSPR Końskie - Ostrovia Ostrów Wlkp. 29:27 (13:11)

KSSPR:  Ratuszniak, Witkowski - Napierała 6/4, Grabarczyk 5, Dankowski 5, Sękowski 3, Bąk 2, Matyjasik 2/1, Słonicki 2, Maleszak 2, Gmerek 1, Pilarski 1, Bodasiński 0/0, Smołuch.
Karne:  5/6.
Kary: 6 min.

Ostrovia: Tarko 1, Adamczyk, Foluszny - Galewski 7/0, Dutkiewicz 7/3, Jedwabny 4, Wojciechowski 2, Jaszka 2, Bielec 2, Sobczak 1, Górny 1, Kierzek, Dycfeld, Górecki.
Karne: 3/4.
Kary: 4 min.

Kary: KSSPR - 6 min. (Słonicki - 4 min., Napierała - 2 min); Ostrovia - 4 min. (Jedwabny i Jaszka - po 2 min.).

Sędziowie: Grzegorz Schiwon - Grzegorz Toczyński (obaj Zabrze).
Widzów: 150.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×