Na stadionie łzy, na ulicach bijatyki. To była największa kompromitacja brazylijskiej piłki

Półfinał mistrzostw świata 2014. Sędzia kończy mecz, a na tablicy wyników wymowne 7:1 dla Niemców. Brazylijczycy do dzisiaj nie potrafią zapomnieć o jednym z najgorszych meczów w historii ich kraju.

Robert Czykiel
Robert Czykiel
Getty Images / Buda Mendes

Brazylia. Kraj pełen kontrastów, w którym w pobliżu luksusowych apartamentowców stoją fawele. Podczas gdy bogaci spędzają wieczory przy lampce bardzo drogiego wina, w ich sąsiedztwie toczy się codzienna walka o życie. Strzelaniny, handel narkotykami, wojny gangów, a w tym wszystkim często uczestniczą dzieci.

Mimo tego wszystkiego Brazylia jest krajem pełnym uśmiechniętych ludzi. Samba, karnawały, imprezy na plaży. Tam na ulicy rzadko spotkasz zasmuconego człowieka. Biedny, czy bogaty po prostu cieszy się życiem. To jedna cecha wspólna Brazylijczyków. Drugą jest piłka nożna. To ona sprawiła, że w jednym momencie cały kraj pogrążył się w rozpaczy. Do dzisiaj wielu brazylijskich kibiców widząc zapis 1:7, najchętniej zapadłoby się pod ziemię ze wstydu.


Największy cios w historii brazylijskiej piłki

8 lipca 2014 roku. W całej Brazylii czuć wielkie podekscytowanie, a w Belo Horizonte od samego rana ulice są pełne fanów w kanarkowych koszulkach. Wszyscy odliczają godziny do półfinałowego spotkania z Niemcami. Ich rodacy mają wygrać, awansować do finału i sięgnąć po Puchar Mistrzów na własnej ziemi. Cały naród czeka na powtórzenie sukcesu z 2002 roku, gdy Ronaldo, Rivaldo i Ronaldinho poprowadzili swój zespół do mistrzostwa. Co ciekawe, wtedy w finale ograli właśnie Niemców 2:0.

Były też obawy, a największą był Neymar. Największa gwiazda reprezentacji nie mogła zagrać w półfinale z powodu kontuzji. Jak się później okazało, jego brak był niczym odłączenie pacjenta od respiratora. Brazylia Luiza Felipe Scolariego tego dnia umarła. Na murawę stadionu w Belo Horizonte wyszło jedenastu zawodników, których, cytując klasyka, można by nazwać wkładami do koszulek. Niemcy zafundowali gospodarzom najbardziej przerażającą przejażdżkę rollercoasterem, wygrywając 7:1.

Po pierwszej połowie późniejsi mistrzowie świata prowadzili 5:0. Niesamowite było 360 sekund pomiędzy 23, a 29 minutą. Niemcy wówczas zdobyli cztery gole, a kibic nieznający się na futbolu, mógłby pomyśleć, że ogląda potyczkę amatorów z zawodowcami.

Po przerwie niewiele się zmieniło. Niemcy jeszcze dwa razy pokonali Julio Cesara, a Brazylia była w stanie odpowiedzieć jedynie golem Oscara w 90. minucie. Kiedy sędzia odgwizdał koniec spotkania, na trybunach panowała żałoba. Tysiące kibiców płakało, a ich krople łez wsiąkały w betonowe posadzki trybun. Murawa także wchłonęła wiele gorzkich łez piłkarzy. Wymowny był obrazek płaczącego Davida Luiza, do którego podszedł Mesut Oezil.


- Wszyscy zawodnicy, w tym także ja, byliśmy zaskoczeni tym, co się stało. Kiedy po niespełna trzydziestu minutach prowadzisz 5:0, zaczynasz się zastanawiać, o co tutaj chodzi. Widząc płaczących kibiców, piłkarzy, sam odczuwasz ich cierpienie. Dlatego podszedłem do Davida Luiza i powiedziałem mu "naprawdę przepraszam, masz świetny kraj, fantastycznych ludzi" - zdradził Oezil.

NA NASTĘPNEJ STRONIE PRZECZYTASZ, CO DZIAŁO SIĘ W BRAZYLII PO MECZU I DLACZEGO NIEMCY NIE CHCIELI WYGRAĆ JESZCZE WYŻEJ
Czy Brazylia wygra mistrzostwa świata 2018?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×