Tadeusz Pawłowski ofiarą swojego sukcesu
Tadeusz Pawłowski z impetem wszedł do Ekstraklasy. Na początek zdjął koszulę i zdegradował Sebastiana Milę. Śląsk Wrocław doprowadził do pucharów. Ale ostatnio wyraźnie mu nie idzie. Zespół gra słabo, a liczba kibiców odwiedzających stadion spada.
Tylko 13 punktów w dwunastu ligowych meczach. Nie tak miał wyglądać ten sezon w wykonaniu Śląska Wrocław. Niedawny pucharowicz błąka się obecnie w dolnych rejonach tabeli, nie wygrał już czterech meczów z rządu, a dwa ostatnie na własnym stadionie zakończył porażkami - z Piastem Gliwice 1:2, a z Koroną Kielce 0:1. Czy po piątkowym spotkaniu z Ruchem Chorzów Tadeusz Pawłowski padnie ofiarą własnego sukcesu, jaki odniósł z tym klubem? - Nie komentuję tego - odpowiada krótko szkoleniowiec.
Ten sam Tadeusz Pawłowski, który z impetem i przytupem wszedł do polskiej Ekstraklasy, teraz zaczyna mieć coraz większe problemy. A wszystko zaczęło się tak...
Show na dzień dobry
23 lutego pod wodzą Stanislava Levego WKS uległ przed własną publicznością Ruchowi Chorzów 2:3. Dzień później trenerem Śląska ogłoszono Pawłowskiego, który jest jednym z najlepszych piłkarzy w dziejach wrocławskiego klubu. Ze Śląskiem zdobył mistrzostwo Polski (1977), dwa tytuły wicemistrzowskie (1978 i 1982) oraz Puchar Polski (1976).
Szkoleniowiec już na samym początku zaskoczył wszystkich. Zdjął koszulę, by ubrać tę z herbem WKS-u.Pawłowski najpierw zdołał utrzymać Śląsk w ówczesnej T-Mobile Ekstraklasie, co wcale nie było sprawą łatwą. Dokonał też rewolucji w drużynie. Odebrał opaskę kapitana Sebastianowi Mili, by później przywrócić go polskiej piłce i zrobić z niego bohatera meczu z Niemcami. Z Flavio Paixao uczynił czołowego strzelca ligi, a i z innych zawodników wycisnął tyle, ile się tylko dało.
Pod koniec 2014 roku przedłużono z nim kontrakt. Wówczas legitymował się świetnym bilansem. Przejął zespół, gdy ten był na 13. miejscu w tabeli. Zdążył poprowadzić Śląsk w 33 spotkaniach, notując 17 zwycięstw, 11 remisów i zaledwie 5 porażek. W grudniu 2014 roku wrocławianie byli wiceliderem, który mógł się pochwalić serią 17 meczów bez porażki przed własną publicznością. Wtedy zaczęły się jednak problemy...
Słodko-gorzki 2015 rok
W głowie Pawłowskiego tliły się myśli o tym, aby pokazać się z WKS-em na międzynarodowej arenie. - Chciałbym przejść do historii jako szkoleniowiec, który wprowadził zespół do pucharów - komentował. Miał ku temu powody. Pierwsza runda poprzedniego sezonu była znakomita, druga już jednak zdecydowanie gorsza, przeplatana remisami i porażkami. Wygrywając w przedostatniej kolejce sezonu z Wisłą w Krakowie Śląsk zapewnił sobie awans do Ligi Europy. Bramkę na wagę wygranej z Wisłą zdobył Robert Pich. Dla WKS-u było to... pierwsze wyjazdowe zwycięstwo w 2015 roku!
- Przed początkiem rozgrywek mieliśmy spore obawy, większość skazywała nas na grę w strefie spadkowej - Pawłowski triumfował. Ze Śląskiem osiągnął sukces, ale wyraźnie dało już dostrzec, że zespół zaczyna wpadać w kryzys. WKS awansował do europejskich pucharów, choć w 18 wiosennych meczach zdobył raptem 23 punkty (5-8-5).