Wspaniałe osiągnięcie Arkadiusza Głowackiego. "Będzie co wnukom opowiadać"

- Będzie co wnukom opowiadać. Dla mnie to wyjątkowa chwila - mówi Arkadiusz Głowacki, dla którego występ w niedzielnym meczu z Legią był 400. meczach w barwach Wisły. Dzięki temu wyrównał klubowy rekord ustanowiony 45 lat temu przez Władysława Kawulę

Maciej Kmita
Maciej Kmita
PAP/Stanisław Rozpędzik / PAP/Stanisław Rozpędzik

Arkadiusz Głowacki jest zawodnikiem Wisły od rundy wiosennej sezonu 1999/2000 z przerwą na dwuletnie występy w tureckim Trabzonsporze. Na Reymonta 22 "Głowa" trafił z Lecha Poznań, a w barwach Białej Gwiazdy zadebiutował 4 marca 2000 roku. Wyrównanie rekordu legendarnego Władysława Kawuli zajęło mu 5755 dni.

- Będzie co rozpamiętywać i będzie co wnukom opowiadać. Dla mnie to wyjątkowa chwila, aczkolwiek sytuacja, w jakiej jesteśmy, nie pozwalała mi się skupić na jubileuszu. Nie myślałem o tym, że dogoniłem legendarnego Władysława Kawulę, tylko starałem się skupić na meczu z Legią - mówi kapitan Wisły Kraków.

Głowacki nie miał udanego jubileuszu, bo Biała Gwiazda uległa Legii Warszawa 0:2. - Mimo to należy pogratulować moim kolegom z drużyny. Po dwóch ostatnich meczach spadło na nas wiele krytyki i mieliśmy sporo problemów, ale potrafiliśmy podnieść się mentalnie. Nie chcieliśmy tylko przetrwać tego meczu - chcieliśmy coś zrobić. Momentami byłem zdziwiony tym, że zdominowaliśmy Legię. Różnica polegała na tym, że Legia miała Nikolicia - mówi świeżo upieczony rekordzista Wisły.

Małym pocieszeniem dla krakowian może być to, że choć grali bez kilku podstawowych zawodników, przez blisko godziny byli zespołem lepszym od wicemistrzów Polski.

- Jesteśmy rozczarowani tym wynikiem. Rzetelnie pracowaliśmy na boisku, ale punktów nie mamy. Trzeba wierzyć w to, że lepsze momenty przyjdą. Sytuacja jest trudna i zdajemy sobie tego sprawę, ale mimo porażki występ przeciwko Legii dał powiew optymizmu - puentuje Głowacki.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×