Ireneusz Mamrot wraca w rodzinne strony. Nie ma tam dobrych wspomnień
Jagiellonia Białystok zagra na wyjeździe ze Śląskiem Wrocław. To rywal, który najmocniej zalazł za skórę trenerowi Ireneuszowi Mamrotowi podczas poprzedniej pracy z podlaskim zespołem.
50-latek nie ma szczęścia w grze z drużynami z rodzinnych stron, a najsłynniejszy dolnośląski klub może wręcz spędzać mu sen z powiek. Zresztą po zakończeniu pierwszej przygody z zespołem z Podlasia (2017-19) nie krył, że to właśnie on najmocniej zalazł mu za skórę. - To z nim najsłabiej punktowaliśmy, a na dodatek przeciwko niemu nie graliśmy swojego futbolu - powiedział w wywiadzie z WP SportoweFakty.
Statystyki obnażają jak duży problem miał Mamrot, gdy prowadził Jagiellonię w meczach ze Śląskiem. Choć w tamtym czasie ten zespół nie zachwycał i należał co najwyżej do średniaków PKO Ekstraklasy, to w pięciu meczach jego podopieczni zdobyli z nim jedynie 2 punkty i zdobyli zaledwie dwie bramki!
ZOBACZ WIDEO: Gwiazdor Bayernu dał prawdziwy popis! Lewandowski i koledzy dumniObecnie sytuacja jest nieco inna niż w tamtym okresie. Śląsk jest wyżej w tabeli od Jagiellonii, a poprzednie sezony również ukończył na lepszych miejscach i to on będzie faworytem. Wydaje się więc, że przełamanie negatywnej serii będzie jeszcze trudniejsze. Nadzieję daje jednak to, że drużyna prowadzona przez Jacka Magierę jest w gorszym momencie. - Nie zgadzam się z tym. Wasza ocena oparta jest zawsze na wynikach, a dla mnie dołek w zespole jest kiedy ten gra słabiej i nie stwarza sytuacji - podkreślił jednak Mamrot podczas ostatniej konferencji prasowej.
- My musimy przede wszystkim patrzeć na siebie i zwracałem na to uwagę swojej drużynie. Trzeba zupełnie inaczej zagrać niż na przykład w Szczecinie. To był spory materiał do przemyśleń i reakcji. Wynik zawsze jest sprawą otwartą, ale na boisko zawsze trzeba wychodzić aby wygrać i tego będę oczekiwał - zauważył dalej szkoleniowiec Jagi.