Paluchowski złotym rezerwowym

Legia Warszawa w sobotę pokonała Polonię Bytom 3:1 i zachowała szansę na zdobycie mistrzostwa Polski. Ogromna w tym zasługa Adriana Paluchowskiego, który strzelił dwie bramki.

Piotr Zarzycki
Piotr Zarzycki

Przed meczem zastanawiano się kto ma strzelać bramki dla Legii, jeżeli zagrać nie może Takesure Chinyama. Gdy stołeczny zespół grał z Ruchem Chorzów w ramach rozgrywek o Remes Puchar Polski, odpoczywający Chinyama usiadł na ławce, a jego miejsce zajął Piotr Rocki.

Jednak w meczu o ligowe punkty Jan Urban postawił na Adriana Paluchowskiego. Młody snajper nie zawiódł szkoleniowca Legii i zagrał bardzo dobre spotkanie, jednocześnie dając mu do myślenia, na kogo powinien postawić w następnej kolejce.

Mecz ułożył się dla niego bardzo dobrze, bowiem już w 4. minucie wyprowadził na prowadzenie swój zespół. Po podaniu Jakuba Rzeźniczaka, Paluchowski strzelił do pustej bramki. - Mam nadzieję, że to był dla mecz "na przełamanie". Myślę, że moją grę ustawiła szybko zdobyta bramka. Na pewno lepiej się gra, gdy szybko trafi się do siatki - mówił o swoim występie bohater sobotniego wieczoru.

W drugiej połowie "Paluch" nie zwolnił tempa. Wpierw w 65. minucie wykorzystał podanie Piotra Gizy i ponownie dał prowadzenie swemu zespołowi, a już w doliczonym czasie gry zamienił się rolami z pomocnikiem Legii i asystował przy jego trafieniu. Szczególnie wspomniane podanie zasługuje na brawa, bowiem wykonał je już przewracając się na murawę. Piłka z lewej flanki, między dwoma obrońcami Polonii spadła idealnie pod nogi Gizy. Warto też wspomnieć, że dosłownie w kolejnej akcji podobnego podania od Paluchowskiego nie wykorzystał Rocki.

Jednak na jego dobry występ nie składały się jedynie bramki i asysty. Po zdobyciu pierwszego gola w ekstraklasie wyraźnie nabrał pewności siebie. Dodatkowo grał bardzo ambitnie. Nie było dla niego straconych piłek. Gdy jego zespół stracił piłkę, za każdym razem naciskał na obrońców gości i niejednokrotnie, dzięki temu udało się przerwać akcję rywala już na samym początku.

Paluchowski imponował również inteligencją boiskową. Szczególnie w pamięci mogła zapaść sytuacja z drugiej połowy. Będąc przy bocznej linii, miał "na plecach" obrońcę rywali. Widząc, że nie ma za bardzo do kogo odegrać futbolówki, sprytnie wywalczył aut, odbijając piłkę od rywala, i dając w ten sposób swoim kolegom czas, aby podbiegli na połowę przeciwnika.

To wszystko sprawiło, że nawet gdy do zdrowia dojdzie podstawowy napastnik Legii, Urban będzie miał nad czym myśleć przy ustalaniu wyjściowego składu na mecz ze Śląskiem. - Cieszę się, że trener mi zaufał i dał kolejną szansę. Mam nadzieję, że ją wykorzystałem. Czy zagram w kolejnym spotkaniu zadecyduje najbliższy tydzień. Wiadomo, że Chinyama ma niepodważalną pozycję i będzie to zależało głównie od jego zdrowia - spokojnie podchodzi do sprawy sam zainteresowany.

Grę napastnika "Wojskowych" docenili również kibice, którzy po kolejnych dobrych zagraniach skandowali jego nazwisko. - Mam nadzieję, że od tej pory będę miał wsparcie ze strony kibiców, bo to bardzo pomaga - wyraził Paluchowski, który po wcześniejszych niepowodzeniach nie mógł cieszyć się uznaniem fanów. Teraz pozostaje tylko pytanie, czy trener Legii da mu szanse, aby w kolejnym spotkaniu wykorzystał pewność nabraną w sobotę. Jednak wiadomo, że najprawdopodobniej, gdy wyzdrowieje Chinyama, atakujący rodem z Warszawy usiądzie na ławce. Również wariant z dwoma wysuniętymi napastnikami raczej nie wchodzi w grę.


Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×