Jagiellonia Białystok przełamała niemoc, ale trener wyliczał mankamenty
- Paradoks polega na tym, że bardziej byłem zadowolony z gry, kiedy graliśmy po jedenastu - powiedział trener Ireneusz Mamrot po meczu Jagiellonii Białystok z Wisłą Kraków (3:1).
Drużyna z Podlasia miała ułatwione zadanie, ponieważ już od 9. minuty grała z przewagą jednego zawodnika. Tymczasem jej szkoleniowiec zaskoczył swoją opinią. - Paradoks polega na tym, że bardziej byłem zadowolony z gry, kiedy graliśmy po jedenastu - zaznaczył.
- Może nie stworzyliśmy sobie wielu sytuacji w tych pierwszych fragmentach spotkania, ale dosyć płynnie przechodziliśmy do przodu i stosowaliśmy dobry pressing. To właśnie świetne zachowanie naszej trójki ofensywnej spowodowało, że przeciwnik po naszym dobrym nacisku grał w dziesiątkę. Po czerwonej kartce rywala przez 20 minut graliśmy jednak bardzo nerwowo, niedokładnie i niecierpliwie. Zamiast pograć piłką notowaliśmy dużo strat i niedokładnych podań. Dopiero od momentu zdobycia pierwszej bramki zaczęliśmy prezentować się lepiej - dodał 50-latek.
ZOBACZ WIDEO: Wróciły najlepsze czasy Barcelony. To zasługa piłkarekJagiellonia w pierwszej części meczu z Wisłą nie zaprezentowała się najlepiej i nie tylko wynik mógł rozczarowywać widzów zgromadzonych na Stadionie Miejskim w Białymstoku. Nastroje zmieniły się jednak po przerwie. - W drugiej połowie mieliśmy większą inicjatywę i wykreowaliśmy więcej okazji do zdobycia gola - zauważył Mamrot.
Koniec końców 50-latkowi daleko było do pełni satysfakcji. Oprócz nie do końca zadowalającej skuteczności znalazł też inne mankamenty w grze podopiecznych. - Sprowokowaliśmy dwie sytuacje rywalom. Obie były spowodowane naszym brakiem komunikacji, to na pewno zawiodło - wyliczył.