Czesi w kryzysie. Oczekiwanie na odrodzenie reprezentacji

Paradoks czeskiego futbolu. Kluby ściągają znane nazwiska i regularnie grają w Lidze Mistrzów, a po odejściu gwiazd kadra wpadła w dołek. Nowy selekcjoner, Jaroslav Silhavy, próbuje wyciągnąć ją z marazmu. Nowa generacja daje nadzieje na przyszłość.

Marcin Górczyński
Marcin Górczyński
piłkarze reprezentacji Czech przed meczem el MŚ 2018 z Irlandią Północną Reuters / Matthew Childs / Na zdjęciu: piłkarze reprezentacji Czech przed meczem el. MŚ 2018 z Irlandią Północną
Skoro Polacy są niezadowoleni z początków kadencji Jerzego Brzęczka, to co mają powiedzieć Czesi, którzy znacząco osunęli się w rankingu FIFA w okolicę 50. miejsca i wyraźnie przegrali eliminacje MŚ 2018? W 2018 roku przytrafiły im się jeszcze tak kompromitujące występy jako 0:4 w sparingu z Australią i 1:5 z Rosją. Po tej drugiej klęsce z siodła wyleciał trener Karel Jarolim. Jego kadencja okazała się klapą, posada chwiała się od kilku miesięcy. Niemal przez aklamację wybrano faworyta mediów i kibiców, Jaroslava Silhavego.

- Dwuletnia kadencja Karela Jarolima była najgorsza od czasu rozpadu Czechosłowacji. Trener nie znalazł idealnego składu, za bardzo rotował zawodnikami i za jego rządów nie panowała dobra atmosfera. Logicznym krokiem było odwołanie i zatrudnienie Jaroslava Silhavego. Doświadczonego, utytułowanego i lubianego trenera, który ostatnio pracował w Slavii. Wierzymy, że pod jego ręką kadra odrodzi się. Do drużyny stopniowo wchodzi nowa generacja, myślę, że są nadzieje na poprawę - mówi nam Jonas Bartos z dziennika "Sport".

Wielka piłka

Czesi z rozrzewnieniem wspominają najlepsze czasy reprezentacji. Podczas finału ME 1996 na Rynku Staromiejskim w Pradze nie dało się wcisnąć igły. Dachy miejscowych budynków, pomnik Jana Husa, dziesiątki osób stłoczone na metrze kwadratowym. Byle tylko znaleźć wolną przestrzeń i zobaczyć na telebimie mecz z Niemcami. Rewelacyjny zespół Dusana Uhrina prowadził 1:0, ale zmiennik Oliver Bierhoff dwa razy znalazł sposób na Petra Koubę. Cały kraj zamarł, gdy po błędzie bramkarza piłka wturlała się do bramki. W dogrywce obowiązywała wtedy zasada "nagłej śmierci", czy jak kto woli złotego gola. Bierhoff zakończył sen Czechów, ale srebro otworzyło drogę do wielkich karier i wiecznej chwały.

Bohaterowie z angielskich boisk, Pavel Nedved i Karel Poborsky, po ośmiu latach dostali wsparcie wybitnego pokolenia z Tomasem Rosickym, Petrem Cechem czy Milanem Barosem. Tak porywającą piłkę grali tylko Czesi. Ich mecz z Holendrami (od 0:2 do 3:2) został uznany za jeden z najlepszych w historii. Maszynę pod wodzą wielkiego stratega Karela Brucknera zatrzymali w półfinale wyrachowani Grecy. Do dziś nie brakuje opinii, że nasi południowi sąsiedzi zasługiwali na tytuł jak nikt inny.

ZOBACZ WIDEO Esport obok targów na Poznań Game Arena. Komentatorzy CS:GO: Tak musi być!

Potem było coraz gorzej. Pojedyncze przebłyski, całkiem udane Euro 2012, na których Czesi wyeliminowali w grupie Polaków, ale także brak awansu na trzy mundiale i kiepski występ podczas ME 2016.

Nowe rozdanie

Tylko Theo Gebre Selassie i Vladimir Darida pamiętają turniej na naszych stadionach. Raptem kilku obecnych kadrowiczów pojechało na mistrzostwa przed czterema laty. Silhavy selekcjonuje nową grupę, w dużej mierze opartą na młodszej generacji, dopiero wchodzącej do poważnej piłki. Najlepiej rokuje Patrik Schick, choć wypada bardziej napisać, że rokował, bo 22-latek po mocno wyhamował po transferze z Sampdorii do AS Roma. - Musi grać więcej, ale ostatnio przełamał się, strzelił bramkę, może zacznie dawać zespołowi oczekiwaną jakość - tłumaczy Bartos.

Czechom lepiej wiedzie się w Bundeslidze, Pavel Kaderabek jest podporą Hoffenheim, Theo Gebre Selassie i Jiri Pavlenka pełnią istotne role w Werderze Brema. W Hiszpanii przebił się Tomas Vaclik, świetnie broniący w Sevilli, dobrze zapowiada się Jakub Jankto z Sampdorii. To jedynie chlubne wyjątki, pozostali kadrowicze są europejskimi średniakami. Groźny byłby jeszcze Michal Krmencik, ale rosły napastnik Viktorii Pilzno zerwał więzadła krzyżowe w kolanie.

Paradoks

Jeśli o Pilźnie, to nie można przejść obojętnie obok projektu pod wodzą Pavla Vrby. Viktoria po raz kolejny wylądowała w Lidze Mistrzów. Wprawdzie niedawno przejechał się po niej Real Madryt (0:5), ale polskie kluby w tym sezonie nawet nie zapukały do bram raju, a w mieście słynnego browaru Liga Mistrzów stała się normą.

Czeska elita nie wybija się ponad przeciętność, Lotto Ekstraklasa zdecydowanie przebija ją całą otoczką, ale szczególnie Slavia Praga i Sparta Praga mogą w każdej chwili wyłożyć mnóstwo pieniędzy. Ci pierwsi, dzięki chińskim właścicielom, skusili podstarzałe gwiazdy (Danny, Halil Altintop), ale ukrócili szaleństwa i uwierzyli w wychowanków. Za Spartą stoi David Kretinsky, jeden z najbogatszych Czechów. Przepłacał na rynku, a wyników nie było, sfrustrowani kibice domagali się zmian. Wielkie przedsięwzięcie okazało się niewypałem, do Włoch wrócił trener Andrea Stramaccioni, a mistrzostwo zgarnęła oparta na Czechach Viktoria.

W kadrze pojawiło się raptem czterech zawodników z rodzimej ligi, ale to raczej przejściowa sytuacja. Silhavy dopiero we wrześniu przejął stery, poprowadził zespół w spotkaniach ze Słowakami (2:1) i Ukrainą (0:1), wciąż szuka optymalnych rozwiązań. Sparing z Polską będzie po prostu jednym z wielu testów przed el. ME 2020. Czesi twierdzą, że do tego czasu uda się wyprowadził reprezentację na prostą.

Czy Czesi to obecnie lepszy zespół niż Polacy?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×