PKO Ekstraklasa. Maciej Dąbrowski wierzy w utrzymanie ŁKS-u. "Nie możemy opuścić głowy w takim momencie"

- W meczu z Legią naprawdę nie graliśmy źle w piłkę. Nikt nie ma prawa opuścić głowy - mówi środkowy obrońca ŁKS-u Łódź Maciej Dąbrowski. Jego nowy zespół przegrał w Warszawie w niedzielę 1:3 z Wojskowymi, czyli... byłym klubem 32-latka.

Krzysztof Sędzicki
Krzysztof Sędzicki
Maciej Dąbrowski (z numerem 5) WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Maciej Dąbrowski (z numerem 5)
Łodzianie przez większość spotkania w stolicy byli zepchnięci do defensywy, ale zdołali objąć prowadzenie po golu Łukasza Piątka w 53. minucie. Później jednak stracili trzy bramki i doznali piętnastej porażki w sezonie PKO Ekstraklasy.

- Na pewno nie byliśmy gorszą drużyną niż Legia, która ma przecież indywidualności, a także większy budżet oraz lepszych zawodników. Jeżeli zaangażowanie i determinację chłopaków przeniesiemy na następny tydzień, to jestem spokojny o wynik naszego meczu - przekonywał po spotkaniu Maciej Dąbrowski.

Środkowy obrońca Łódzkiego Klubu Sportowego nie był w stanie dokończyć spotkania przy Łazienkowskiej ze względu na kontuzję mięśnia czworogłowego. W 77. minucie opuścił plac gry, a później biało-czerwono-biali stracili dwie bramki.

ZOBACZ WIDEO: Nowy inwestor w Polonii Warszawa? "Ta sytuacja pokazuje, dlaczego wielki biznes nie wchodzi do polskiego futbolu"
- Nie wiem, czy moje zejście miało wpływ na wynik, czy chłopcy ze mną w składzie czują się pewniej. Cóż, przegraliśmy i trzeba to wziąć na klatę. Tak powiedziałem w szatni. Nie możemy opuścić głowy w takim momencie, w którym jesteśmy. Jeśli to zrobimy teraz, to możemy spakować walizki i pojechać do domu. Ja tutaj przyszedłem pełen wiary. Zrobię wszystko, żeby ŁKS utrzymał się w Ekstraklasie - zapowiedział Dąbrowski.

Właśnie defensywa była punktem zapalnym ełkaesiaków w rundzie jesiennej. Teraz wymieniony został niemal cały blok obronny. Na razie trudno powiedzieć, czy udało się załatać dziury. Z jednej strony do 70. minuty, w której padła pierwsza bramka Macieja Rosołka, z tyłu ŁKS prezentował się całkiem nieźle. Z drugiej jednak zespół wyjechał z Warszawy z bagażem trzech bramek.

- Powiedziałem chłopakom w szatni, że nikt nie ma prawa opuścić głowy. Nie rozegraliśmy złego spotkania, nie byliśmy gorszą drużyną od Legii. Ale teraz to, co pokazaliśmy w Warszawie, trzeba potwierdzić za tydzień. Ktoś powie, że straciliśmy trzy bramki, ale do momentu straty pierwszej, uzupełnialiśmy się całkiem dobrze - uważa obrońca beniaminka.

Wraz z Arkadiuszem Malarzem Maciej Dąbrowski był "przewodnikiem" ŁKS-u po stadionie Legii. Obaj jeszcze całkiem niedawno grali dla Wojskowych.

- Zawsze fajnie wraca się na ten obiekt. Zdobyłem w Legii dwa mistrzostwa Polski, grałem też w Lidze Mistrzów i Lidze Europy. Zawsze takie powroty są sympatyczne. Dla wielu z tych młodych chłopaków z ŁKS-u to pierwszy mecz na stadionie Legii. A atmosfera tutaj jest najlepsza w Polsce i jedna z najlepszych w Europie. Opowiedzieliśmy im o niej z Arkiem Malarzem. Chłopaki musieli nastawić się psychicznie - zakończył Dąbrowski.

Rycerze Wiosny tracą już sześć punktów do piętnastej w tabeli Wisły Kraków. Niwelowanie strat chcą rozpocząć w sobotę w domowym meczu z Wisła Płock. Początek o 15:00.

Czytaj też: Aleksandar Vuković: Liczył się cel
Zobacz galerię z meczu Legia - ŁKS

Czy ŁKS Łódź utrzyma się w PKO Ekstraklasie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×