Rafał Kurzawa - powrót samotnika
Rafał Kurzawa od października czekał na "złoty strzał". Niewiele brakowało, a zginąłby od własnej broni. Reprezentant Polski po miesiącach treningów w samotności wraca do profesjonalnej piłki.
Chłopak z plecakiem
Trudno wytłumaczyć, dlaczego uczestnik ostatnich mistrzostw świata tak długo pozostawał bez klubu. Latem 2020 r., z własnej inicjatywy, rozwiązał umowę z francuskim Amiens SC. Do tego rozstał się z agentem i czekał na oferty. Rzucił się na głęboką wodę licząc, że samodzielnie szybko to załatwi. Trudno było mu bowiem oszukać naturę. Kurzawa nie jest rekinem biznesu potrafiącym sprzedać zimą śnieg w górach. To raczej człowiek bardzo skryty w sobie.
Już w Górniku Zabrze dało się to zauważyć. Po jednym z meczów ligowych Kurzawa z grupką innych zawodników przyszli na luźniejsze spotkanie z prezesami klubu i ludźmi z trybuny vip. Piłkarz pojawił się w sali bankietowej z plecakiem na plecach i ustawił się z boku. Część gości nie rozpoznała nawet, że jest piłkarzem.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: można oglądać w nieskończoność. Piękny gol Roberta Lewandowskiego na treninguKiedyś Erik Grendel, były gracz Górnika, powiedziało o zawodniku: - Rafał rzadko wychodzi z domu. No, chyba, że do ogródka - stwierdził. Na pytanie jednego z trenerów, którą nogą zawodnik radzi sobie lepiej, Kurzawa ledwo otworzył usta. - Obojętnie którą - wydusił.
- Lubi ciszę i spokój. Nie za bardzo obnosi się z tym, że jest piłkarzem. Nie bryluje w mediach społecznościowych, nie pcha się przed szereg. On sobie z tyłu czeka - opowiadał nam o piłkarzu Łukasz Milik z akademii Górnika. Pokazuje to tylko, że z takimi cechami charakteru i przysposobieniem do życia zawodnik miał z góry trudniej szukając drużyny na własną rękę.
Trudny temat
Kurzawa od października czekał być może na "złoty strzał". Dlatego odrzucał propozycje zespołów z Turcji i Grecji oraz polskich drużyn - między innymi Wisły Kraków i Górnika Zabrze. Klub ze Śląska, w którym Kurzawa się wypromował, wyciągał do zawodnika rękę kilkukrotnie. Nawet teraz, w ostatnich dniach. Piłkarz długo nie chciał przystać na warunki proponowane przez Górnika, ale w końcu powiedział "tak". I wtedy ofertę zabrzan przebił lider ekstraklasy.
Kurzawa mieszkał ostatnio w rodzinnych stronach. W okolice Kępna wrócił z zamiarem przeczekania okresu posuchy, ale został na prawie pół roku. Mieszkał z rodziną w domu żony, blisko rodziców. Ojciec Aleksander Kurzawa widział, jak syn dusi się w tej sytuacji. Rafał nie mówił mu, co zamierza, a Kurzawa senior martwił się losem syna. Nawet subtelne podchody ojca, który podpytywał piłkarza o dalszą przyszłość, wywoływały niezręczną ciszę.
- Czasem obejrzymy mecz zagranicznej ligi, ale jak pytam, co z nim dalej, krzywi się. Widzę, że boli go ta sytuacja, męczy się - mówił nam Aleksander Kurzawa na początku tego roku. - Robi swoje treningi, to, czego nauczył się we Francji, w Danii i w Polsce. Odtwarza to. Chce być przygotowany, ciężko pracuje. Nosi go, tęskni za boiskiem - opowiadał ojciec piłkarza.
Nagły zjazd
Kariera pomocnika brutalnie wyhamowała. Dla profesjonalisty już sama przerwa w grze kończy się obniżką formy, o co dopiero brak treningów z drużyną. Kurzawa ma półroczną lukę w CV, a nie tak dawno wydawało się, że przygodę z futbolem zamieni w coś więcej. Piłkarz w momencie transferu do francuskiej ekstraklasy miał za sobą sezon życia. 18 asyst i dwa gole w 36 spotkaniach polskiej ligi. W rozgrywkach 2017-18 został uznany pomocnikiem sezonu ekstraklasy. W mistrzostwach świata 2018 pomógł uratować honor reprezentacji Polski. Asystował przy jedynym golu w wygranym meczu z Japonią (1:0). Wtedy chyba każdy spodziewał się, że Kurzawa zaistnieje w mocniejszej lidze.
Zawodnik miał też doświadczenie z trudniejszych okresów. Początkowo w Zabrzu skreślił go Adam Nawałka. To był 2012 rok, piłkarz myślał nawet o powrocie w rodzinne strony i rezygnacji z poważnej piłki. Trafił do II ligi do ROW-u Rybnik i półtora roku później wrócił do Górnika. Nawałka, już później jako selekcjoner, sięgnął po Kurzawę tuż przed mundialem i zabrał go na turniej. Niespodziewanie. Bliscy piłkarza zupełnie się tego nie spodziewali. Aleksander Kurzawa dowiedział się o powołaniu syna oglądając konferencję prasową w telewizji i mocno się wzruszył.
Polski "mistrz asyst", który lewą nogą mógłby wiązać krawaty, nie przebił się w Ligue 1. Rodzina piłkarza tłumaczy, że najpierw trener Amiens jedno zawodnikowi powiedział, a następnie odstawił go od drużyny. - Kazali mu poprawić szybkość, a gdy to zrobił, trener zapewniał, że ponownie dostanie szansę. Później syn znalazł się w rezerwach. Nie rozumieliśmy tego - tłumaczył ojciec piłkarza. Kurzawa był w tamtym okresie dwukrotnie wypożyczany do Danii (najpierw do FC Midtjylland później do Esbjerg fB), gdzie prezentował się nieźle. Ostatni mecz o punkty Kurzawa rozegrał jednak na początku lipca 2020 roku.
Ciśnienie zeszło
Pogoń jest dla piłkarza wyzwaniem. Trener Kosta Runjaić przykłada dużą wagę do przygotowania fizycznego. Pytanie, w jakiej formie jest obecnie Kurzawa i ile trenerzy "Portowców" będą musieli na niego czekać. Otoczenie zawodnika gwarantuje, że w połowie marca Kurzawa powinien być gotowy w stu procentach do gry. Wyniki badań wydolnościowych w Szczecinie miał dobre.
Zawodnik trafił do ambitnego projektu. Oprócz Górnika kontaktowały się z nim inne polskie drużyny - Podbeskidzie Bielsko-Biała i Jagiellonia. Kurzawa postawił na aktualnego lidera ekstraklasy. Pogoń to klub poukładany, który dobrze płaci i wkrótce otworzy nowoczesny stadion. W Zabrzu decyzją piłkarza, delikatnie mówiąc, są mocno rozczarowani. Zawodnik był już po słowie ze swoją byłą drużyną. - Szkoda słów. Takie zachowanie po prostu nie przystoi - usłyszeliśmy z klubu.
- Dobrze, że skończył się już ten galimatias - komentuje Aleksander Kurzawa. - Rozmawiałem z synem po podpisaniu umowy, był zadowolony. Zeszło z niego ciśnienie. Nasze rozmowy o piłce będą teraz prostsze. Czekamy na debiut syna w nowych barwach - komentuje ojciec zawodnika.
Podpisać się na górze
Teraz wszystko zależy od pomocnika. Kiedyś, występując jeszcze w Górniku, Rafał Kurzawa nie chciał złożyć autografu na górze koszulki (pisał o tym "Przegląd Sportowy"). Stwierdził, że w tym miejscu "podpisują się prawdziwi piłkarze" i on może jedynie zrobić to gdzieś pod spodem. Po latach pewnie znów by się zawahał, ale ma atuty, by potrwało to tylko chwilę.
Rafał Kurzawa - czekając na telefon
Mistrz asyst zaczynał na podwórku