Liga Mistrzów 2019. Michał Kołodziejczyk: Dajcie więcej pieniędzy (felieton)
Żadne przepisy ograniczające dopływ pieniędzy do piłki nożnej nie są potrzebne, bo piłka najlepiej broni się sama. W tym roku gra dla nas Liga Mistrzów romantyków.
Zobacz również: Ole Gunnar Solskjaer: Dla Manchesteru United wszystko jest możliwe
W elitarnej Lidze Mistrzów, rozgrywkach stworzonych dla bogatych (by stali się obrzydliwie bogatymi), nie ma już za to pompowanego petrodolarami klubu z Paryża ani Realu Madryt - który kupował zawsze każdego, kogo chciał, bo był "galaktyczny". Awansowało też Porto, eliminując półfinalistów sprzed roku - Romę, a pierwszy mecz z Atletico przegrał także Juventus, który podobnie jak PSG we Francji, tak bardzo odjechał krajowej konkurencji, że od środka zimy w swojej lidze już się nudzi.
Jakiekolwiek próby ograniczenia inwestowania w piłkę nożną niewyobrażalnych pieniędzy nie tylko nie mają sensu, ale są po prostu zbędne. PSG może kupić Cristiano Ronaldo za miliard euro, Leo Messiego za dwa miliardy i nawet sprowadzić Roberta Lewandowskiego na ławkę rezerwowych - bez żadnej gwarancji sukcesu. Real może znowu co roku bić rekord sprowadzając piłkarza, którego akurat jeszcze nie ma. Zasady finansowego Fair Play, stworzone po to, by bogaci i tak omijali je przy pomocy tych, którzy powinni pilnować ich przestrzegania, nie stanowią żadnego hamulca. Ale nie stanowią też żadnego problemu dla tych, którzy wiedzą, jak udowodnić, że w futbolu najważniejszych trofeów nie da się kupić.
Jedynym sposobem na uzdrowienie piłki jest pozwolić jej, by zrobiła to sama. Ajax w zeszłym sezonie zarobił mniej niż dwudziesty w Anglii West Brom otrzymał z samych praw telewizyjnych. Z 220 milionów euro wydanych przez PSG na Kyliana Mbappe każdy polski klub byłby w stanie przeżyć dekadę. Pieniądze tłoczone w piłkę, podzielone przez dziesięć, albo i sto, trafiają też na sam dół łańcucha pokarmowego. Całkowite uwolnienie rynku zamknęłoby szarą strefę - masz pieniądze, chcesz je wydać, zrób to. I zobacz, jak bardzo się mylisz myśląc, że to wystarczy.
Michał Kołodziejczyk
Czytaj także: Thomas Tuchel skomentował klęskę drużyny