My graliśmy, ale Motor strzelał bramki - rozmowa z Ł. Pielorzem i W. Wawrzyczkiem, obrońcami GKS Jastrzębie

Dwaj piłkarze, specjalnie dla Sportowych Faktów, analizują postawę swojego zespołu w przegranym 0:4 meczu z Motorem Lublin. Obaj są przekonani że, wynik nie odzwierciedla przebiegu gry.

Paweł Patyra
Paweł Patyra

Paweł Patyra: W niedzielę GKS poniósł najwyższą porażkę w sezonie. Jej rozmiary są jednak chyba nieco za duże?

Łukasz Pielorz: My graliśmy, ale to Motor strzelał bramki. Praktycznie wszystkie cztery gole zostały strzelone po kontratakach. Gdybyśmy na początku wykorzystali chociaż część tych sytuacji, które mieliśmy, to wtedy już moglibyśmy cofnąć się na 40-50 metr i spokojnie grać z kontry. Tak się niestety nie stało. To Motor dwa razy nas skontrował i przy 0:2 musieliśmy się otworzyć. Postawiliśmy wszystko na jedną kartę, zaczęliśmy grać trójką z tyłu i źle się to skończyło.
Witold Wawrzyczek: Było właśnie tak: My graliśmy, ale to Motor strzelał bramki. Oczywiście, że przegraliśmy za wysoko. Gdybyśmy po I połowie prowadzili 2:0, to byłby najniższy wymiar kary dla Motoru. Mieliśmy klarowniejsze sytuacje, ale nie udało się ich wykorzystać. Mija 30 sekund, Motor wychodzi z kontrą i to my tracimy bramkę. To trochę kuriozalne. Chyba jakieś fatum zawisło nad nami w tym meczu...

Wynik 4:0 wygląda, jak totalna deklasacja waszej drużyny.

Pielorz: - Ktoś, kto nie był na meczu i tylko zobaczy wynik, może uważać, że Motor miał zdecydowaną przewagę i wygrał zasłużenie... Do Lublina przyjechało 600 naszych kibiców i szkoda, że musieli na to patrzeć.
Wawrzyczek: - Wynik sugeruje, że mecz był jednolity, że w ogóle nie istnieliśmy na boisku. Gra wyglądała jednak zupełnie inaczej. Najbardziej żal jest mi właśnie kibiców, bo stawili się w dużej liczbie i fantastycznie dopingowali nas przez całe 90 minut. Chciałbym ich przeprosić za tę porażkę. Mam nadzieję, że nie odwrócą się od nas i będą nas wspierać tak, jak do tej pory.

Do przerwy to GKS dyktował warunki gry.

Pielorz: - Motor w I połowie miał obronę Częstochowy. Rywale stworzyli sobie tylko jedną sytuację pod naszą bramką. Po 15. minutach powinno być już 2:0 dla nas. Powinniśmy rozstrzygnąć mecz już do przerwy, a niestety w II połowie sytuacja się odwróciła.
Wawrzyczek: - Motor do przerwy praktycznie nie istniał. Takie jest moje zdanie i nie tylko moje, bo rozmawiałem też z członkami zarządu i oni również przyznali, że gdybyśmy coś strzelili w I połowie, to byłoby już po spotkaniu. Mieliśmy sytuacji bez liku. To rzadko się zdarza, żeby mieć aż tyle sytuacji, ale piłka była jak zaczarowana. Nie wiem, czy gdyby Jakub Kafka miał okazję do strzału z kilku metrów, to by trafił...

Panie Łukaszu, przy golu na 2:0 dla Motoru, który można uznać za decydujący, starał się pan jeszcze wybijać piłkę, ale bezskutecznie.

Pielorz: - Próba odratowania była przed linią bramkową. Niestety, nie udało. To był gol na 0:2, więc gdyby udało mi się wybić piłkę, to sytuacja jeszcze mogłaby się odwrócić. Chwilę wcześniej mieliśmy dobrą okazję do wyrównania, której nie wykorzystaliśmy. Poszła kontra i zrobiło się 0:2.

GKS wciąż nie może być pewny utrzymania?

Pielorz: - Oczywiście, że nie. Mecz z Motorem był praktycznie o sześć punktów. Przegraliśmy i rywal się do nas zbliżył. Jestem jednak spokojny o utrzymanie. Mam wręcz nadzieję, że zajmiemy miejsce w okolicach 6.
Wawrzyczek: - Realnie patrzymy na swoje możliwości. Jeżeli zajmiemy miejsce w pierwszej ósemce, to będzie dla nas sukces.

Wysoka porażka w Lublinie nie załamała was?

Pielorz: - Patrzę już na kolejne spotkanie. Teraz przed nami mecz z Lechią, w którym chcemy się zrehabilitować. Na naszym terenie wszystkim gra się ciężko. Myślę, że zgarniemy pełną pulę.
Wawrzyczek: - Musimy podnieść głowy do góry i wziąć się w garść, bo jeszcze nic nie jest stracone. Trzeba się odbudować i wygrać ten mecz u siebie.

Lechia to jednak rywal z górnej półki II ligi.

Pielorz: - Arka też przyjeżdżała do nas w roli faworyta, a wyjechała z bagażem dwóch goli. Z Lechią na pewno będziemy walczyć, żeby komplet punktów został w Jastrzębiu.
Wawrzyczek: - Nie boimy się nikogo. Wynik z Lublina może związać nam nogi, ale mam nadzieję, że odbudujemy się na treningach i wygramy przed własną publicznością.

Nie mogę nie zapytać o ocenę postawy Kmity Zabierzów. Dwa zwycięstwa w dwóch meczach, to chyba spora niespodzianka?

Pielorz: - Dla mnie to jest wielkie zaskoczenie. Obserwowałem ich grę w sparingach i widziałem, że zrobili spory postęp, dokonali też wzmocnień. Zobaczymy, jak długo ta passa potrwa. Szczególnie interesuje mnie mecz, kiedy przyjadą do nas i wtedy będę mógł dokładnie ocenić ich grę.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×