Nie jesteśmy przygotowani do drugiej rundy - rozmowa z Andrzejem Miszczyńskim, prezesem SPR Wisły Płock

Maciej Wojs
Maciej Wojs
Przejdźmy to tematu owianego już legendą meczu z Piotrkowianinem. Kiedy możemy spodziewać się odpowiedzi ze strony Związku Piłki Ręcznej w Polsce?

- Z tego co wiem Komisja Odwoławcza ma dwa tygodnie czasu od momentu złożenia pisma, także piłeczka w tej chwili jest po ich stronie.

Tak się zastanawiam - z jednej strony jest to walka o dobre imię klubu, z drugiej zaś czy to nie szkodzi zespołowi? Wisła jest na ustach polskiego handballu, ale nie ze względu na grę, a w związku z meczem z Piotrkowianinem.

- Długo sam zastanawiałem się nad tematem tego odwołania. Odbieram je jako pierwszy krok w stronę profesjonalizacji naszej ligi. Rozmawiałem z wieloma ludźmi w Europie ze świata handballu i nigdzie na świecie nie jest to do pomyślenia, by taka sytuacja miała miejsce. Mało tego - wręcz wytyczne Europejskiej Federacji Piłki Ręcznej (EHF) nakazują rozegranie meczu i eliminację ingerencji organów związkowych w wynik rywalizacji. Bardziej chodzi mi o to, byśmy w końcu wykonali krok w stronę profesjonalizacji ligi, dlatego, że jeśli dalej będziemy ligą amatorską, a taką jesteśmy w wielu aspektach, to ta dyscyplina nie wykona kroku do przodu.
Dla osoby zarządzającej czołowym klubem w kraju musi to być chyba szczególnie dołujące. Do Płocka sprowadzani są coraz lepsi gracze, a liga ze strony organu nad nią czuwającego wygląda jak wygląda. - Powiedzmy sobie szczerze - w dzisiejszych czasach nikt nie daje pieniędzy za darmo. Sponsorzy oczekują grania w europejskich pucharach, oczekują wielkiej medialności. Jak się popatrzy na wszystkie czołowe zespoły, to one są złożone z zawodników mających nazwiska, bo wtedy jest ta stopa zwrotu z efektywności sponsoringu w mediach. Tak ten biznes dzisiaj działa. Drużyny, które takich nazwisk nie mają nigdy nie dadzą sponsorom tego, co sponsorzy oczekują. Każda złotówka dana od sponsora to nie jest złotówka na zasadzie: "Macie pieniądze i bawcie się w piłkę ręczną". To jest biznes, w którym sponsor za pieniądze oczekuje czegoś w zamian.

W związku z tym nie myślicie o zaangażowaniu się w projekt Ligi Regionalnej SEHA? Bałkańscy przedstawiciele po raz kolejny wysłali zaproszenie do polskich klubów.

- Prawdę mówiąc wiem o tym tylko z mediów. Póki co żadnego zaproszenia nie otrzymaliśmy, nie znamy też warunków na jakich miałoby się to odbywać.

Poprzednim razem te rozmowy były bardziej zaawansowane.

- Tak, ale ten projekt ciągle opiera się o kalkulację kosztów i kalendarz. Dopóki jakaś oficjalna propozycja nie wpłynie, ciężko jest zabierać głos na ten temat. Jeśli propozycja się pojawi, to wtedy ją przeanalizujemy i wypowiemy się na jej temat.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×