Oceniamy ligę. Miedź Legnica. Romantyczni i szaleni z domieszką fińskiego "kopyta"

Miedź Legnica w Lotto Ekstraklasie grała jedynie przez rok. Zespołu z Dolnego Śląska w nowym sezonie będzie brakowało. Nie jej obrońców, którzy momentami byli tragiczni, ale futbolowych poetów z Hiszpanii oraz nieprzewidywalnego Petteriego Forsella.

Michał Piegza
Michał Piegza
piłkarze Miedzi Legnica Newspix / Sebastian Borowski / Na zdjęciu: piłkarze Miedzi Legnica
To był szalony sezon absolutnego beniaminka Lotto Ekstraklasy Miedzi Legnica. Zespół prowadzony przez Dominika Nowaka grał zrywami. Potrafił wygrać w Białymstoku z Jagiellonią 3:2, a kilka tygodni później przegrać w derbach ze Śląskiem w Legnicy 0:5, albo Arką 0:4.

W przypadku beniaminków często mówi się o tzw. frycowym. Trudno jednak w taki sposób oceniać Miedź. Wszak w składzie zespołu grało wielu doświadczonych graczy, którzy byli nawet mistrzami Polski. Było to lata temu, ale najlepszym w danej lidze nie zostaje się przez przypadek. Młodzieży w Legnicy było niewiele, wielu było Hiszpanów i do tego nieobliczalny Fin Petteri Forsell.

Miedź w rozgrywki weszła znakomicie, niespodziewanie pokonując Pogoń, po bramce w doliczonym czasie. Kto zdobył gola? Oczywiście Forsell. Później o mocy uderzeń Fina przekonało się wielu ligowych bramkarzy. Takiej rotacji piłce w naszej lidze nie potrafi nadać żaden inny piłkarz.

ZOBACZ WIDEO: Druga połowa: Piast jak nikt inny zasłużył na tytuł. "Po prostu cały sezon dobrze grali w piłkę"

Czytaj także: Oficjalnie: Mickey van der Hart bramkarzem Lecha Poznań

Chimeryczność, to był największy problem zespołu Nowaka. Po wspomnianej wygranej nad Portowcami, Miedź nie potrafiła wygrać kolejnych czterech spotkań. Kiedy już się przełamała, w trzech potyczkach ligowych zdobyła siedem punktów.

W październiku i listopadzie legniczanie znowu się zacięli. Wszyscy oczekiwali roszady na stanowisku pierwszego trenera. Działacze jednak wytrzymali i w grudniu swojej decyzji na pewno nie żałowali. Beniaminek w pięciu meczach zdobył jedenaście punktów, był niepokonany na finiszu rundy jesiennej i z większym spokojem mógł przygotowywać się do drugiej części rozgrywek.

Wiosnę Miedź rozpoczęła od wysokiej, bo 0:3 porażki z Jagiellonią. I już mało kto pamięta, że wygrana gości była bardzo szczęśliwa, a duży udział w golach dla białostoczan mieli... obrońcy z Legnicy.

W drugiej części sezonu właśnie niepewna postawa obrony i bramkarzy (Łukasz Sapela i Anton Kanibołocki) miała duży wpływ na wyniki zespołu. Kiedy wydawało się, że legniczanie wychodzą na prostą (wygrana z Lechem 3:2), przychodził kryzys (porażka 0:2 z Zagłębiem Sosnowiec) i zespół znowu wpadał w okolice miejsc zagrożonych spadkiem.

Czytaj także: GKS Bełchatów awansował do I ligi. Wielka radość w zespole po informacji z Torunia

Na finiszu fazy zasadniczej legniczanie znowu regularnie punktowali i wydawało się, że przed rundą finałową mogą być spokojni. To były jednak pozory. W 33. kolejce Miedź 3:2 pokonała Wisłę Płock i była na autostradzie do utrzymania. Wystarczyło postawić kropkę nad "i". Okazało się, że w przypadku zespołu Dominika Nowaka nie był najtrudniejszy pierwszy krok, ale jeden z ostatnich. Trzy mecze bez gola, jeden punkt i przed 37. kolejką liczenie na cud. Na nic zdała się świetna forma Joana Romana. Hiszpan najpierw wchodząc z ławki, a później zdobywając miejsce w podstawowym składzie, napędzał Miedź. Koledzy, z małymi wyjątkami, nie poszli drogą Romana. Legniczanie wprawdzie wygrali w ostatnim spotkaniu sezonu w Krakowie z Wisłą 5:4, ale do utrzymania w Lotto Ekstraklasie zabrakło im punktu.

Historia pokazuje, że wielu drużynom po spadku z ligi ciężko jest się szybko pozbierać i wejść w nową rzeczywistość. A Fortuna I ligi to inny świat i opierający się głównie na technice Hiszpanie, jeśli zostaną w Miedzi, mogą mieć problemy z twardo grającymi rywalami.

W Legnicy cała nadzieja w Dominiku Nowaku, który już nie raz udowodnił, że potrafi wyciągać wnioski z popełnionych błędów.

EkstraKLASA: Joan Roman

Może trochę na wyrost, ale w końcowej fazie sezonu to właśnie Hiszpan ciągnął Miedź i przekonywał, że ma ogromne umiejętności. Joana Romana w formie z maja chciałby mieć w swoich szeregach każdy klub Lotto Ekstraklasy.

EkstraKLAPA: defensywa

Zespół buduje się od tyłu. Miedź w Lotto Ekstraklasie dobrze (pomimo niezbyt dużej liczby zdobytych goli) wyglądała w ofensywie, w defensywie wszystko było na dużo niższym poziomie. Brak stabilizacji wśród bramkarzy (dopiero w końcówce sezonu legniczanie mogli liczyć na pomoc golkipera, Sosłana Dżanajewa), do tego fatalne zachowanie obrońców w kluczowych momentach. To wszystko wpłynęło na spadek beniaminka już po roku gry w Lotto Ekstraklasie.

Lider: Petteri Forsell

Przed sezonem Fina znali kibice interesujący się I ligą oraz ci którzy pamiętali, że Forsell przez moment był graczem Cracovii. Zawodnik, któremu wielu zarzuca niezbyt sportową sylwetkę, ma coś z czym trzeba się urodzić: uderzenie na bramkę rywala niemal z każdej pozycji. Rzuty wolne, strzały z dystansu. Wieli ligowych bramkarzy skapitulowało przy uderzeniach Fina. W końcówce sezonu Forsell obniżył loty i m.in. dlatego Miedź zapłaciła za to spadkiem.

Cytat: Dominik Nowak

- Byliśmy romantyczni i szaleni - takimi słowami Dominik Nowak podsumował ostatni mecz sezonu. Można to jednak odnieść do całych rozgrywek.

Miedź Legnica po roku wróci do Lotto Ekstraklasy?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×