Mówili na mnie Napoleon - rozmowa z Tomasem Jirsakiem, pomocnikiem Wisły Kraków

Do Wisły przychodził jako młodzieżowy reprezentant Czech i nadzieja tamtejszej piłki. Kosztował ponad 700 tysięcy euro, co do dziś jest jednym z najwyższych transferów Białej Gwiazdy. Tomas Jirsak nie spełnił jednak pokładanych w nim nadziei. Do dziś nie wywalczył miejsca w podstawowym składzie krakowskiego zespołu. - Ale wciąż się nie poddaję. Nie czuję się gorszy niż Polacy - mówi Jirsak.

Sebastian Staszewski
Sebastian Staszewski

Sebastian Staszewski: Co stało się w meczu z Levadią Tallin? Tak słabej Wisły dawno nie widzieliśmy.

Tomas Jirsak: To się stało, że zagraliśmy słabo. Po prostu. Może sama gra tragicznie nie wyglądała, ale brakowało nam skuteczności. Mieliśmy dwie poprzeczki. Raz strzelał Andraż, raz Junior Diaz. Szkoda, bo powinniśmy takie spotkania wygrywać bez problemu.

Jeżeli Wisła męczy się z rywalem pokroju Levadii, jak mamy mówić o planach awansu do Ligi Mistrzów?

- Na pewno nie zagraliśmy tak jakbyśmy chcieli, ale czy już warto podnoście alarm? Niedawno zakończyliśmy zgrupowanie w Austrii. Czujemy jeszcze zmęczenie, więc spokojnie. Wierzę, że wszystko będzie dobrze.

Obóz przygotowawczy w Austrii oceniasz pozytywnie? Warunki w jakich trenowaliście do idealnych nie należały.

- Pogoda z pewnością nie była idealna, ale wszystko przebiegło dobrze. No i może boiska nie były przygotowane tak jak byśmy chcieli, ale to było spowodowane właśnie ulwami. Widocznie lepszej murawy klub nie mógł znaleźć. Nie narzekaliśmy tylko trenowaliśmy. Zanim sezon się rozkręci wszystko powinno być OK. Na zgrupowaniu wykonaliśmy naprawdę dobrą pracę i w sezonie powinniście to zobaczyć.

A ty? Czujesz, że przekonałeś wreszcie do siebie trenera Skorżę czy ponownie pozostanie ci siedzenie na ławce rezerwowych?

- Trener decyduje, kto gra. Dostosowuję się do decyzji szkoleniowca. Ja od siebie mogę powiedzieć tylko tyle, że jestem gotowy, aby grać od pierwszej minuty. Nie wiem czy mogę być liderem, ale jestem pewien, że nadaję się do tego, aby grać całe mecze.

Kiedy występowałeś w Teplicach wołali na ciebie "Napoleon". Coś z lidera jednak w tobie musi siedzieć.

- Faktycznie tak wołali. Ale nie przesadzajmy. Jak każdy zawodnik chce grać. A im będę grał więcej tym będę czuł się pewniej. Im człowiek pewniejszy tym może pokazać więcej swoich umiejętności i zalet. Mi pozostaje tylko czekać na szansę.

Jeżeli jednak nie udałoby ci się przebić do podstawowego składu Wisły odejście w zimowym bądź letnim okienku transferowym jest realne?

- Muszę brać pod uwagę taką możliwość. Nie mogę siedzieć czterech czy pięciu lat na ławce. Teraz chcę grać w Wiśle i to mój priorytet.

Do Wisły zgłaszali się już pierwsi chętni gotowi cię wypożyczyć?

- Pewne sygnały były. Trzeba jednak kontaktować się z dyrektorem Jackiem Bednarzem. Ja nie jestem upoważniony do udzielania konkretnych informacji. Ale jeżeli do dziś jestem w kadrze to chyba klub nie chce się mnie pozbywać.

Zespół z Krakowa wyłożył na twój transfer ponad 700 tysięcy euro. Coraz częściej pojawiają się głosy, że była to przepłacona inwestycja.

- Wiem, ale nie obrażam się. Ja tyle bym za siebie nie dał, ale Wisła chciała mnie kupić i tyle zapłaciła. Jeżeli chodzi o mnie to szybko dogadałem się odnośnie kontraktu i transfer został przeprowadzony. Mówi się, że jesteś wart tyle, ile ktoś za ciebie zapłaci. Ale nie spisujcie mnie jeszcze na straty. Nie pokazałem maksimum moich możliwości.

Ciężko będzie jednak to udowodnić. Wisła podpisała umowę z reprezentantem Polski Łukaszem Gargułą. Poza tym są jeszcze Radosław Sobolewski, Mauro Cantoro czy Junior Diaz, który również może grać na środku pomocy. Przebić się będzie bardzo ciężko.

- Nie czuję się gorszy od Polaków. Ani od Garguły ani od Sobolewskiego. Mauro i Junior to też klasa. Konkurencja jest wielka i to dobrze dla drużyny. Ja nikogo się nie boję. Będę walczyć. Wszyscy nie mogą biegać na boisku, ktoś musi siedzieć na ławce. Ale nie przestraszę się tego, że ktoś gra w kadrze swojego kraju. Poza tym do rozegrania będzie dużo spotkań. Liga, europejskie puchary i Puchar Polski.

Mówi się o tobie, że jesteś raczej typem samotnika. Chodzisz własnymi ścieżkami, przebywasz w wąskim gronie przyjaciół. Może to w pewnym sensie przeszkadza ci wygrać walkę o pierwszy skład.

- Dalej jestem spokojnym chłopakiem, ale nie jestem obok drużyny. A takie głosy się pojawiały. Mam taki charakter i nie da się tego zmienić. Wydaje mi się jednak, że na boisku nie widać tego. Nie raz atakowałem rywala wślizgiem i czasem go to zabolało. Nie boję się walki bark w bark i nie odstawiam nogi. A to, że lubię spokój to moja sprawa. Nie uznałbym tego za wadę.

Za to bardzo szybko nauczyłeś się języka polskiego.

- Wydaje mi się, że języki są bardzo podobne. Oczywiście, że są pewnie smaczki i zawiłości, które ciężko przeskoczyć, ale ja nie miałem z tym żadnych problemów. Jestem w Polsce dwa lata i jak widać dogadujesz się ze mną bez problemu (śmiech). Chciałem też szybko złapać kontakt z zespołem i dlatego przyłożyłem się mocno do nauki waszego języka.

W kadrze U-21 zagrałeś ponad 25 spotkań. Nie udało ci się jednak zadebiutować w seniorskiej reprezentacji twojego kraju.

- Niestety nie udało się. W pewnym momencie gazety pisały, że mam być powołany, ale nic z tego nie wyszło. Może w przyszłości?

Siedząc na ławce rezerwowych Wisły Kraków raczej nie powinieneś mieć złudzeń o powołaniu.

- Dlatego muszę wywalczyć sobie miejsce w podstawowym składzie a najlepiej pokazać się w europejskich pucharach. Gdybym pograł w Lidze Mistrzów może dostałbym szansę na występ w jakimś meczu towarzyskim Inni koledzy z młodzieżówki dostali, więc trochę szkoda, że ja zostałem pominięty.

Reprezentacja Czech przeżywa bardzo ciężkie chwile. Aż sześciu zawodników zostało zawieszonych za libację alkoholową z udziałem prostytutek. W eliminacjach do Mistrzostw Świata również nie idzie wam najlepiej. Wasze szansę na awans są, łagodnie mówiąc, małe.

- Mamy jednak nowego trenera i może teraz wszystko zacznie się układać. Mówi się o tym, że ci zawieszeni zawodnicy, oprócz Ujfalusiego, który sam zrezygnował, wrócą. Wszyscy wierzymy, że kryzys właśnie mija.

Nowy selekcjoner a równocześnie prezes Czeskiego Związku Piłki Nożnej, czyli Ivan Hasek to odpowiedni kandydat do ratowania reprezentacji przed klęską w el. do MŚ?

- Na pewno tak. W swojej karierze pokazał, że umiejętności trenerskie ma ponadprzeciętne. Dobrym kandydatem był też Karel Bruckner, który miał wrócić, ale nie udało się go namówić.

Jak oceniasz zatem szanse Czech na awans do przyszłorocznego Mundialu?

- Powiem dyplomatycznie, że jeszcze są. Ale każdy ma w tej grupie szansę na awans. I wy i Słowacy i Słoweńcy. Przy odpowiednich wynikach i Irlandia może awansować. Grupa jest bardzo wyrównana i na pierwsze odpowiedzi trzeba poczekać do września.

Korespondencja z Heiligenkreuz, Austria.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×