Kibice Korony tracą cierpliwość? Brosz: Nie spełniamy ich oczekiwań

Atmosfera na trybunach w trakcie meczu z Termalicą Bruk-Bet Nieciecza, delikatnie rzecz ujmując, nie była najlepsza. Czy kolejne potknięcie na Kolporter Arenie spowoduje, że kibice Korony stracą cierpliwość?

Sebastian Najman
Sebastian Najman

To już kolejny raz, kiedy po meczu w Kielcach szkoleniowiec złocisto-krwistych jest daleki od zadowolenia. - Powtarzam to jak mantrę, ale bardzo nam zależało na tym spotkaniu. W pierwszej połowie bardzo walczyliśmy, chcieliśmy zmienić niekorzystny wynik. Przytrafiło nam się jednak wiele strat, przegraliśmy środek boiska i konsekwencją tego było to, że straciliśmy też bramkę - mówił kilka minut po porażce z Termalicą Bruk-Bet Nieciecza.

Pierwsza część meczu zupełnie nie wyszła zawodnikom Korony. Kielczanie nie potrafili narzucić własnego stylu gry, popełniali często niewymuszone błędy. Po zmianie stron próbowali coś zmienić, ale bez skutku. - Ilość strzałów w drugiej połowie (osiemnaście - przyp. red.) pokazuje, że bardzo nam zależało. Jesteśmy niepocieszeni, bo potrzebowaliśmy impulsu. Liczyliśmy na bramkę i że poniesie nas ona ku jeszcze lepszej grze - stwierdził Marcin Brosz.

Nieoczekiwanie w kadrze gospodarzy zabrakło podstawowego ostatnio zawodnika - Airama Cabrery. - Próbował Przemek Trytko, próbował Michał Przybyła, natomiast absencja Cabrery była widoczna. Brakowało nam wykończenia. Nasi skrajni pomocnicy próbowali, napastnicy byli, ale ciągle czegoś brakowało.

19 lipca - to wtedy po raz pierwszy i zarazem ostatni w tym sezonie koroniarze triumfowali przed własną publicznością. Co jest powodem tej zaskakującej niemocy? Być może błędy w ustawieniu. - We Wrocławiu i w Gliwicach graliśmy bliżej siebie, a tutaj nasze formacje są zbyt daleko. W drugiej połowie po wejściu Fertovsa wyglądało to już zdecydowane lepiej. Wejście w mecz nie było jednak takie jak chcieliśmy. Najgorszy był moment po stracie bramki, kiedy nie graliśmy tego co planowaliśmy - zauważył Brosz.

Praktycznie przez całe spotkanie kibice zasiadający na trybunach wyrażali swoje niezadowoleni. Gwizdy, obraźliwe okrzyki i w końcu opuszczanie stadionu przed ostatnim gwizdkiem. Czyżby fani ze stolicy woj. świętokrzyskiego zaczęli tracić cierpliwość? - Bardzo chcielibyśmy zapunktować. To tkwi w podświadomości całego zespołu, wiemy, że najważniejsze są spotkania u siebie. Chcieliśmy dać radość tym siedmiu tysiącom ludzi. Liczymy się z tym, że nie spełniamy ich oczekiwań. Staramy się zrobić wszystko, żeby te upragnione punkty zostały w Kielcach - kończy był opiekun Piasta Gliwice.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×