Tadeusz Pawłowski ofiarą swojego sukcesu

Tadeusz Pawłowski z impetem wszedł do Ekstraklasy. Na początek zdjął koszulę i zdegradował Sebastiana Milę. Śląsk Wrocław doprowadził do pucharów. Ale ostatnio wyraźnie mu nie idzie. Zespół gra słabo, a liczba kibiców odwiedzających stadion spada.

Artur Długosz
Artur Długosz

Tylko 13 punktów w dwunastu ligowych meczach. Nie tak miał wyglądać ten sezon w wykonaniu Śląska Wrocław. Niedawny pucharowicz błąka się obecnie w dolnych rejonach tabeli, nie wygrał już czterech meczów z rządu, a dwa ostatnie na własnym stadionie zakończył porażkami - z Piastem Gliwice 1:2, a z Koroną Kielce 0:1. Czy po piątkowym spotkaniu z Ruchem Chorzów Tadeusz Pawłowski padnie ofiarą własnego sukcesu, jaki odniósł z tym klubem? - Nie komentuję tego - odpowiada krótko szkoleniowiec.

Ten sam Tadeusz Pawłowski, który z impetem i przytupem wszedł do polskiej Ekstraklasy, teraz zaczyna mieć coraz większe problemy. A wszystko zaczęło się tak...

Show na dzień dobry

23 lutego pod wodzą Stanislava Levego WKS uległ przed własną publicznością Ruchowi Chorzów 2:3. Dzień później trenerem Śląska ogłoszono Pawłowskiego, który jest jednym z najlepszych piłkarzy w dziejach wrocławskiego klubu. Ze Śląskiem zdobył mistrzostwo Polski (1977), dwa tytuły wicemistrzowskie (1978 i 1982) oraz Puchar Polski (1976).

Szkoleniowiec już na samym początku zaskoczył wszystkich. Zdjął koszulę, by ubrać tę z herbem WKS-u.
- Na początku troszeczkę nie wierzono we mnie. Później była krytyka tego zdjęcia koszulki i założenia trykotu Śląska, ale ja to zrobiłem, bo byłem pewny siebie. Jakbym się bał i robił to, co się dziennikarzom podobało, to może bym przyszedł i rozlał po piwie czy koniaku. Ubrałem koszulkę Śląska, bo czułem się przez wiele lat mojej kariery piłkarskiej związany z tym klubem. Nie musiałem się tego wstydzić. To było moje spontaniczne zachowanie - wyjaśniał później.

Pawłowski najpierw zdołał utrzymać Śląsk w ówczesnej T-Mobile Ekstraklasie, co wcale nie było sprawą łatwą. Dokonał też rewolucji w drużynie. Odebrał opaskę kapitana Sebastianowi Mili, by później przywrócić go polskiej piłce i zrobić z niego bohatera meczu z Niemcami. Z Flavio Paixao uczynił czołowego strzelca ligi, a i z innych zawodników wycisnął tyle, ile się tylko dało.

Pod koniec 2014 roku przedłużono z nim kontrakt. Wówczas legitymował się świetnym bilansem. Przejął zespół, gdy ten był na 13. miejscu w tabeli. Zdążył poprowadzić Śląsk w 33 spotkaniach, notując 17 zwycięstw, 11 remisów i zaledwie 5 porażek. W grudniu 2014 roku wrocławianie byli wiceliderem, który mógł się pochwalić serią 17 meczów bez  porażki przed własną publicznością. Wtedy zaczęły się jednak problemy...

Słodko-gorzki 2015 rok

W głowie Pawłowskiego tliły się myśli o tym, aby pokazać się z WKS-em na międzynarodowej arenie. - Chciałbym przejść do historii jako szkoleniowiec, który wprowadził zespół do pucharów - komentował. Miał ku temu powody. Pierwsza runda poprzedniego sezonu była znakomita, druga już jednak zdecydowanie gorsza, przeplatana remisami i porażkami. Wygrywając w przedostatniej kolejce sezonu z Wisłą w Krakowie Śląsk zapewnił sobie awans do Ligi Europy. Bramkę na wagę wygranej z Wisłą zdobył Robert Pich. Dla WKS-u było to... pierwsze wyjazdowe zwycięstwo w 2015 roku!

- Przed początkiem rozgrywek mieliśmy spore obawy, większość skazywała nas na grę w strefie spadkowej - Pawłowski triumfował. Ze Śląskiem osiągnął sukces, ale wyraźnie dało już dostrzec, że zespół zaczyna wpadać w kryzys. WKS awansował do europejskich pucharów, choć w 18 wiosennych meczach zdobył raptem 23 punkty (5-8-5).

Czy Tadeusz Pawłowski dalej powinien być trenerem Śląska Wrocław?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×