Chciałem zagrać z Romą - rozmowa z Arielem Borysiukiem, piłkarzem Legii Warszawa

Broendy Kopenhaga, najbardziej medialny zespół piłkarski w Danii, na który legioniści mogą trafić w trzeciej rundzie eliminacyjnej do Ligi Europejskiej na pewno jest drużyną w zasięgu piłkarzy z Łazienkowskiej. Nie był to jednak wymarzony rywal dla legionistów. - Ja akurat wolałbym pojechać do Włoch - powiedział Ariel Borysiuk, pomocnik Legii.

Marcin Frączak
Marcin Frączak

Marcin Frączak: W ostatnim meczu sparingowym Legia wygrała 2:0 z Wisłą Płock. Jak pan ocenia postawę zespołu w tym spotkaniu?

Ariel Borysiuk: Wygraliśmy 2:0, ale nie tylko z wyniku możemy być zadowoleni. Kilka naszych akcji wyglądało naprawdę całkiem fajnie. Pokazaliśmy, że drugi skład Legii też potrafi grać w piłkę. Od początku do końca kontrolowaliśmy wydarzenia na boisku, choć trzeba przyznać, że w drugiej połowie Wisła kilka razy nam zagroziła. Zagraliśmy jednak na zero z tyłu, to na pewno powód do zadowolenia. Fajnie, że bramkę strzelił Marcin Mięciel. Mam nadzieję, że będzie to dla niego bodziec do osiągnięcia jeszcze lepszej dyspozycji.

Legia wygrała 2:0, ale wasza gra mogła momentami trochę niepokoić. Wisła kilka razy była bliska strzelenia gola!

- W drugiej połowie w nasze szeregi wkradło się rozprężenie i Wisła chciała to wykorzystać. Na szczęście dla nas zespół z Płocka nie okazał się skuteczny. Cóż, czasami tak bywa. Nie wystarczy mieć dogodną okazję, jeszcze trzeba ją wykorzystać.

W trzeciej rundzie eliminacyjnej do Ligi Europejskiej Legia najprawdopodobniej zagra z Broendby Kopenhaga. Czy jest pan zadowolony z tego losowania?

- Mamy jeszcze w czwartek rewanż z Olimpi Rustavi. Dopiero później będziemy myśleli o następnej rundzie. Broendby kiedyś było bardzo dobrym zespołem, teraz nawet nie wiem kto tam występuje. Dopiero za kilka dni będziemy analizowali grę naszego kolejnego przeciwnika.

Broendby na pewno jest w zasięgu Legii, tyle, że trzeba pokazać się ze zdecydowanie lepszej strony niż w meczu z Olimpi!

- To było nasze pierwsze spotkanie o stawkę, dlatego jeszcze nie wszystko wychodziło nam tak jak należy. Tak naprawdę to jeszcze trochę jesteśmy w okresie przygotowawczym, to był dopiero nasz pierwszy oficjalny mecz w tym sezonie. Jesteśmy spokojni o swoją dyspozycję, o nasza formę, która niebawem będzie jeszcze bardziej rosła.

Na kogo chciał pan trafić w trzeciej rundzie eliminacji do Ligi Europejskiej? Czy miał pan jakiegoś wymarzonego rywala?

- Chciałem zagrać z Romą. Ten rywal mi najbardziej odpowiadał. Bardzo chciałem pojechać do Włoch. Cóż, nie udało się.

A Austria Wiedeń? Legia w ostatnich latach przegrywała z nią w pucharach. Może pora na rewanż?

- Austria? Czemu nie. Ja z tym zespołem spotykałem się tylko w sparingach. Może w kolejnych rundach się zmierzymy.

Polacy są przyzwyczajeni, że mistrzem Danii najczęściej jest właśnie Broendby. Skoro ten zespół nie wywalczył mistrzostwa Danii, to chyba nie jest obecnie nie wiadomo jak dobry. Jak pan myśli?

- Można się tak zastanawiać, ale poziom piłki strasznie się wyrównał. Teraz nie ma już słabych drużyn. Gdyby w spotkaniu z nami piłkarze Olimpi wykorzystali rzut karny, to mogłoby być niezbyt ciekawie. Nie możemy do żadnego meczu podchodzić z góry z przeświadczeniem, że jesteśmy zdecydowanie lepsi. To trzeba udowodnić na boisku.

Zawsze podkreślał pan, że lubicie się z Aleksandrem Vukoviciem. Brakuje go panu bardzo w Legii?

- Vuko już nie ma pół roku w Legii, więc zdążyłem się przyzwyczaić. Takie jest życie piłkarza, dziś gra w jednym klubie, a jutro w innym.

Utrzymuje pan z nim kontakt?

- Oczywiście. Często do siebie telefonujemy. Dalej jesteśmy przyjaciółmi, dalej też udziela mi wskazówek jak grać, jak się ustawiać.

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×