Tradycyjny horror - relacja z meczu MKS Szczypiorno Kalisz - ŚKPR Świdnica

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Kaliscy kibice powoli przyzwyczajają się do horrorów serwowanych im przez swoich ulubieńców. Nie inaczej było podczas inauguracji drugiej rundy fazy zasadniczej.

Mimo że drużyny miały dużo czasu na przygotowanie się do kolejnego ligowego starcia, to zarówno gospodarze, jak i goście nie byli w sobotni wieczór w optymalnej dyspozycji. Kaliska ekipa po raz kolejny miała problemy ze zdrowiem. Epidemia grypy przetrzebiła zespół. Z tego powodu mniej czasu na parkiecie spędzili Rafał Niedzielski oraz Konrad Krupa i Patryk Staniek, a na parkiet nie wybiegł Błażej Potocki. Bramkarz Szczypiorna był z kolegami i przed meczem odebrał również statuetkę dla najlepszego zawodnika pierwszej części sezonu, którego wybrali kibice na oficjalnej witrynie klubu. Swoje problemy miał również Krzysztof Mistak, który po meczu przyznał, że jego podopieczni odbyli tylko dwa treningi przed przyjazdem do najstarszego miasta w Polsce.

Nie najlepszą dyspozycję obu ekip było widać już po pierwszych minutach gry. Brakowało skuteczności i pomysłu na grę. Swoje cegiełki do niskiego zwycięstwa dokładali bramkarze. Po stronie gospodarzy Mikołaj Krekora, a w barwach Szarych Wilków wyśmienicie radził sobie Tomasz Wasilewicz. Szczególnie drugi z nich, popularny "Misiek", był fetowany przez grupkę przyjezdnych fanów. Dobra dyspozycja golkiperów spowodowała, że grali oni niemal pełne 60 minut pojedynku. Zostali zmienieni tylko przy jednym z rzutów karnych.

Takie pochwały nie pojawiały się zbyt często pod adresem ofensywnie usposobionych graczy. Do przerwy kibice w Kalisz Arenie oglądali jedynie 21 trafień. Przez pierwsze piętnaście minut żaden z zespołów nie był w stanie wyjść na chociażby dwie bramki przewag. Dopiero trzy kolejne rzuty ŚKPR, autorstwa Bartosza Żubrowskiego i Marka Mrugasa dały prowadzenie świdniczanom 7:9. Bruno Budrewicz zdołał przemówić do rozsądku swoich podopiecznym i tuż przed przerwą to MKS miał dwa trafienia więcej. Przed syreną zapraszającą na przerwę mógł, a nawet powinien, mieć trzy. Ostatnia akcja należała do gospodarzy, kiedy jeden z rywali stracił piłkę w ataku. Mariusz Kuśmierczyk pospieszył się z rozegraniem, co zrodziło kolejną stratę, którą bezlitośnie wykorzystał Mrugas.

- To jest skandal! - krzyczał wielokrotnie trener Budrewicz podczas pierwszych trzydziestu minut oraz tuż po końcowej syrenie. Chodziło mu o pracę sędziów, którzy w jego opinii nie wywiązywali się należycie ze swojej roli. Pretensje miały obie ze stron. Najwięcej zastrzeżeń mieli jednak kibice. Czarę goryczy przelała sytuacja z 38. minuty gry, kiedy to mecz został przerwany. Arbitrzy nakazali przerwę, podczas której delegat wymógł na kibicach ze Świdnicy... oddanie megafonu. Goście łapali się za głowy, ale Piotr Kijek zdołał zapanować nad sytuacją i zaapelował do swoich fanów, aby poszli na kompromis.

Sytuacja wyraźnie podziałała mobilizująco na ŚKPR, który tuż po incydencie zdołał po raz pierwszy wyjść na prowadzenie. Sytuacja na parkiecie zmieniała się jak w kalejdoskopie, ale stroną dominującą byli przyjezdni. To oni wychodzili na dwubramkowe prowadzenia, by później dać się dogonić. Tak był odo stanu 22:22 i 51. minuty meczu. Wówczas swoje "pięć" minut mieli gospodarze, którzy za sprawą trafień Michała Krygowskiego i Łukasza Siega prowadzili 24:22. Taka zaliczka nie wystarczyła do zwycięstwa.

Tuż przed rozpoczęciem ostatniej minuty gry wyrównał Kijek. Kaliszanie mieli jeszcze piłkę, ale zaczęli się gubić. W trudnej chwili odpowiedzialność na swoje barki postanowił wziąć grający drugi trener, Maciej Nowakowski. Dwadzieścia sekund przed końcem trafił, ale błyskawicznie o czas poprosił trener Mistak. Zaryzykował i zagrał siódemką w polu. Opłaciło się, bowiem na 4,4 sekundy przed końcem wynik ustalił Mateusz Piędziak.

Trener Budrewicz jeszcze długo nie mógł uwierzyć w to, co się stało, jednak podkreślił, że jego zespół rozegrał bardzo dobre zawody. - Szacunek szczególnie dla tych chłopaków, którzy byli z nami mimo choroby, a Konrad Krupa grał nawet z gorączką - przyznał. To nie zmienia faktu, iż ekipy z Kalisza i Świdnicy po raz drugi w tym sezonie podzieliły się punktami.

MKS Szczypiorno Kalisz - ŚKPR Świdnica 25:25 (11:10)

MKS: Krekora, Adamczak - Niedzielski 5 (4/4), Kuśmierczyk 5, Nowakowski 4, Stefański 3, Krupa 3, Krygowski 2, Sieg 2, Kobusiński 1, Adamski, Staniek, Salamon, Klara. Karne: 4/4 Kary: 4 min

ŚKPR: Wasilewicz, Olichwer - Mrugas 8 (3/3), Żubrowski 3, Piędziak 3, Szuszkiewicz 3, Kijek 3, Rutkowski 3, Orzłowski 1, Pułka 1, Rogaczewski, Marciniak, Brygier. Karne: 3/3 Kary: 8 min

Sędziowali: Gorzelańczyk, Kuliński (Łódź)

Źródło artykułu:
Komentarze (3)
avatar
PyraZPolaCebuli
27.01.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Łodzianie jacyś. o dopisali w relacji...  
avatar
Asha88
26.01.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Chociaż jest ten punkt. Kto tam sędziował?  
avatar
PyraZPolaCebuli
26.01.2013
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Tak jak pisałem pod zapowiedzią całej kolejki - murowany horror w Kaliszu stał się faktem. Ale to co dzisiaj robili sędziowe to była masakra, ale chyba wszystko przebił pan obserwator, który ew Czytaj całość