Polak poleciał do Indii. Od czterech miesięcy nie może wyjść z hotelu

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images /  Pacific Press / Ariel Borysiuk od czterech miesięcy żyje w indyjskiej
Getty Images / Pacific Press / Ariel Borysiuk od czterech miesięcy żyje w indyjskiej
zdjęcie autora artykułu

- Przyleciałem z Warszawy i jestem zamknięty w hotelu. Żaden piłkarz Indian Super League nie ma prywatnego życia. Wszyscy jesteśmy umieszczeni w "bańce" - mówi Ariel Borysiuk, zawodnik indyjskiego Chennaiyin FC.

W tym artykule dowiesz się o:

Z ponad 33 mln potwierdzonych przypadków i blisko pół milionem zgonów Indie są jednym z najmocniej dotkniętych przez COVID-19 krajów świata. Według "The Times of India", w samym tylko Chennai, siedmiomilionowym mieście na wschodnim wybrzeżu Indii, w którym od września mieszka Ariel Borysiuk, w piątek stwierdzono 4531 nowych zakażeń koronawirusem.

- Ludzie tutaj bardzo boją się koronawirusa i dlatego jako zawodowi piłkarze zostaliśmy odcięci od życia codziennego - tłumaczy 12-krotny reprezentant Polski, były gracz m.in. Legii Warszawa, Lechii Gdańsk, Jagiellonii Białystok czy 1.FC Kaiserslautern. - Ale nie będę robił z siebie męczennika i narzekał. Byłem w pełni świadomy, jak będzie wyglądało moje życie. Trenuję, gram, zarabiam dobre pieniądze - dodaje 30-latek.

Paweł Gołaszewski, "Piłka Nożna": Jak wygląda życie w Indiach? Ariel Borysiuk, 12-krotny reprezentant Polski, piłkarz Chennaiyin FC:

Nie mam zielonego pojęcia. W Chennai nawet nie byłem, znam je tylko ze słyszenia. Przyleciałem z Warszawy i jestem zamknięty w hotelu. Żaden piłkarz z ISL nie ma prywatnego życia, wszyscy jesteśmy umieszczeni w "bańce" i możemy przemieszczać się jedynie na treningi oraz mecze. Jestem w Indiach od 15 września i do końca trwania ligi nie mogę opuszczać hotelu. Trzy tygodnie temu klub zrobił wyjątek i zabrał nas na kilka godzin nad morze, abyśmy zmienili otoczenie choć na chwilę. Ludzie tutaj bardzo boją się koronawirusa i dlatego jako zawodowi piłkarze zostaliśmy odcięci od życia codziennego. Populacja jest olbrzymia, więc ryzyko zakażenia się jest bardzo duże. Wszystkie mecze gramy w jednym mieście - na trzech stadionach w Goa. Wiedziałem, na co się piszę. Przed podpisaniem kontraktu zostałem poinformowany, jak będę funkcjonować.

ZOBACZ WIDEO: Co oni zrobili?! Takiego rzutu wolnego jeszcze nie było

Z rodziną się w ogóle widujesz?

Tylko na kamerce. Otrzymaliśmy co prawda zgodę, aby rodzina przyleciała w odwiedziny na kilka dni, ale na razie z tego nie skorzystaliśmy. Nasz hotel to też nie jest sześciogwiazdkowa rezydencja, w której rodzina czułaby się swobodnie. Mamy basen, siłownię, czyli podstawowe rzeczy, ale ten obiekt nie jest zbyt duży. Podjęliśmy decyzję, że do końca kontraktu zostanę w Indiach sam. Czas leci w miarę szybko, przyleciałem tu trzy i pół miesiąca temu, a do końca rozgrywek pozostały już tylko trzy miesiące. Najgorszy był okres przygotowawczy, który trwał dwa miesiące. Po przylocie do Indii trafiłem na ośmiodniową kwarantannę i dopiero od 23 września rozpoczęliśmy treningi. Do końcówki listopada było ciężko, ale kiedy liga już wystartowała, mamy z górki. Gramy co trzy dni, czas szybciej leci.

Co robisz w czasie wolnym?

Trochę dzień świstaka. Po śniadaniu idę na siłownię, później mamy obiad, drzemkę, trenujemy codziennie o 16, kolacja, czas dla rodziny i telewizja. Obok mnie pokój ma Łukasz Gikiewicz, mamy polskie kanały, więc akurat wieczory zlatują bardzo szybko. Rano jest gorzej, różnica czasu w porównaniu z Polską powoduje, że kiedy u mnie jest południe, ludzie w Polsce dopiero wstają do pracy.

Dzięki Gikiemu jest sporo łatwiej?

W zasadzie osiemdziesiąt procent wolnego czasu spędzamy razem. Święta były dla mnie trudne, pierwszy raz byłem tak daleko od rodziny, więc wspieraliśmy się w tym czasie. Przy okazji świąt, połączyłem się z rodziną na wideorozmowie, zająłem najwyższe miejsce przy stole, aby każdego widzieć. Mam czworo rodzeństwa, każdy ma dzieci, więc możesz sobie wyobrazić, ile ludzi zjeżdża się do domu rodzinnego.

Dlaczego w Indiach gracie cały czas co trzy dni?

Kalendarz mamy bardzo napięty, liga zaczęła się miesiąc temu, a już rozegraliśmy dziesięć spotkań. Gramy w zasadzie co chwilę, ostatnia kolejka jest zaplanowana na początek marca, więc mecze są ułożone co trzy, cztery dni. Napięty terminarz ma związek z tym, że za rok zaplanowany jest mundial, więc kolejny sezon trzeba będzie rozegrać prawdopodobnie wcześniej. Nie wiem jednak, jak ma to dokładnie wyglądać. I też nie wiem, co będzie ze mną, ponieważ mam kontrakt do końca marca. Klub ma klauzulę, z której może skorzystać i zatrzymać mnie na kolejny rok, ale na razie nie wybiegam tak daleko w przyszłość.

Z Indian Super League nikt nie spada?

Nie ma czegoś takiego jak spadek. Liga funkcjonuje na podobnych zasadach jak Major League Soccer - jest jedenaście klubów, ale w przyszłym roku ta liczba ma wzrosnąć. Po sezonie zasadniczym nie ma także mistrza kraju. Każdy stawia sobie za cel miejsce w pierwszej czwórce, która na koniec gra w play-offach i dopiero wtedy zostaje wyłoniony mistrz.

Jakim klubem jest Chennaiyin?

Jednym z najpopularniejszych w Indiach. Tegoroczny sezon jest dopiero ósmym, kiedy ISL ma swoje rozgrywki. Do tej pory mój zespół dwukrotnie sięgał po mistrzostwo kraju, a w historii lepsze jest tylko Atletico de Kolkata, które ma trzy tytuły. Chcemy w tym sezonie zmazać plamę z poprzedniego, nieudanego, kiedy udało się wygrać tylko trzy z dwudziestu spotkań.

Liga indyjska jest silna?

W porównaniu z ligą polską jest dużo słabsza. W Ekstraklasie gra się bardziej fizycznie, więcej się biega, piłkarze chętniej wchodzą w kontakt z rywalem. Duży wpływ mają na to limity obcokrajowców. Na boisku może przebywać tylko czterech piłkarzy spoza Indii. Tutejsza reprezentacja nie jest zbyt silna, więc wprowadzili przepis, aby promować i rozwijać miejscowych zawodników. Ostatnio kilka spotkań grałem jako środkowy obrońca i z reguły miałem przeciwko sobie obcokrajowca. Kluby w Indiach mają taką politykę, że skoro mogą mieć w kadrze ograniczoną liczbę piłkarzy spoza kraju, stawiają głównie na graczy ofensywnych. Za nimi trzeba się nabiegać, więc nie ma mowy, że stanę w obronie i się nie spocę. Choć gdyby limit nie obowiązywał, ISL byłaby silniejsza.

A jak wyglądają sprawy finansowe?

Nie narzekam na zarobki, choć słyszałem, że niektóre kluby płacą jeszcze więcej niż mój. Kontrakt mam bardzo dobry, nie ma co tego ukrywać. W Polsce mógłbym liczyć na podobną pensję tylko w trzech topowych klubach.

Czyli finanse trochę rekompensują półroczne zamknięcie w hotelu?

Nie będę robił z siebie męczennika i narzekał, że siedzę sam w hotelu przez kilka miesięcy, bo byłoby to słabe. Podjęliśmy z rodziną decyzję, byłem w pełni świadomy, jak będzie wyglądało moje życie. Trenuję, gram, zarabiam dobre pieniądze.

W Indiach jest kilka znajomych twarzy w innych klubach?

Niedawno graliśmy z Mumbai City, mistrzem kraju, w którym gra Igor Angulo. Grałem na niego jako środkowy obrońca. Gola nam nie strzelił. W Odishy występuje Javi Hernandez, niegdyś zawodnik Cracovii, a jego trenerem jest Kiko Ramirez. W Goa natomiast gra Airam Cabrera.

Wiesz, że masz prywatnego fana w Indiach?

Jak to?

Na jednym z portali społecznościowych jest użytkownik, który zawsze ciebie wpisuje jako najlepszego piłkarza Chennaiyin po każdym spotkaniu.

Może ktoś z mojej rodziny się podszywa pod kibica? A tak serio, to bardzo miłe. Gram wszystkie mecze po 90 minut, sprawia mi to wielką frajdę. W moim przypadku przerwa pomiędzy dwoma oficjalnymi spotkaniami wyniosła pół roku - w maju skończyliśmy rozgrywki w Polsce, a pod koniec listopada wystartowała dopiero liga w Indiach.

Były inne opcje latem?

Miałem ofertę z ligi polskiej, ale odmówiłem, wolałem poczekać. W sierpniu pojawiły się Indie, poważne ligi już wystartowały i dlatego zdecydowałem się na ten ruch. Nie chciałem zostać na lodzie. W wakacje skończyłem 30 lat, a rynek dla zawodników w tym wieku jest coraz trudniejszy. Każdy chce młodszych piłkarzy, aby jeszcze w przyszłości na nich zarobić . Mimo wszystko nie żałujesz przeprowadzki na drugi koniec świata.

Tak jest! Nie żałuję tego ruchu. Zwróć uwagę, Maciek Makuszewski, mój serdeczny przyjaciel i bardzo dobry piłkarz, do dzisiaj nie znalazł nowego klubu. Takie są dzisiaj realia, zawodnicy po trzydziestce mają w dobie pandemii jeszcze trudniej. Mogłem poczekać, może ktoś by się zgłosił, ale było też ryzyko, że znalazłbym się w podobnej sytuacji do Maćka. Zaryzykowałem i jestem z tego zadowolony.

Długo się zastanawiałeś nad podpisaniem kontraktu w Indiach?

Umowę podpisałem w sierpniu, oferta przyszła w lipcu. Zastanawiałem się trzy tygodnie, liczyłem, że może trafi się jeszcze jakaś poważna propozycja z Europy, ale nadeszła tylko z jednego klubu Ekstraklasy i właśnie z Indii. Zdecydowałem się na wyjazd do indyjskiej bańki.

Jesteś zadowolony z przebiegu kariery?

Dziewięćdziesiąt procent polskich piłkarzy czuje niedosyt, zastanawiając się nad karierą. Gdyby kilka lat temu ktoś mi powiedział, że w wieku 30 lat będę grał w Indiach, to bym nie uwierzył. Myślałem, że będę występował w fajnej lidze europejskiej, może nie w Lidze Mistrzów, ale w ciekawym, dobrym sportowo miejscu. Pięć lat temu zdobywałem mistrzostwo Polski z Legią Warszawa, cztery lata temu byłem zawodnikiem klubu z Championship, ale życie potoczyło się swoim torem. Wydawało się, że Sheriff Tyraspol będzie dla mnie dobrym rozwiązaniem i będę grał w europejskich pucharach, a musiałem wrócić do Polski. Podpisałem kontrakt z Jagiellonią Białystok, na początku grałem sporo, ale w drugim sezonie już znacznie mniej i trzeba było szukać czegoś innego. Ostatecznie wylądowałem w Indiach, widocznie tak musiało być. Nie mam jednak prawa ani żadnego powodu, aby narzekać na miejsce, w którym dzisiaj gram w piłkę. Mogło być znacznie gorzej.

Zagrasz jeszcze kiedyś w Ekstraklasie?

Nie mam pojęcia, co będzie w lipcu. Na dzisiaj mam kontrakt w Indiach, w marcu wrócę do Polski i będę myślał co dalej.

Źródło artykułu:
Komentarze (6)
avatar
Irian76
9.01.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
A kto ci tam kazał jechać??? Nie płacz tylko bierz na klatę swoje głupie decyzje może następnym razem do uczciwej roboty się zabierzesz zamiast zgrywać pożera!!!  
avatar
Rycho33
8.01.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
a po kiego tam poleciał? to niech siedzi  
avatar
Obserwator1983
8.01.2022
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Po cholerę tam pojechał?  
avatar
MarioStefan
8.01.2022
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
To jest piłkarz TOP54 Biała Podlaska !!!!!!!!!!!!!  
avatar
Jerzy Nowacki
8.01.2022
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Turbany grają w nogę?