Derbowy horror - relacja z meczu Zgoda Ruda Śląska - Ruch Chorzów

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Powoli tradycją zaczyna być fakt, że mecze derbowe pomiędzy Zgodą a Ruchem dramatyzmem dorównują najlepszym obrazom Alfreda Hitchcock'a. Nie inaczej było i tym razem!

Po ostatnich derbach rozegranych w Chorzowie, gdzie górą okazały się gospodynie, oczekiwania kibiców były wysokie. Dodatkowego smaczku dodawał fakt, że pojedynek obu drużyn zaplanowano już na inaugurację sezonu.

Pierwsza połowa meczu bardzo wyraźnie pokazała, że to dopiero początek sezonu. Liczne błędy z obu stron, nieprzygotowane i nieprecyzyjne rzuty wywoływały frustracje u szczelnie wypełniających bielszowicką halę kibiców. W 12 min. Zgoda po dwóch trafieniach Cebuli wyszła na prowadzenie 8:5 i wydawało się, że gospodynie zaczną grać swoje. Jednak kilka minut później nastąpił niespodziewany zwrot akcji. Niebieskie zaczęły szybciej poruszać się na boisku co zaskoczyło podopieczne Dariusza Olszewskiego na tyle mocno, że pozwoliły przyjezdnym przejąć inicjatywę. To co działo się przez ostatnie 10 minut pierwszej części można podsumować jednym słowem - masakra! 8 bramek podopiecznych Janusza Szymczyka, przeciwko ledwie jednemu trafieniu Kaczyńskiej było swoistym nokautem dla gospodyń, które schodziły do szatni przy wyniku 11:15 na korzyść niebieskich.

Początek drugiej połowy spotkania, znów należał do przyjezdnych, które odskoczyły na 6 bramek i wydawało się, że jest już po meczu. Rudzianki wydawały się nie mieć pomysłu na grę, która w dalszym ciągu była chaotyczne i nerwowa. Ale jak na prawdziwe derby przystało kibice doczekali się kolejnego zwrotu akcji. 12 minut przed końcem spotkania Zgoda prowadzona przez rozgrywające dobre zawody Agatę Cebulę i Marzenę Paszowską (dawniej Obruśnik) rzuciła się do odrabiania strat. Tym razem to chorzowianki stały jak zahipnotyzowane nie mogąc powstrzymać rozpędzonych gospodyń. Trener Szymczyk szalał na ławce jednak i to nie przynosiło skutku. Z wyniku 21:25 zrobiło się 27:25 na 4 minuty przed zakończeniem spotkania. Chwilę wcześniej z parkietu wyleciała ukarana czerwoną kartką Marlena Lesik i wydawało się, że to gospodynie przechylą szalę zwycięstwa na swoją stronę. Jednak nic bardziej mylnego. Trafienie Natalii Szyszkiewicz i ekwilibrystyczna bramka Anny Pawlik pozwoliły przyjezdnym doprowadzić do remisu. Ostatnie kilkadziesiąt sekund spotkania to niesamowity tumult i bezpardonowa walka na parkiecie, jednak żadnej z drużyn nie udało się dołożyć jeszcze jednego oczka, które dawało upragnione zwycięstwo.

Niemniej jednak to spotkanie mimo wielu błędów i niedokładności pokazało, że derby to przede wszystkim walka, ambicja, a także szczęście, które tym razem podzieliło się równo po połowie dla każdej z drużyn. Warto wspomnieć o uroczystości, która miała miejsce tuż przed rozpoczęciem spotkania, kiedy to kibice, zawodniczki, trenerzy i działacze żegnali Ludwika Biegasika znakomitego trenera związanego zarówno z chorzowskim Ruchem, z którym zdobywał Mistrzostwa Polski jak i z bielszowicką Zgodą, gdzie jeszcze do niedawna szkolił młode gwiazdy polskiego szczypiorniaka. Pan trener kończy swoją trenerską przygodę, uwieńczoną wieloma sukcesami m.in. 6 tytułów mistrzowskich z Ruchem. Za wszystko co zrobił pan dla śląskiego i polskiego handbalu dziękujemy!

Zgoda Bielszowice Ruda Śląska - KPR Ruch Chorzów 27:27 (11:15)

Zgoda: Łakomska; Muszioł - Kaczyńska 5; Gleń 1; Tarnowska; Sikorska 3; Cebula 7; Lipko 1; Krzymińska 2; Kucińska; Paszowska 7; Weselak 1; Świderska; Pałecka

Ruch: Wasiuk; Wąż - Brymerska; Jasińska 2; Krusberska 3; Radoszewska; Pawlik 8; Wawrzyńczyk; Lesik 3; Szyszkiewicz 6; Sęktas 3; Sucheta; Rodak; Rzeszutek

Sędziowie: Schiwon i Toczyński (obaj Zabrze)

Przebieg meczu: 0:1, 1:1, 1:2, 2:2, 3:2, 3:3, 4:3, 5:3, 5:4, 5:5, 6:5, 7:5, 8:5, 8:6, 8:7, 9:7, 10:7, 10:8, 11:8, 11:9, 11:10, 11:11, 11:12, 11:13, 11:14, 11:15/11:16, 12:16, 12:17, 12:18, 13:18, 14:18, 14:19, 15:19, 16:19, 16:20, 17:20, 18:20, 18:21, 19:21, 19:22, 19:23, 20:23, 21:23, 21:24, 21:25, 22:25, 23:25, 24:25, 25:25, 26:25, 27:25, 27:26, 27:27.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)