Szeryf na Dzikim Wschodzie. Oto Sheriff Tiraspol - rywal Legii Warszawa

Plotki głoszą, że nawet zabijał. Wygrał brutalną walkę o władzę w zbuntowanej mołdawskiej prowincji. Rządzi nie tylko biznesem, ale całą republiką. Oto holding Sheriff z Tyraspola i jego klub - rywal Legii Warszawa w walce o Ligę Europy.

Jacek Stańczyk
Jacek Stańczyk
Pomnik Lenina przed siedzibą parlamentu w Tyraspolu PAP / MONIKA SKOLIMOWSKA/dpa / Pomnik Lenina przed siedzibą parlamentu w Tyraspolu

Nazywano ich "Arabami", bo pochodzili z Bliskiego Wschodu. Handlowali papierosami, mieli w Tyraspolu swojego lokalnego szefa. Jeden z "Arabów" mieszkał tam na stałe, doglądał interesu. Szybko wydano na niego wyrok. Szef miejscowy miał się wystraszyć, ale tego nie zrobił, więc i on pożegnał się z życiem. Zabójstwa, według opowieści, miał zlecić jeden z właścicieli Sheriffa.

- Jest dużo podobnych historii. Ciężko zweryfikować, czy to prawda, czy plotka - zaznacza dr Piotr Oleksy z Instytutu Kultury Europejskiej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Tak czy inaczej, i to już jest prawda, walkę o pieniądze i władzę w Naddniestrzu, na dzikim wschodzie Europy, wygrał "Szeryf".

Czarna dziura

- Być może oglądałem za dużo thrillerów o Zimnej Wojnie, ale po tym, jak wraz z ekipą BBC zostałem przez KGB zatrzymany za szpiegostwo, miałem wizję spędzenia kilku lat w ciemnej celi i pisania planów ucieczki na papierze toaletowym - pisał w reportażu dziennikarz angielskiej stacji Simon Reeve, autor cyklu dokumentów "Miejsca, które nie istnieją".

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Bolt i Mourinho świętują, Mayweather trenuje do upadłego

Republika Naddniestrzańska jest państwem, którego nie ma. Vladimir Voronin, były prezydent Mołdawii, opowiadał Anglikowi: - To czarna dziura nielegalnego handlu. Mamy tam do czynienia z niekontrolowaną migracją, kontrabandami, handlem bronią, ludźmi i narkotykami.

W 2003 roku jego samego, głowy mołdawskiego państwa, nie wpuszczono na stadion w Tyraspolu. To był skandal i upokorzenie jakich mało.

Państwo, którego nie ma

Pół miliona ludzi żyje na tym pasie ziemi we wschodniej części Mołdawii (sąsiadującym z Ukrainą), długim na 200 km i szerokim maksymalnie na 15 km. Położonym na lewym brzegu Dniestru. 2 września 1990 roku miejscowa klika polityczno-biznesowa ogłosiła powstanie nowego państwa, Naddniestrzańskiej Mołdawskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej. Bała się o swoje interesy, a jej niepodległościowe hasła trafiły na podatny, lokalny grunt. Ludność obawiała się bowiem zjednoczenia z Rumunią.

Niecały rok później separatyści ogłosili niepodległość, do akcji wkroczyła mołdawska armia próbująca zaprowadzić porządek. Nie miała jednak szans, skoro miejscowych wspierała stacjonująca tam 14. Armia Rosyjska. I to nic, że wcześniej podpisano porozumienia o wycofaniu z tych terenów sowieckich wojsk.

Od tamtej pory Naddniestrzańska Republika Mołdawska (zmieniono nazwę) funkcjonuje de facto jako oddzielny byt. Ma własne wojsko, parlament, prezydenta, walutę i wszystko, czego potrzebuje niezależne państwo. Ma też demokratyczne wybory, choć są one fikcją. Oficjalnie na świecie uznają ją, również nie uznawane - Osetia Południowa i Abchazja. Robi to też Władimir Putin, ale już po cichu. Dzięki temu trzyma Mołdawię w szachu, ma też kolejne "swoje" miejsce graniczące z Ukrainą.

Lenin pozdrawia

Dziś Naddniestrze na swojej fladze ma radziecki sierp i młot. A w Tyraspolu, stolicy tego parapaństwa, z pomników pozdrawia Włodzimierz Lenin.

Słaba Mołdawia nie jest w stanie nic z tym zrobić.

To na pewno specyficzne miejsce, wielu określa, że jest skansenem sowieckości. Dr Oleksy - jak mówi - do Naddniestrza jeździ regularnie od kilku lat, raz albo dwa w roku. Ludziom żyje się tam ani lepiej, ani gorzej niż np. w Mołdawii, choć w ostatnich latach republikę dotknął kryzys gospodarczy. Na pewno jednak Naddniestrzanie prowadzą w jakiś sposób podwójne życie. Nieuznawanie republiki na świecie ma swoje konsekwencje.

Opowiada: - Miejscowych paszportów nikt nie uznaje, więc mieszkańcy mają też dokumenty rosyjskie, ukraińskie i mołdawskie. Często po dwa, trzy. Naddniestrze mają swoją sieć komórkową, która nie działa jednak w systemie gsm. Są więc inne karty sim. Żeby zadzwonić za granicę, na koncie trzeba mieć minimum 200 dolarów. A to bardzo dużo. Większość osób ma więc komórkę lokalną i aparat w sieci np. ukraińskiej. Czasem problemy sprawia poczta, więc podaje się adresy znajomych w Mołdawii czy na Ukrainie.

Polak po załatwieniu kilku formalności wjedzie tam bez problemu. Dr Oleksy obala przy okazji jeden mit. Nie trzeba mieć kieszeni wypełnionych gotówką na łapówki dla celników i policjantów. Mówi: - Niewielki mandat zapłaciłem raz i to najprawdopodobniej z mojej winy. Łapówka może się zdarzyć, ale większość takich historii zwalałbym na niefrasobliwość turystów.

- Jest w Naddniestrzu mnóstwo pomników Lenina, rewolucji. Faktycznie, jeśli się tu przyjedzie i pobędzie kilka dni, można poczuć tego radzieckiego ducha. Jednak to też nasza własna projekcja, bo wiele osób ZSRR już nie pamięta. Jest to raczej wyobrażenie o sowieckości. Kalka, która ułatwia nam umiejscowienie Naddniestrza w naszym wyobrażeniu - diagnozuje dr Oleksy.

Nie ma jednak wątpliwości: - To jest prowincjonalna część, najbiedniejszego i najbardziej prowincjonalnego państwa w Europie. Życie w Tyraspolu, choć to stolica, jest życiem na prowincji.

Rządzi tu Szeryf

Na tej prowincji rządzi Sheriff. Kamil Całus, ekspert ds. Mołdawii z Ośrodka Studiów Wschodnich, mówi nam: - To jest państwo w parapaństwie. Koncern Sheriff stanowi kręgosłup gospodarki tej republiki.

Jeszcze raz dr Oleksy: - Plotki to jedno, ale na pewno biznes Sheriffa rozkwitł na zasadzie wojny gangów. Było kilka grup rywalizujących o poszczególne obszary biznesu: papierosy, alkohole. Wiktor Guszan, szef Sheriffa wraz z Ilią Kazmały, przy wsparciu innych grup, potrafili wywalczyć sobie przewagę, byli w tym najbardziej brutalni i skuteczni. Zaczęli od rynku tytoniu.

W 1993 roku dwóch funkcjonariuszy lokalnego MSW, Wiktor Guszan i Ilia Kazmały założyli firmę Sheriff. Jeszcze jedna historia, która nie wiadomo do końca, czy jest plotką, czy prawdą. Nawiązuje do zabicia "Araba".

- Ponoć gdy zabójcy chcieli go zabić, on akurat zamienił się autem ze swoim znajomym. Tym kolegą był znaczący bandyta z Ukrainy. Był "worem w zakonie", czyli kimś bardzo ważnym w tamtejszym światku. I początkowo to on zginął. Za ten błąd szef grupy zabójców poniósł karę. Wyrok wydano i na niego - opowiada dr Piotr Oleksy.

- Dzięki bliskiej współpracy z elitami politycznymi i klanem rządzącym - szczególnie z rodziną władającego Naddniestrzem od jego początków aż do 2011 roku "prezydenta" Igora Smirnowa - koncern liczyć mógł na liczne przywileje - m.in. dogodne regulacje podatkowe, zwolnienia z opłat importowych, wyłączne licencje handlowe etc. W rezultacie w ciągu zaledwie kilku lat firma ta zdołała podporządkować sobie właściwie wszystkie dochodowe gałęzie naddniestrzańskiej gospodarki (usługi, handel, telekomunikację oraz część sektora produkcyjnego). Rzecz jasna same władze Naddniestrza również zyskiwały finansowo na rozwoju spółki - tłumaczy nam Kamil Całus, ekspert ds. Mołdawii z Ośrodka Studiów Wschodnich.

Po prostu dostawały swoją dolę.

Tak jak rósł biznes, tak rosła i chęć jeszcze większej władzy. Z czasem Sheriff zaczął sponsorować partię Obnowlienie (czyli Odnowa), zaczął rządzić separatystycznym parlamentem.

Dr Oleksy: - Kiedy rządził poprzedni prezydent Jewgienij Szewczuk, to była rywalizacja między obozem Sheriffa, który kontrolował parlament, a obozem prezydenta. To był ostry konflikt. I Sheriff przejął władzę pod koniec 2016 roku.

Od grudnia ubiegłego roku prezydentem Naddniestrza jest Wadim Krasnosielski. Nikt nie ma złudzeń, to obrońca interesów firmy.

NA KOLEJNEJ STRONIE PRZECZYTASZ O PRZEMYTNICZYM RAJU, Z KTÓREGO RÓWNIEŻ KLUB MA PIENIĄDZE. DOWIESZ SIĘ JAK TO MOŻLIWE, ŻE SHERIFF GRA W MOŁDAWSKIEJ LIDZE I DLACZEGO JEST MIEJSCOWYM BAYERNEM. ORAZ CO STAŁO SIĘ Z DZIENNIKARZEM BBC PO ZATRZYMANIU PRZEZ KGB. 

Czy Legia przejdzie Sheriff Tiraspol?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×