Dwie kolejki do końca rundy zasadniczej ekstraklasy. Probierz: To będzie rzeź

- To będzie rzeź - zapowiada trener Jagiellonii Białystok, Michał Probierz, i ma rację. Zostały tylko dwie kolejki ekstraklasy do podziału ligi na grupy.

 Redakcja
Redakcja
PAP/Andrzej Grygiel / PAP/Andrzej Grygiel

Nikt nie chce znaleźć się w grupie B, bo kiedy punkty zostaną podzielone przez dwa, drużyny walczące o utrzymanie wsiądą na rollercoaster.

W sezonie 2015-16 tabela jest wyjątkowo płaska, zwłaszcza w drugiej części. Gdybyśmy dziś podzielili punkty, okazałoby się, że zajmująca dziewiąte miejsce Lechia Gdańsk miałaby na koncie 17 oczek, natomiast piętnasty w tabeli, znajdujący się w strefie spadkowej, Śląsk Wrocław - 14. Różnica naprawdę niewielka, wskazanie dziś pewnego kandydata do spadku jest po prostu niemożliwe. Inna sprawa, że w dwóch poprzednich sezonach, które objęła reforma, ale już po 30. kolejkach, te różnice były niewiele większe - w rozgrywkach 2014-15 chodziło o cztery, a 2013-14 o pięć punktów. Co więcej, zespoły będące w momencie podziału punktów i ligi, w strefie spadkowej, nie potrafiły się z niej wydostać.

Dwie kolejki przed końcem rundy zasadniczej trwającego sezonu jeszcze siedem drużyn nie jest stuprocentowo pewnych tego, o co zagra w rundzie finałowej. Oczywiście, szanse niektórych zespołów na awans do grupy A są mizerne, niemniej wciąż istnieją.

Głód ekstraklasy

Nowy system rozgrywek został tak wymyślony, aby sezon miał dwa momenty kulminacyjne. Czyli właśnie zbliżający się podział na grupy i naturalnie koniec rundy finałowej, kiedy zapadają najważniejsze rozstrzygnięcia. Jeśli chodzi o atrakcyjność ligi, na pewno zdaje to egzamin, bo emocji nie brakuje. I choć nawet kluby zastanawiają się nad przyszłością formatu ekstraklasy, kibice oceniają reformę pozytywnie.

-  Około 68 procent osób pytanych o reformę ekstraklasy o to, czy jej atrakcyjność wzrosła, odpowiada twierdząco. To pytanie znajduje się w badaniach, które prowadzimy raz na kwartał dla rynku piłki nożnej w Polsce. Co ciekawe, od samego początku odsetek kibiców pozytywnie oceniających reformę jest bardzo wysoki i znajduje się na stabilnym poziomie - mówi Adam Pawlukiewicz z firmy badawczo-consultingowej Pentagon Research.

- Sponsorzy doskonale znają również marketingowe pojęcie huśtawki nastrojów. Kiedy emocje wzrastają, kibice, a więc potencjalni klienci, lepiej chłoną płynący do nich przekaz marketingowy. To powoduje, że ekstraklasa jest dla sponsorów atrakcyjnym produktem. Problem widzę tylko jeden - zasięg. W zeszłym tygodniu opublikowaliśmy badania, z których jasno wynika, że kibice wręcz łakną informacji o Michale Pazdanie i Karolu Linettym, a więc zawodnikach z ligi polskiej. Jest głód ekstraklasy. Na tle Roberta Lewandowskiego, Grzegorza Krychowiaka, a więc piłkarzy, którzy budują wartość reprezentacji Polski, zawodnicy z ekstraklasy wypadają bardzo dobrze. Problem w tym, że szeroki dostęp do ligi mamy tylko w internecie lub w prasie, w telewizji wygląda to inaczej.

To,  co jest dobre z punktu widzenia marketingowego, niekoniecznie musi być dobre z punktu widzenia szkoleniowego. Dwa momenty kulminacyjne w sezonie to dla kibiców więcej emocji, ale tak samo dla piłkarzy, trenerów, prezesów. Różnica jest taka, że w przypadku tych drugich niekoniecznie pozytywnych. Przekonał się o tym Leszek Ojrzyński w zeszłym sezonie, kiedy nie udało mu się wprowadzić Podbeskidzia Bielsko-Biała do grupy A, za co zapłacił posadą.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×