Puchar Polski. Kazimierz Moskal: To był skład, który miał zagwarantować walkę z Lechem
Trudno powiedzieć, ile brakowało piłkarzom ŁKS-u do pokonania Lecha Poznań w 1/32 finału Pucharu Polski. Pewne jest jednak to, że łodzianie mają czego żałować, bo mieli kilka sytuacji, by strzelić bramkę.
- Lech był faworytem i był drużyną lepszą. O ile, to już sprawa drugorzędna - powiedział trener ŁKS-u, Kazimierz Moskal. - Mnie jest żal moich zawodników, bo naharowali się przez 120 minut i w sytuacji, gdy trzeba było przerwać akcję w środku boiska, straciliśmy bramkę, która pozbawiła nas dodatkowych emocji. Widziałem po zawodnikach, że jest ogromny niedosyt, lecz myślę, że nie mamy się czego wstydzić - ocenił szkoleniowiec beniaminka Fortuna I ligi.
- Wszystko się działo dynamicznie. Gytkjaer wyszedł sam na sam, udało mi się obronić pierwszy strzał nogą, ale dwóch graczy z drugiej strony nabiegało i już byłem bez szans. Wielki żal tego wyniku. Najbardziej boli to, że przegrywamy po golu w ostatniej minucie dogrywki - powiedział Dominik Budzyński, bramkarz biało-czerwono-białych, który po raz pierwszy w sezonie rozpoczął mecz w wyjściowej jedenastce.
Takich zmian trener Moskal dokonał więcej. Pucharowe spotkanie z Lechem Poznań na ławce rezerwowych rozpoczęło aż sześciu graczy z podstawowego składu na poprzedni ligowy mecz z GKS-em Tychy. Jak więc szkoleniowiec łodzian traktował starcie z Kolejorzem?
- Bardzo poważnie, jak każdy mecz - odpowiedział - Wyszliśmy na boisko po to, żeby awansować. Dla mnie był to skład, który miał zagwarantować emocje i walkę z Lechem. Wszyscy są zawodnikami pierwszej drużyny i czekają na swoją kolej. Osiemnaście miejsc jest w kadrze meczowej, a chętnych do gry mamy ponad dwudziestu. Tego nie zmienimy - podkreślił.
- O tym, że wychodzę w jedenastce dowiedziałem się dopiero w dniu meczu. Liczyłem jednak po cichu, że w Pucharze Polski dostanę szansę - przyznał Budzyński, który o miejsce w składzie walczy z Michałem Kołbą. - Dobrze dogadujemy się z Michałem. Każdy chce grać, ale w bramce jest jedno miejsce - dodał.
Gdyby ŁKS awansował dalej, pewnie 26-letni bramkarz zostałby okrzyknięty jednym z bohaterów spotkania. Wielokrotnie uratował swój zespół przed stratą gola, nierzadko w efektowny sposób.
- Dawno nie grałem na tym poziomie. Przyjmuję to, że zagrałem nieźle, ale jest pewnie sporo rzeczy do poprawy. Zespoły z wyższej półki jak Lech, Legia zawodnicy taktycznie wyglądają lepiej, ale pod względem umiejętności piłkarskich nie ma wielkiej różnicy - zakończył Budzyński.
Ełkaesiakom pozostaje walka na zapleczu ekstraklasy. W niedzielę o 18:00 w Nowym Sączu czeka ich spotkanie z Sandecją.
ZOBACZ WIDEO Carabao Cup: Man Utd za burtą! Ekipa z niżej ligi upokorzyła faworyta [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]