Pogoń Szczecin stać na duże rzeczy?

Zaczęło się od apatii oraz pesymizmu. Pogoń Szczecin rozpoczęła jednak sezon nadspodziewanie dobrze, a na dodatek sprawia wrażenie zespołu rozkręcającego się z kolejki na kolejkę.

Sebastian Szczytkowski
Sebastian Szczytkowski

Przed sezonem nie było powodów do optymizmu. Kibice rozmyślali raczej o uniknięciu spadku niż wyobrażali sobie Pogoń Szczecin na górze tabeli. Drużynę opuścił ulubieniec trybun Radosław Janukiewicz, najlepszy strzelec Marcin Robak, a wzmocnień nie było tyle, ile oczekiwano. Czesław Michniewicz narzekał na ten pesymizm. Po trzech miesiącach opowiada, że szczecinianie zaczęli uśmiechać się na hasło Pogoń. Frekwencja na trybunach jest o 13 procent wyższa niż w tym samym etapie poprzedniego sezonu.

Wszystko to oczywiście zasługa wyników. Pogoń odpadła co prawda z Pucharu Polski szybciej niż można było się zorientować, ale w Ekstraklasie radzi sobie nadspodziewanie dobrze. Jest wiceliderem i jedynym niepokonanym zespołem. Na liczniku ma 11 spotkań bez porażki, czyli o jedno więcej niż za kadencji Dariusza Wdowczyka.

- Można wierzyć lub nie, ale nie rozmawiamy o naszej serii w szatni - zaznacza trener Michniewicz. - Od meczów bez porażki, jeżeli nie będą wygrane, nie poprawi się nasze miejsce w tabeli. Naszym celem jest zbieranie punktów, granie dobre i skuteczne, a jeżeli przy okazji ustanawiamy jakiś rekord, to też jesteśmy zadowoleni.

Pogoni nie w smak była przerwa reprezentacyjna. Sprawiała wrażenie rozkręcającej się z kolejki na kolejkę. Pokonała lidera Piasta Gliwice, Jagiellonię Białystok i Ruch Chorzów. Na Śląsku zagrała dojrzale, w pełni kontrolowała sytuację na boisku. Szczecinianie poradzili sobie z plagą remisów, która prześladowała ich i powodowała niedosyt.

- Każdy mecz bez porażki dodaje pewności siebie, a na boisku jest przede wszystkim spokój. Nie było tak, że baliśmy się inauguracji, ponieważ okres przygotowań przebiegł dobrze, ale zawsze jest jakaś niewiadoma. Patrzymy na siebie, na swoją robotę i nie interesuje nas, co mówią dookoła - przekonuje kapitan Rafał Murawski, a Michniewicz dodaje, że dla niego informacją zwrotną numer jeden jest frekwencja na trybunach, a nie coraz większe zainteresowanie z "Warszawy".

Nie da się jednak ukryć, że Pogoń jest już traktowana poważniej, a jej piłkarze otwierają listy kandydatów do sprawdzenia przez Adama Nawałkę przed Euro 2016. Dobre recenzje zbierają środkowi obrońcy Jarosław Fojut i Jakub Czerwiński, a i z Łukaszem Zwolińskim wiązane się nadzieje, choć akurat ostatnie kolejki miał mocno przeciętne.

- Przedstawiciele klubu oraz miasta są zadowoleni, kiedy sportowo dzieje się dobrze. Wiadomo, że trwa walka o nowy stadion dla Szczecina, który na razie nie rysuje się na horyzoncie. Walczymy wspólnie o taki obiekt i nasze wyniki mogą pokazać decyzyjnym osobom, że warto stawiać na Pogoń - zwrócił uwagę na jeszcze jeden aspekt Dawid Kudła.

Po 11 kolejkach Pogoń nie zmienia celów na sezon. Ma zakwalifikować się do grupy mistrzowskiej, a później zastanawiać się, co w niej zwojuje. Nikt nie napina muskułów. Z kilku powodów. Obawy kibiców przed sezonem były przesadzone, ale nie irracjonalne. Kadra Pogoni nie jest szeroka, nie minęła nawet połowa sezonu zasadniczego, a Portowcy z reguły grają marnie po zimie. Michniewicz spodziewa się, że jego drużynę czekają w końcu trudne momenty, a przebudzenie Legii Warszawa i Lecha Poznań jest kwestią czasu.

- Jeszcze wiele przed tym zespołem, ale już teraz przewiduję, że nie skończy się tylko na awansie do ósemki i pobieraniu tam lekcji. Wynik końcowy Pogoni będzie dużo, dużo lepszy niż w poprzednich sezonach - stwierdził Artur Maliński, dobrze znany w regionie trener, który aktualnie prowadzi Świt Skolwin. - Pogoń to jest teraz jakość. Akurat kiedy grała z nami sparing, to trochę nas zlekceważyła, ale widać w Ekstraklasie, że stać ją na wiele. Trener Michniewicz poukładał drużynę jak należy i wyniki są tego potwierdzeniem.

Pogoń nie była nigdy mistrzem Polski. Dla klubu dużą rzeczą byłby już awans do europejskich pucharów. Przygody Portowców na arenie międzynarodowej kojarzą się z hasłem: Fylkir Reykjavik. To amatorska drużyna z Islandii, która na początku wieku wyrzuciła Pogoń z Pucharu UEFA, a nie były to absolutnie czasy, w których Wyspiarze liczyli się w walce o awans na jakikolwiek duży turniej.

- Naszym celem zawsze będzie zajęcie jak najwyższego miejsca. Którego konkretnie? To zależy od wielu czynników, między innymi od kalendarza rozgrywek i formy pozostałych drużyn. Wiele jest w głowach i nogach naszych zawodników, ale na pewno nie wszystko. Planem minimum dla nas będzie ósemka. Bez niej nie wyobrażam sobie normalnego funkcjonowania w Ekstraklasie - zapowiadał prezes klubu Jarosław Mroczek.

Najbliższy period nie będzie dla Pogoni spacerkiem. Na początek podejmie KGHM Zagłębie Lubin, czyli błyskotliwego beniaminka. Pojedzie na Cracovię, która aktualnie jest na podium, a na koniec zagra na Łazienkowskiej z Legią Warszawa. Ostatnio nie przegrała tam 12 lat temu. Jeżeli dotrwa do meczu z wicemistrzem Polski jako niepokonana - będzie bardziej niż ciekawie.

Pogoń Szczecin włączy się do walki o europejskie puchary?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×