Kapitan Piasta liczy na kibiców. "Młyn musi być. Jesteśmy dorośli, trzeba usiąść i porozmawiać"
Derby z 10. kolejki Lotto Ekstraklasy nie były takie jak zwykle. Zabrakło głośnego dopingu najbardziej zagorzałych kibiców obu drużyn, ze względu na zdarzenia z przeszłości. Gerard Badia liczy jednak na zażegnanie konfliktu.
Niebiesko-czerwoni ograli 1:0 Górnika Zabrze i kontynuują swoją dobrą grę w tym sezonie. - Jestem mega zadowolony. Kocham grać przy Okrzei, ale gdy są derby, to jeszcze bardziej. Wszyscy wiemy, co znaczy ten mecz. Traktujemy go jak najważniejsze spotkanie w sezonie. Wiemy, co Górnik znaczy na Śląsku, ale my musimy pokazywać, że jesteśmy lepsi. Ten moment jest najważniejszy i chyba jestem bardziej zadowolony ze względu na kibiców, niż drużynę - powiedział Gerard Badia, kapitan Piasta Gliwice.
Zawodnik wszedł na boisko w drugiej połowie z jasnym celem. - Jak wbiegałem na murawę, to w głowie miałem jedną myśl "Gerard, jak będziesz miał choć cień szansy, to uderz". Czułem się bardzo dobrze, piłka fajnie skakała, a dookoła nie było nikogo. Mam dobrą lewą nogę, więc spróbowałem - opisał swoją fantastyczną bramkę Hiszpan.
Gospodarze po przerwie mieli przez kilkanaście minut sporo problemów. - Na początku drugiej połowy Górnik nas przycisnął pressingiem i mieliśmy problem. Ogólnie jednak uważam, że byliśmy lepsi i zasłużenie sięgnęliśmy po trzy punkty - podkreślił skrzydłowy.
ZOBACZ WIDEO: Serie A: Juventus triumfuje w meczu na szczycie! Ronaldo dogrywał zamiast strzelać [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Piast nie odpuszcza i utrzymuje miejsce w ścisłej czołówce Lotto Ekstraklasy. Czy zatem grupa mistrzowska jest planem maksimum? - Za nami dopiero dziesięć spotkań, więc spokojnie. Najważniejsza jest gra w pierwszej ósemce, a co potem, to się okaże. Mamy drużynę, żeby spokojnie ten cel osiągnąć - stwierdził "Badi".
Katalończyk na murawę wszedł naładowany emocjami. Podczas rozgrzewki kibice głośno skandowali jego nazwisko. - Nie mam słów do tego, jak kibice na mnie wpływają. Sama pozytywna energia, czuję ogień, a krew zaczyna niesamowicie pulsować. Po wejściu na boisko nie kontrolowałem emocji, chciałem dodać do tego meczu trochę pieprzu. W końcu to derby, a brakowało w nich czegoś. W takim meczu muszą być emocje, więc dałem coś od siebie. Oczywiście była to zdrowa rywalizacja - zakończył pomocnik.