Atletico odstrzeliło gwiazdę, mieli dość jego kontuzji. Mocno się pomylili

W Madrycie nie mieli cierpliwości do Thiago Motty. Działacze uznali, że nic wielkiego z tego zawodnika nie będzie. W tym wypadku nie trafili z diagnozą.

Krzysztof Gieszczyk
Krzysztof Gieszczyk
PAP/EPA / PAP/EPA/NIGEL RODDIS

Atletico Madryt jest chwalone za umiejętność wyciągania mniej znanych piłkarzy. Zastępują oni tych, którzy odchodzą do innych zespołów. Od kilku lat wydaje się, że hiszpańska drużyna musi mieć kłopoty, kiedy bogatsze zespoły zabierają im gwiazdy, ale udaje jej się wkomponować w zespół piłkarzy, którzy szybko spłacają kredyt zaufania.

Zwykle Diego Simeone ma nosa do zawodników. Nie wiadomo, czy on też zrezygnowałby z Thiago Motty, czy też walczyłby o niego do końca. Kiedyś klub ze stolicy Hiszpanii odpuścił tego zawodnika, co okazało się błędem. Jeszcze niedawno chciał włoskiego reprezentanta ponownie u siebie.

88 dni odpoczynku

Thiago Motta powinien dłużej grać w Barcelonie. Urodzony w Brazylii zawodnik, wychowanek La Masii, podpisał w 1999 roku umowę z katalońskim klubem. W 2001 roku zadebiutował w pierwszym zespole i zrobił szybko karierę z względu na swoją uniwersalność. Pomógł mu także fakt, że miał włoski paszport i nie zabierał miejsca piłkarzom spoza Unii Europejskiej.

ZOBACZ WIDEO Jedziemy do Francji: ukraińscy dziennikarze w Arłamowie (Źródło TVP)

Do 2007 roku z przerwami zaliczył blisko sto występów w barwach Barcelony. Niewiele, bo zawodnik zaczął łapać poważne kontuzje. W 2004 roku doznał urazu więzadeł, po którym pauzował przez siedem miesięcy. Wreszcie mieli dość jego urazów i pozwolili mu odejść. Tak trafił do Madrytu.

W Atletico plują sobie w brodę, bo roczny pobyt Motty w tym klubie obfitował w pechowe wydarzenia, które zakończyły się przedwczesnym rozstaniem. Działacze wiedzieli o jego kłopotach zdrowotnych, ale mimo tego podpisali z nim roczną umowę.

Włoski pomocnik miał złe początki - najpierw wyleciał w meczu Pucharu Króla za czerwoną kartkę, a potem przypomniał kibicom o swoich problemach ze zdrowiem.

Od marca 2008 roku Motta nie grał. Leczył się na koszt hiszpańskiego klubu, jeździł na operacje do USA. Atletico uznało jednak, że mimo dobrych prognoz kariera zawodnika jest skończona. Pozwolili mu odejść za darmo po tym, jak pauzował przez 88 dni.

Cios głową

Miał iść do Portsmouth, jednak temat upadł. W 2008 roku podpisał umowę z Genuą, gdzie wcześniej przeszedł szczegółowe badania. Wypadły pomyślnie, więc został zawodnikiem zespołu Gian Piero Gasperiniego. Potem był Inter Mediolan (transfer za 10 mln euro), powrót do wielkiej piłki i przejście do Paris Saint-Germain.
To w Interze sięgnął po potrójną koronę, ale też tam miał pierwszy od czasu wyjazdu z Atletico poważny problem z kolanem. Od tamtej pory może nie jest okazem zdrowia, ale gra i to bardzo kontaktowo, co wydawało się jeszcze niedawno niemożliwe.

Z Paryża w 2015 roku miał przejść do Atletico. Wydawało się, że dojdzie do transferu, naciskały obie strony, Motta mówił, że chce nowych wyzwań, ale postawił się francuski klub. Zatrzymał zawodnika na siłę. W tym roku Włochowi kończyła się umowa, jednak przedłużył ją do 2017. Czy temat przeprowadzki do Madrytu powróci?

Motta, chwalony przez Jose Mourinho i Carlo Ancelottiego, byłby idealny dodatkiem do szalonego zespołu Simeone. Reprezentant Włoch potrafi sprowokować rywala i dać się we znaki każdemu (słynne starcie z Brandao, kiedy zawodnik Szachtara uderzył Włocha głową).

Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×