Bogdan Kowalczyk: To było jałowe granie
Azoty Puławy po dziwnym meczu uległy we własnej hali MMTS-owi Kwidzyn 28:32 i szanse na rozstawienie w fazie play-off mają już tylko teoretyczne.
Kamil Kołsut
Środowe spotkanie przebieg miało cokolwiek dziwny. Gospodarze w pierwszej części gry zdominowali przebieg boiskowych wydarzeń, spokojnie kontrolowali wynik, w pewnym momencie prowadzili już nawet 21:14. Finałowe minuty należały jednak do kwidzynian, którzy ostatecznie zdołali przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. - Pierwszą połowę zagraliśmy fantastycznie zespołowo - tłumaczy trener Azotów, Bogdan Kowalczyk. - Były podania i do skrzydła, i do koła, poprzez wspólne działanie wypracowywaliśmy czyste pozycje. Po przerwie nic z tego już nie wychodziło, nie potrafię sobie tego wytłumaczyć - rozkłada bezradnie ręce doświadczony szkoleniowiec.
Od 42. minuty gospodarze rzucili tylko pięć bramek, przyjezdni do siatki trafiali za to aż czternaście razy. - To, co graliśmy w pierwszej części gry, obowiązuje u nas zawsze - zaznacza Kowalczyk. - Zachęcałem zawodników do wspólnego grania i nie rozumiem, dlaczego nie realizowaliśmy tych założeń także po przerwie. Wielokrotnie zwracałem uwagę na różne aspekty, gracze byli jednak rozkojarzeni, niespecjalnie reagowali. Nie jestem w tej chwili w stanie tego wyjaśnić, będę musiał obejrzeć ten mecz na video. Każdy z zawodników chciał, taki Grzesiek Gowin podjął parę razy ryzyko, które było ponad miarę - nie powinien tego robić - ciągnie Kowalczyk.
Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.