Sensacja była blisko - relacja z meczu Orlen Wisła Płock - MMTS Kwidzyn

Szczypiorniści Orlen Wisły Płock wykonali pierwszy krok w stronę awansu do finału PGNiG Superligi. Zawodnicy Krzysztofa Kisiela pokonali MMTS Kwidzyn. Drugie spotkanie rozegrane zostanie w niedzielę.

Maciej Wojs
Maciej Wojs

Zgromadzeni w Orlen Arenie kibice liczyli na przyjemne dla oka widowisko. Rozpędzający się po wodzą Krzysztofa Kisiela Nafciarze MMTS rozbić mieli szybko i sprawnie, nawiązując do zeszłorocznego pogromu kwidzynian i sławetnego zwycięstwa 42:19. Przedmeczowe napięcie budował jedynie fakt przybycia do Płocka Manolo Cadenasa, który z trybun spoglądał na swych przyszłych podopiecznych. I to, co zobaczył na boisku, poza sporą dawką emocji, w żadnym wypadku nie mogło napawać go optymizmem.

Wisła rozpoczęła bardzo chimerycznie, oddając rywalom pole już w pierwszych minutach. Szybkie dwa trafienia Macieja Mroczkowskiego wyprowadziły MMTS na prowadzenie 2:0 (3. min.), które kwidzynianie utrzymywali do 7. minuty. Wówczas bramki Michała Kubisztala i Valentina Ghionei wysunęły Wisłę chwilowo na czoło, jednak jeszcze przed upłynięciem pierwszego kwadransa MMTS ponownie wygrywał, tym razem trzema bramkami (10:7).

Płocczanie od początku spotkania często pudłowali, nie tyle obijając bramkarza rywali, co po prostu oddając zupełnie niecelne rzuty. Ich kwidzyńscy rywale świetnie natomiast radzili sobie w pojedynkach z płockimi golkiperami, w pierwszej połowie grając na wysokim procencie skuteczności. W efekcie do przerwy był remis 17:17.

Po zmianie stron styl gry obu zespołów nie uległ zmianie. Wisła nadal popełniała liczne błędy w defensywie, nie radząc sobie z szybką grą rywali i dodatkowo mając problemy z odbiciem rzutów rywali. Swój chyba najsłabszy mecz w barwach Nafciarzy grał Marin Sego, który, jeśli wierzyć statystykom na oficjalnej stronie, w całym meczu notujący jedną skuteczną interwencję. Gracze MMTS-u podpalali się natomiast próbami z nieprzygotowanych pozycji, marnując tym samym szansę na wypracowanie swobodnej przewagi. Mimo tego to goście cały czas prowadzili, co rusz wychodząc na jednobramkowe prowadzenie.

Świetnie grał wspomniany już Mroczkowski, któremu wtórował Robert Orzechowski. Na lewym rozegraniu z dobrej strony pokazywał się natomiast Tomasz Klinger i to właśnie za sprawą tych dwóch ostatnich MMTS wyszedł w 56. minucie na prowadzenie 35:33. Wisła nie odpuściła jednak i do remisu na kilkadziesiąt sekund przed końcową syreną doprowadzili Petar Nenadić i Ghionea. O losach meczu decydować więc miała dogrywka.

W tej zdecydowanie lepsi okazali się gospodarze, w szeregach których brylował Ghionea. Rumuński skrzydłowy w dodatkowych dziesięciu minutach gry zdobył pięć bramek, dobijając opadający z sił kwidzyński zespół. Swe trzy grosze dorzucili też kapitalny Nenadić, Muhamed Toromanović (dwie bramki w dogrywce) i Marcin Wichary (skuteczne interwencje w II poł. i dogrywce), dzięki czemu Wisła zwyciężyła 45:40. MMTS postraszył jednak płockiego hegemona, pokazujący pazury przed niedzielnym drugim meczem.

Orlen Wisła Płock - MMTS Kwidzyn 45:40 (17:17; 37:37)

Orlen Wisła: Sego (1/20 - 5%), Wichary (13/34 - 39%) - Ghionea 11 (6), Nenadić 9 (1), Kubisztal 6, Toromanović 5, Kavas 3, Wiśniewski 3, Ilyes 2, Spanne 2, Syprzak 2, Eklemović 1, Nikcević 1, Twardo.

MMTS: Suchowicz (12/44 - 28%), Szczecina (4/17 - 24%) - Orzechowski 11, Klinger 7, Mroczkowski 7, Daszek 4 (1), Nogowski 3, Seroka 3, Pacześny 2, Rombel 2, Adamuszek 1, Łangowski, Rosiak.

Karne: Orlen Wisła - 7/9; MMTS - 1/1.

Kary: Orlen Wisła - 8 min. (Ilyes - 4 min., Kavas, Nenadić - po 2 min.); MMTS - 12 min. (Rosiak - 6 min., Łangowski - 4 min., Orzechowski - 2 min.).

Czerwona kartka: Rosiak - 43. min. (gradacja kar).

Sędziowali: Sebastian Pelc oraz Jakub Pretzlaf.

Widzów: 2 200 (za protokołem).

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×