Jurij Szatałow miał pretensje do sędziego. "Kibice nie mogli się mylić, wyzywali go od najgorszych"

GKS Tychy po rzutach karnych przegrał z Cracovią (1:1, k. 1:4) i odpadł z Pucharu Polski. Po spotkaniu trener I-ligowca miał zastrzeżenia do pracy arbitra Zbigniewa Dobrynina.

Łukasz Witczyk
Łukasz Witczyk
Jurij Szatałow / Na zdjęciu: Jurij Szatałow

Cracovia w regulaminowym czasie gry i dogrywce egzekwowała dwa rzuty karne. W obu przypadkach sędzia Zbigniew Dobrynin podejmował kontrowersyjne decyzje. Przy pierwszym karnym Marcin Biernat nie mógł dogonić szarżującego skrzydłem rywala i w polu karnym doszło do lekkiego kontaktu, po którym arbiter nie miał wątpliwości i wskazał na "wapno". W dogrywce również podyktował jedenastkę za jego zdaniem nieprzepisowe zagranie.

W obu przypadkach protestowali gracze GKS-u Tychy, a także kibice zgromadzeni na trybunach. Ci nie szczędzili Dobryninowi inwektyw. "Złodzieje, złodzieje" - to jedyne słowa, które nadają się do publicznego cytowania. Po meczu trener Jurij Szatałow miał sporo pretensji do arbitra. - Chciałem "podziękować" arbitrowi, nie wiem nawet jak się nazywa. Ponad sześć tysięcy ludzi i ja nie może się mylić. Wyzywali go od najgorszych. Chciałbym "podziękować" za takie sędziowanie - mówił ironicznie trener GKS-u.

Bohaterem tyszan był Marek Igaz. Rezerwowy golkiper otrzymał szansę występów od 1. minuty i pokazał, że powinien częściej otrzymywać kredyt zaufania od trenera. Słowak rozegrał świetny mecz, dwukrotnie obronił rzuty karne, a także kilka razy uratował swój zespół przed stratą gola. - To nie był jego dzień, potrafi bronić lepiej - mówił z uśmiechem Szatałow i po chwili, już na poważnie, dodał: Trzeba go pochwalić, bo podczas treningów bardzo dobrze broni między innymi rzuty karne. Rywalizuje o miejsce w składzie z Dobrolińskim i cieszymy się, że mamy takich bramkarzy. Cały czas konsultuję się z trenerem jak wyglądają golkiperzy przed meczem. Liczyliśmy się z tym, że może dojść do rzutów karnych i dlatego postawiliśmy na Marka Igaza - stwierdził Szatałow.

Sam zawodnik po meczu tryskał humorem, choć nie był do końca zadowolony. - Przy pierwszym czekałem, przy drugim rzuciłem się w róg. Myślałem, że tam rywal strzeli i tak było. Nawet nie wiem kto strzelał. Szkoda, że nie obroniłem pierwszego karnego, chciałem poczekać, ale rzuciłem się i nie udało się. Zagraliśmy bardzo dobrze, mecz był fajny i obyśmy grali tak dalej - powiedział Marek Igaz.

ZOBACZ WIDEO Michał Kopczyński: Rywale grali na czas (WIDEO)
Czy GKS Tychy powalczy o awans do Lotto Ekstraklasy?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×