Czy wróci stary, dobry Sebastian Mila? "Ciężko pracowałem, to nie był dla mnie łatwy moment"

Sebastian Mila nie był z pewnością ulubieńcem Thomasa von Heesena. W ostatnim czasie były kapitan Lechii Gdańsk dochodzi do formy. - Jestem piłkarzem, który stawia sobie wysokie cele i nie ma czasu na marnowanie treningów - powiedział.

Michał Gałęzewski
Michał Gałęzewski

Sebastian Mila niedawno wrócił do pierwszego składu Lechii Gdańsk. W ostatnim spotkaniu jego zespół pokonał Śląsk Wrocław. - Rzeczywiście doszedłem do dobrej dyspozycji, na co bardzo ciężko pracowałem. To nie był dla mnie łatwy moment jako dla zawodnika Lechii i człowieka związanego z tą drużyną. Po perypetiach związanych z oglądaniem meczów na trybunach nie było łatwo. Wziąłem się za to z rodziną i są efekty - powiedział reprezentant Polski.

Niedawny kapitan Lechii został odsunięty ze składu przez Thomasa von Heesena. - Nie chcę oceniać poprzedniego trenera. Już go nie ma w klubie, jest to poza nami. Wszystko zawsze robiłem bardzo rzetelnie, bo jestem piłkarzem, który stawia sobie wysokie cele i nie ma czasu na marnowanie treningów - stwierdził Mila, który od kilku dni współpracuje z Dawidem Banaczkiem. - On wykonał niesamowitą robotę. Doszedł do naszej sfery mentalnej, a to nie było łatwe. Byliśmy po pięciu porażkach i musiał dotrzeć do grupy będącej w trudnej sytuacji. Dostrzegł wiele pozytywnych aspektów związanych z naszą grą. Zasłużyliśmy na punkty w tych spotkaniach. To jego zasługa, bo poświęcił wiele czasu na rozmowy indywidualne. Gratuluję mu, bo widać że zależy mu na tym by drużyna była wyżej w tabeli - opisał sytuację pomocnik.

Mecz ze Śląskiem był dla Mili szczególny. Przez lata grał on we wrocławskim klubie. - Pamiętam zdecydowanie inny Śląsk. To nie była ta drużyna jak za czasów gdy ją reprezentowałem, a nawet gdy grałem przeciwko niej z Lechią. Trzymam za nich kciuki, bo to fajne chłopaki. Ten klub jest mi bliski, ale ja jestem u siebie w domu i dla mnie najważniejsza jest moja drużyna. Nie chcę być arogancki, ale oglądałem mecze z Lechem i w Szczecinie i widzieliśmy, że gramy dobrą piłkę. Dlatego nie baliśmy się nikogo. Wierzyliśmy, że wygramy to spotkanie. Śląsk mógł doprowadzić do remisu, ale i znacząco przegrać - przyznał piłkarz.

Mila mógł strzelić gola swojemu byłemu klubowi. - Zabrakło minimalnie. Myślałem, że piłka wleci do bramki i liczyłem na to. Czerpię przyjemność z grania w Lechii i liczę, że będzie to owocowało zdobyczami punktowymi - powiedział Mila, który wie jakby się zachował, gdyby pokonał bramkarza Śląska. - Absolutnie nie okazywałbym radości. Miałem na ręku opaskę związaną z WKS-em. Chciałem oddać szacunek kibicom, którzy wiele lat dopingowali mnie i wspierali - dodał.

Wcześniej Lechii Gdańsk brakowało przede wszystkim skuteczności. W niedzielę biało-zieloni również nią nie grzeszyli. - Z nią zawsze jest bardzo trudno. Trzeba nad nią pracować notorycznie i my to robimy. Trzeba też pamiętać, że do goli potrzebne są umiejętności i szczęście - zakończył Sebastian Mila.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×