Dariusz Tuzimek: Kontrowersyjny wybór trenera roku

Zdjęcie okładkowe artykułu:  / PAP/Bartłomiej Zborowski
/ PAP/Bartłomiej Zborowski
zdjęcie autora artykułu

Kto piłkarskim Trenerem Roku 2015 w Polce? Odpowiedź niby oczywista - Adam Nawałka. Nawet nie trzeba pisać dlaczego. Ja jednak wolałbym, żeby selekcjonera nagrodzić w przyszłym roku i żeby wtedy też było za co.

Bo u nas trenerzy reprezentacji zawsze święcą triumfy w roku zakończenia eliminacji, a po kilku miesiącach szczuje się ich psami.

Dlatego - mimo że zwycięstwo Nawałki jest pewne i bezapelacyjne - osobiście mam innego kandydata. Nie tak oczywistego. Szczególnie że pracował w 2015 roku krótko. Ale za to treściwie. Z plebiscytami tak to już jest, że nagrody czy tytuły daje się ludziom, którzy zrobili w danym okresie największe wrażenie. Czasem są to wymierne osiągnięcia, innym razem podziw ogółu, albo choćby tylko zwykła sympatia kibiców. Mój kandydat ma tego wszystkiego po trochu. Choć określenie "po trochu" jest w tym przypadku krzywdzące. Trafniej by było napisać, że ma wyniki, sympatię i zrobił coś, po czym chce się krzyknąć: "Wow! To jest dopiero coś". Dla mnie trenerem roku 2015 jest Jan Urban. Ktoś się nie zgadza? Ma prawo. Dokładnie takie samo jak ja, najbardziej docenić właśnie szkoleniowca Lecha. Przyjście Urbana do Poznania odbywało się w swoistej atmosferze. Lech był ostatni w tabeli, w lidze lał go, kto chciał, trener Skorża wyglądał na faceta, który tego już nie dźwignie. Przy zatrudnianiu Urbana wątpliwości i obaw było więcej niż optymizmu. Nie witano go kwiatami, nie grały mu fanfary, nie stąpał po czerwonym dywanie. Dla obiektywnych obserwatorów projekt uzdrowienia Lecha wydawał się trenerskim samobójstwie. Urban stąpał już nawet nie po cienkim lodzie, ale po polu minowym. Nie dostał na początek żadnego wielkiego kredytu zaufania. Mało tego, zanim podjął pracę w Poznaniu, próbowano Urbana dyskredytować anonimowymi artykułami na portalu, który ze szczucia na ludzi zrobił swoje credo. Urban nie zważał na kąsające kundelki, szedł swoją drogą. Wierzył w swoją pracę, w to że potrafi trafić do głów piłkarzy. Że potrafi ukryć ich słabości i wydobyć atuty. Na "dzień dobry" zatrzymał krwotok - zremisował z Ruchem, a po chwili zrobił dwa takie "strzały", że wszystkim szczęki opadły na podłogę. Z pogrążonym w ciężkim kryzysie zespołem wygrał dwa mecze na wyjeździe: zarówno z Fiorentiną, jak i z Legią w Warszawie. Że Lech z Urbanem - szczególnie we Florencji - mieli szczęście? No mieli. A komu potrzebny trener bez szczęścia?!

Zresztą bronią Urbana wyniki. A tu rezultaty są wymierne. Ktoś słusznie zauważył, że gdyby zrobić tabelę od momentu gdy Urban objął Lecha, to "Kolejorz" byłby liderem Ekstraklasy! Zespół z Poznania nie przegrał meczu w lidze, dwa razy zremisował i aż 7 razy wygrał. Uzbierał 23 punkty! To naprawdę godne podziwu. Że styl jeszcze nie ten? Że brakuje - gdy odejdzie Hamalainen - kogoś, kto umie regularnie strzelać gole? No tak, wszystko to prawda, ale na lepszy styl jeszcze przyjdzie pora. Wszystko w swoim czasie. Urban dużo ryzykował. Lech to atrakcyjne miejsce pracy, ale gdyby nowy trener nie podniósł głów piłkarzom, na kolejną ofertę poprowadzenia markowego klubu musiałby długo poczekać. Po pracy w Legii czekał na odpowiednią ofertę także bardzo długo. W Pampelunie, gdzie ma dom, gdzie wychowały się jego dzieci, a Osasuna ma miejsce w jego sercu, podjął się niemożliwego. Chciał postawić na nogi klub, który był rozbity organizacyjnie i finansowo. Nie udało się, za niepowodzenie - i nie własne winy - zapłacił dymisją. I to że był swój, wcale mu nie pomogło. Nie było sentymentu. Ale Urban się podniósł. Z każdego niepowodzenia umiał wyciągać wnioski. Jest lepszym trenerem niż wówczas, gdy po raz pierwszy przychodził do Legii. Ale w Lechu musiał to dopiero udowodnić. Dużo ryzykował podejmując się wprowadzenia Lecha do pierwszej ósemki w lidze. Udało się, już ma sukces. Niezależnie od wyniku ostatniego meczu w tym roku z Piastem. I co ważne Urban z Lechem dokonał cudu z uśmiechem na ustach. Ot "Janek słoneczko"! I to w sytuacji, gdy inni rwaliby sobie włosy z głowy. To też trzeba umieć. To również pokazuje klasę człowieka. To także rzecz, która miała wpływ na mój subiektywny wybór Trenera Roku 2015. Dariusz Tuzimek, Futbolfejs.pl

Czytaj więcej tekstów autora --->>>

Dziennikarz "Bilda": nie zdziwi mnie odejście Roberta Lewandowskiego

Źródło: TVP

Źródło artykułu: