Zbierają się ciemne chmury - rozmowa z Wiesławem Rutkowskim, prezesem Olimpii-Beskidu Nowy Sącz

Przyszłość rewelacji sezonu 2012/2013 stoi pod znakiem zapytania. Sądecki klub może ponownie popaść w duże problemy finansowe, bo sponsorów jak na lekarstwo, a dotacja z miejskiej kasy nie wystarczy.

Krzysztof Niedzielan
Krzysztof Niedzielan

Krzysztof Niedzielan: Jak ocenia Pan postawę drużyny w rundzie zasadniczej?

Wiesław Rutkowski: Ósme miejsce i awans do play-off jest wielkim sukcesem i zarazem zaskoczeniem. Wielką pracę wykonał nasz duet trenerski, który mimo krótkiej ławki zbudował dobrą drużynę. Słowa uznania należą się również zawodniczkom. Przy odrobinie szczęścia można było powalczyć o jeszcze wyższą lokatę. Można żałować straty punktów w meczu z KPR-em Jelenia Góra, czy tego nieszczęsnego walkowera z Pogonią Szczecin, ale nie ma co rozdzierać szat - ósma pozycja wywalczona przez nas wręcz przerosła oczekiwania.

Sporo pochwał płynęło w stronę zarządu już w trakcie sezonu od trenerów i zawodniczek. A jak Pan, jako człowiek stojący na jego czele ocenia to, co udało się zrobić?

- Ważne było to, że każdy mógł się skupić na swojej pracy. Drużyna na sprawach sportowych, a my na kwestiach organizacyjnych. Skutek tego jest taki, że udało się zrobić dobry wynik i do tego stworzyć dobrą i przyjazną atmosferę w klubie.

Co można uznać za największy sukces?

- Na pewno to, że powstał zarząd i utrzymał się tak długo mimo niekorzystnych warunków. Obecnie dziewczyny dostają pieniądze regularnie i staramy się wcześniejsze zaległości na bieżąco wyrównywać.

Niestety nie do końca jest tak kolorowo...

- To prawda. Ostatnią dotację z urzędu miasta dostaliśmy w grudniu ubiegłego roku. Na dziewięć miesięcy 2013 roku przyznano nam tylko 255 tysięcy złotych. Niestety, kwota ta nie gwarantuje dalszego rozwoju i konieczne jest pozyskanie sponsorów strategicznych, jeśli chcemy mieć jakieś perspektywy na kolejne rozgrywki.

Ile pieniędzy potrzebuje zatem klub?

- Określiliśmy sezonowy budżet na poziomie 1,2 mln złotych. 255 tysięcy pozwoli nam przetrwać 3, może 4 miesiące. Oprócz miasta Nowego Sącza wspiera nas tylko kilka osób, ale tu podkreślę - bardzo życzliwych i dziękujemy im za to, bo bez nich byłoby już teraz bardzo ciężko. Jednak bez konkretnych sponsorów, utrzymanie się w PGNiG Superlidze będzie nierealne. Mamy wielki problem z pozyskaniem firm, które chciałby nas wspomóc. Jeśli do maja nie zbudujemy budżetu, to nasza przyszłość jako zarządu stanie pod znakiem zapytania.

Nie byłaby to po prostu dezercja?

- Naszym zadaniem było podniesienie sytuacji finansowej i utrzymanie drużyny w tym sezonie. Deklarowaliśmy się, że będziemy pracować właśnie do maja. Jedno jest pewne - z obecnym budżetem nie ma na dłuższą metę możliwości gry w Superlidze.

Jakie są szanse na szybkie znalezienie sponsorów?

- Oni nie spadają z nieba. Liczyliśmy na to, że sądeckie firmy zaangażują się w pomoc, ale niestety niewiele udało się nam wskórać. Mamy takie czasy, że przedsiębiorstwa niezbyt chętnie wchodzą w sponsoring, bo sytuacja ekonomiczna nie jest łatwa. Na pewno się nie poddamy i będziemy jeszcze prowadzić rozmowy, które mam nadzieję przyniosą coś konkretnego.

Jaki wpływ mają ostatnie wydarzenia na zawodniczki, które w sobotę rozpoczynają fazę play-off?

- Co prawda informacja o kwocie miejskiej dotacji zwaliła z nóg nie tylko zarząd, ale też drużynę. Jestem jednak przekonany, że dziewczyny będą walczyć z taką determinacją jak w rundzie zasadniczej.

10 kwietnia po raz pierwszy w tym sezonie do Nowego Sącza zawita telewizja Polsat, która będzie transmitować mecz z SPR-em Lublin. Jak wyglądają przygotowania do tego wydarzenia?

- Praktycznie wszystko mamy dograne. Specjalna wykładzina zostanie rozłożona dzień przed meczem. Przy parkiecie pojawią się też bandy elektroniczne, więc szukamy reklamodawców, którzy chcieliby pokazać się podczas transmisji. Pozwoliłoby to nam zminimalizować koszty organizacji meczu, a to 15-16 tysięcy złotych. A jeżeli chodzi o sprawy sportowe, to celujemy w 5-6 miejsce, choć martwią nas kontuzje Joanny Gadziny, Pauliny Kozieł, czy Agnieszki Podrygały.

Co dalej?

- Aby z powodzeniem przystąpić do kolejnego sezonu, koniecznym jest pozyskanie przynajmniej pięciu zawodniczek, co oczywiście wiąże się z dużymi kosztami, zatem znów wracamy do punktu wyjścia. Z dużym żalem mówię o tych problemach, bo na fali sukcesów powinna być radość, a na chwilę obecną jesteśmy zdołowani naszą sytuacją finansową.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×