Galopujący major. Historia miłości, nienawiści i wielkiej ucieczki

W latach 50. był liderem najlepszej drużyny świata. Gdy przegrał finał mistrzostw świata, rodacy tak go znienawidzili, że musiał przemykać się do domu pod osłoną nocy.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
PAP/EPA / GABOR PALFA

 W swoim cyklu Marek Wawrzynowski prezentuje większe artykuły o najlepszych piłkarzach w historii futbolu. Tym razem czas węgierską legendę

Gdy po raz pierwszy prezentował się publiczności w Madrycie, miał 31 lat i wyraźną nadwagę. Trener Realu, Luis Carniglia, spojrzał na niego z lekkim zrezygnowaniem i powiedział: "Nie wiem, co mam zrobić z tym gościem, ma tak dużą nadwagę". Może gdyby to do niego należała decyzja, piłkarz nigdy nie trafiłby na Estadio Santiago Bernabeu, jak już wówczas nazywał się stadion w Madrycie. Właśnie Bernabeu, prezes klubu, oraz Raimundo Saporta, członek zarządu, zadecydowali, że Węgier przejdzie do ich klubu.

Bernabeu negocjował wcześniej z piłkarzem osobiście. Musiała ta rozmowa wyglądać jak z filmów z Charlie Chaplinem, bo zawodnik nie znał wówczas żadnego języka obcego, a Bernabeu, co oczywiste, nie rozumiał języka węgierskiego. Piłkarz pokazał, że ma aż 18 kilogramów nadwagi, a Bernabeu wzruszył ramionami i wręczył mu kopertę, w której znajdowało się 5 tysięcy dolarów.

Bernabeu teraz spojrzał na Carniglię i zdecydowanym głosem powiedział: "To twoja praca. Jesteś tu po to, żeby wyglądał lepiej".

Ferenc Puskas grał w Realu przez następne 9 lat. Hiszpanie zmienili mu przydomek z "Galopującego Majora" na "Wystrzałową Armatę!". "Canoncito Pum!" dlatego, że potrafił oddać potężny strzał nie podnosząc przy tym niemalże nogi.

Na Węgry nie wracał aż do 1981 roku. Choć przez lata zapewniano go, że może spokojnie przyjechać, bał się sądu wojskowego. Gdy został na zachodzie, był formalnie wojskowym w randze majora. I był to czas, gdy miał taki status, że właściwie mógł wszystko.

Zanim jeszcze przyjął propozycję od Bernabeu (100 tysięcy dolarów za 3-letni kontrakt i około tysiąca dolarów miesięcznie) doszło do następującej sceny, która wydarzyła się tylko podobno. Podczas jednego z meczów nie wykorzystał stuprocentowej sytuacji i publiczność zareagowała gwizdami. Puskas wykonał w stronę fanów obraźliwy gest. Następnego dnia wezwał go generał wojska i zaczął ostro rugać. A Puskas założył tylko ręce pod pachy i spokojnie odrzekł: "Panie generale, czy pan wie ilu jest w naszym kraju generałów? A ilu Puskasów?" Po czym odwrócił się i wyszedł, zostawiając wmurowanego generała z głową pełną myśli.

Urodził się w 1927 roku jako Ferenc Purczeld w leżącej na obrzeżach Budapesztu dzielnicy Kispest.

"Ulice, które otaczały naszą dzielnicę, były pełne dzieciaków. Wszyscy byli wtedy raczej biedni i mało kogo stać było na zabawki. A piłka dawała nam niesamowitą i tanią zabawę. Niektórzy moi krewni wspominają, że pierwszy raz kopnąłem piłkę, gdy miałem dziewięć albo dziesięć miesięcy, gdy tylko stanąłem na nogi. Na pewno jako trzylatek mogłem już biegać i grać - wspominał w swojej autobiografii czasy, gdy piłka królowała na ulicach węgierskich miast. - Futbol był naszą pasją. Nie mieliśmy wtedy oczywiście żadnego poważnego boiska, ale było sporo przestrzeni do grania. Nie zawsze mieliśmy buty do grania, więc graliśmy na bosaka jeśli tylko udawało się znaleźć kawałek piaszczystej powierzchni."

Jego pierwszym trenerem był ojciec. Ferenc był na tyle dobry, że grał ze starszymi chłopcami. Jednak aż do ukończenia 12 roku życia nie mógł tego robić legalnie, gdyż takie były wówczas przepisy. dlatego występował jako Miklos Kovacs.

Grał w jednej drużynie z Jozefem Bozsikiem, z którym znali się z podwórka, a za kilka lat mieli współtworzyć najlepszą drużynę swoich czasów.
Czy Węgrzy będą w ciągu najbliższych 20 lat liczyli się w światowej piłce nożnej?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×