Koronawirus jak zderzenie z pociągiem. Atakuje też młodych i silnych

- Wiem, że kolejny pacjent otrzyma to samo leczenie co ja - napisał po wyjściu ze szpitala biegacz Edoardo Melloni. A bramkarz Pepe Reina mówi: - Jest tak, jakby przejechał po mnie pociąg. Koronawirus i COVID 19 męczą też młodych, silnych ludzi.

Jacek Stańczyk
Jacek Stańczyk
Edoardo Melloni Facebook / edo.melloni / Na zdjęciu: Edoardo Melloni
Zaraza, która opanowała świat nie jest tylko - jak się powszechnie sądzi - dla osób w podeszłym wieku. Owszem, one są najbardziej narażone na działanie koronawirusa SARS CoV-2 i choroby COVID-19. Ich organizmy są już osłabione, bo często zmagają się równolegle z innymi chorobami.

Polski Narodowy Fundusz Zdrowia na pytanie, kto jest najbardziej narażony na zarażenie koronawirusem odpowiada: "Każdy, choć najbardziej narażone na rozwinięcie się ciężkiej postaci choroby i zgon są osoby starsze, z obniżoną odpornością, które chorują na inne choroby, w szczególności przewlekłe (np. cukrzycę, choroby układu sercowo-naczyniowego, zaburzenia neurologiczne). Zachorowania wśród dzieci są bardzo rzadkie.

Koronawirus dla silnych i młodych

Bramkarz Pepe Reina ma 37 lat, jest mistrzem świata i Europy z reprezentacją Hiszpanii. Teraz gra w Aston Villi. Opowiada: - Miałem tego wirusa. Było inaczej, ciężko. Gorączkowałem, kaszlałem, nie mogłem normalnie oddychać. Czułem się jakby przejechał po mnie pociąg albo ciężarówka. To były naprawdę 2-3 ciężkie dni.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Szalenie trudna sytuacja w światowym sporcie. "Nie ma rozgrywek, nie ma kibiców, nie ma pieniędzy"

Co ciekawe, on nie miał przeprowadzonego testu, bo w Anglii test przeprowadzany jest dopiero po przyjęciu do szpitala z poważnymi zaburzeniami oddechowymi. - I ja popieram tę politykę, jest fair - mówi Reina, cytowany przez "The Sun". - Rozmawiałem z lekarzami i oni mi powiedzieli, że miałem objawy koronawirusa. Oczywiście nie było oficjalnego potwierdzenia, ale wiem że miałem COVID-19.

U brazylijskiego napastnika Jonathasa de Jesusa (gra w hiszpańskim Elche) zaczęło się od gorączki, potem przyszedł silny ból głowy. 31-letni piłkarz był przekonany, że ma zwykłą migrenę. - Zastanawiałem się jednak, dlaczego boli mnie też całe ciało - wspomina w rozmowie z brazylijskim "Globo Esporte".

Poszedł więc do lekarza, test wyszedł pozytywnie. - Moje ciało było słabe, szczególnie przez pierwsze trzy dni, gdy bardzo cierpiałem. Nie miałem na nic siły, pod prysznicem prawie zemdlałem. Nigdy wcześniej nie czułem takiego bólu. Ja jestem sportowcem i walczyłem z takim bólem. Wyobraźcie sobie, co czują osoby starsze. Ten wirus nie jest żartem - mówi.

Tak samo uważa 31-letni Cameron van der Burgh z RPA. To były pływak, mistrz olimpijski z Londynu i wicemistrz z Rio de Janeiro.

- Najgorszy wirus jaki mnie spotkał, męczył mnie dwa tygodnie. Jestem sportowcem, mam mocne płuca. Miałem wysoką gorączkę, kaszlu jeszcze nie mogę się pozbyć. Bardzo szybko się męczę, przejdę kawałek i jestem wyczerpany - opowiada.

Edoardo Melloni, 30-letni biegacz z Mediolanu cieszy się, że jeszcze żyje. Najpierw przyszła lekka gorączka 37,5 stopnia, do tego pojawił się lekki kaszel. - Ale objawy narastały, w pewnym momencie miałem nawet 10-minutowe serie kaszlu, którego nie mogłem powstrzymać. Któregoś razu zacząłem pluć krwią, trzeba było wezwać karetkę.

Włoch swoją historią podzielił się w serwisie Międzynarodowego Stowarzyszenia Prasy Sportowej (AIPS). Opowiedział też, że stracił powonienie i smak. To objaw, o którym początkowo się nie mówiło. Jak się okazało, podobne objawy miało dwóch na trzech pacjentów szpitala w Mediolanie. - Nie jesteś w stanie odróżnić czekolady od gotowanej marchewki czy makaronu z sosem - zdradził.

Bohaterowie na 70 metrach kwadratowych

Melloni wyszedł już ze szpitala, cała czwórka oczywiście przechodzi kwarantannę. Włochowi pomogła terapia, którą pierwsi zastosowali Chińczycy w Wuhan, czyli mieście w którym rozwinął się koronawirus SARS CoV-2. Lekarze podali sportowcowi mieszankę leków na artretyzm i wirusa HIV.

Gdy w ubiegłą niedzielę wyszedł ze szpitala, napisał na Facebooku: "Dziękuję wszystkim pracownikom szpitala których spotkałem i których nie spotkałem. Tym, którzy walczą w każdym szpitalu we Włoszech. Dziękuję, bo wiem, że kolejny pacjent otrzyma to samo leczenie co ja. I zobaczy te same uśmiechy, poczuje to ciepło, które ja poczułem".

Pepe Reinę w ogóle nie interesuje teraz kiedy wróci na boisko. Jest odizolowany, ale się nie skarży. - Ja jestem uprzywilejowany. Mogę spędzić w kwarantannie 2-3 miesiące. Żyję w dużym domu z ogrodem. Raczej myślę o tych wszystkich ludziach, który mieszkają na 70 metrach kwadratowych z dwójką albo trójką dzieci. Ci ludzie mają jaja. To oni są twardzi i są bohaterami.

Niebezpieczny Nowy Jork. Centrum zarazy do zamknięcia - Czytaj

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×