90 minut z Tomaszem Dębickim. "Przeszliśmy przez burzę"

Sezon spędzony w pierwszej lidze miał być dla Zagłębia Lubin czasem, kiedy dokonała się sportowa, organizacyjna i wizerunkowa przemiana klubu. To pierwsze udowadniają wyniki beniaminka w tym sezonie. Co z resztą?

 Redakcja
Redakcja

- Było dla nas oczywiste, że jak najszybciej musimy wrócić do ekstraklasy i robiliśmy wszystko, żeby pobyt w pierwszej lidze trwał tylko rok. To był priorytet, ale pracowaliśmy nie tylko na wynik sportowy - mówi prezes Zagłębia, Tomasz Dębicki.

Prezesem klubu został pan w lipcu 2013, po czym sezon został zakończony awansem do finału Pucharu Polski, ale i spadkiem do pierwszej ligi. Ekstraklasa nie jest lepszym gruntem do przeprowadzania zmian?

- Kiedy przyszedłem do klubu, Zagłębie miało w mediach wizerunek maszyny rozpędzonej w kierunku mocarstwowym, której nie można było wyhamować. Teraz budujemy nowy obraz Zagłębia - jako klubu kojarzącego się ze szkoleniem młodzieży i miejscem promocji młodych zawodników. Pierwsza liga była doświadczeniem, trudnym doświadczeniem. Musieliśmy przejść przez grę na stadionach bez świateł i kamer, w innej rzeczywistości organizacyjnej. To hartuje.

Pod jakim względem Zagłębie wróciło do ekstraklasy mocniejsze?

- Siły zespołu. Teraz to grupa, która jest ze sobą i stanie za sobą w każdej sytuacji. I mam na myśli nie tylko piłkarzy i sztab szkoleniowy; to dyrektor sportowy, cały pion zarządzający, wszyscy pracownicy Zagłębia, w tym ja.

Skupmy się na pierwszej drużynie. Jaka to grupa?

- Ludzi zmotywowanych i głodnych sukcesów. Kiedy po spadku budowaliśmy zespół, w pierwszej lidze zostali ci, którzy naprawdę chcieli walczyć i wierzyli w projekt odnowy Zagłębia. Nawet w słabszych momentach, jak po porażce ze Zniczem Pruszków w Pucharze Polski, widać było, że i tak drużyna dąży do założonego celu.

A jej lider?

- Piotr Stokowiec to bardzo dobry trener. Odważny, ofensywny styl Zagłębia jest widoczny i to procentuje. Jak wiele drużyn w ekstraklasie wychodzi w Warszawie na Legii dwoma napastnikami, prowadzi grę, przeważa i jest o krok od zwycięstwa? Nie chcę słodzić i staram się twardo stąpać po ziemi, przed nami jeszcze wiele pracy. Przegraliśmy, co bolało, w drugim meczu po awansie u siebie z Koroną Kielce, głupio straciliśmy punkty z Górnikiem Zabrze. Ale widać poprawę. Wiem, że w ekstraklasie, gdzie poziom jest wyrównany, a tabela spłaszczona, nie będzie łatwo. Mimo to warto zaznaczyć, że ostatnio tak udany start sezonu mieliśmy po zdobyciu mistrzostwa w 2007 roku, czyli w innym stanie osobowym i ze zdecydowanie wyższym budżetem niż dziś.

Przed spadkiem Zagłębie osiągało duże sukcesy w piłce młodzieżowej co nie przekładało się na pierwszy zespół, w którym wychowankowie rzadko otrzymywali szansę. W obecnej kadrze średnia wieku to tylko około 24 lata.

- Drużynę tworzy mieszanka rutyny z młodością. Akademia to nasze oczko w głowie, od kilku lat projekt priorytetowy i teraz ma to też poparcie w liczbach. Ale możemy dawać szansę młodzieży dzięki doświadczonym zawodnikom. Trzon zespołu tworzą Lubomir Guldan i Maciej Dąbrowski, są piłkarze z którymi już wcześniej pracował trener Stokowiec, czyli Dorde Cotra i Aleksandar Todorovski, dużo gra Michal Papadopulos. Na takich graczach musi opierać się kręgosłup drużyny, bo u boku takich partnerów może strzelać Krzysiek Piątek, zaś grać -Eryk Sobków, Jarek Kubicki. Nie czarujmy się, że awansowalibyśmy opierając się tylko na wychowankach. Teraz kadra pierwszej drużyny jest dowodem na to, jaka jest filozofia klubu.

Jak zmieniła się polityka transferowa?

- W pierwszej kolejności stawiamy na zawodników z Polski, najlepiej z naszego regionu. Takich jak Krzysztof Janus, który urodził się w Brzegu Dolnym. Ostatnio był jednym z najlepszych graczy w I lidze w barwach Wisły Płock, a teraz świetnie wszedł do ekstraklasy. Zgodnie z założeniami, uzupełniamy wszystkie luki i jeśli jest taka potrzeba, sięgamy po zawodników z zagranicy. Chcieliśmy wzmocnić obronę i przyszedł Damian Zbozień. Była potrzebna konkurencja dla Konrada Forenca - jest Martin Polacek z doświadczeniem w ekstraklasie słowackiej. Jest jeszcze Janek Vlasko, kolejny Słowak, w mojej ocenie bardzo ciekawy piłkarz, który niestety doznał kontuzji i teraz pod opieką lekarzy walczy o jak najszybszy powrót.

Jeszcze dwa lata temu miesięczna pensja w Zagłębiu miała wynosić - jak w przypadku Arkadiusza Piecha - nawet 15 tysięcy euro, niewiele mniej u kilku obcokrajowców. Sto procent akcji klubu posiada KGHM Polska Miedź i przy wyniku sportowym równym spadkowi trudno było wam uciec przed zarzutami marnotrawienia publicznych pieniędzy.

- Sprecyzujmy, że Skarb Państwa ma w spółce KGHM Polska Miedź 30 procent udziałów. Po spadku byliśmy przygotowani na czarny scenariusz. Co to znaczy? Wszystkie kontrakty zawodników zakładały obniżkę pensji w przypadku degradacji i znaczące cięcia w budżecie. Podkreślam, że rozsądnie gospodarujemy pieniędzmi, pod względem finansowym jesteśmy jednym z najlepiej poukładanych klubów. Poza tym dzisiaj działamy w oparciu o mniejszy budżet, niż to było przed laty. Zmieniliśmy się, odchudziliśmy. To inne Zagłębie, z nowymi celami.

O ile został ucięty budżet w pierwszej lidze?

- Na pierwszy zespół dwukrotnie. Podkreślam, że na pierwszy zespół. Dlatego że wówczas nie zmieniły się wydatki na akademię, zespół kobiet i utrzymanie stadionu. Po awansie budżet wzrósł: większe są koszty, ale też wpływy z tytułu praw telewizyjnych czy dnia meczowego. Co nie znaczy, że z tej lekcji nie wyciągnęliśmy wniosków. Obecnie działamy na poziomie 60-65 procent wartości budżetu przed spadkiem.

Ile może teraz zarobić zawodnik Zagłębia?

- Nie ma ani jednego piłkarza o zarobkach zbliżonych do kwoty, którą pan podał. Konstruując kontrakty postawiliśmy na motywację: zarobki są proporcjonalne do wyników. Pensje kształtują się na rozsądnym poziomie, czyli nie odstajemy od reszty ligi i możemy nazwać się średniakiem. Co ważne, nie jesteśmy winni nawet złotówki i gwarantujemy wypłaty w terminie.

Czy to prawda, że Zagłębie wycofało się ze sponsorowania drużyny kobiet?

- Bzdura, dementuję to, powtarzam: nie wycofaliśmy się z utrzymywania zespołu kobiet. Jedyne co zrobiliśmy, to obniżyliśmy wydatki na drużynę o 10 procent, co i tak dalej gwarantuje prawdopodobnie najwyższy budżet w lidze. To wicemistrz Polski, w ubiegłym sezonie zdobył tyle samo punktów w lidze co regularnie występujący w Lidze Mistrzyń Medyk Konin i przegrał tytuł bilansem bramek. To świetny wynik. Chcemy tego zespołu, ale dalej mówimy o futbolu amatorskim i jeśli cięliśmy wydatki w pierwszej drużynie seniorów, musieliśmy też tu.

Po przypadkach zniszczenia auta Michała Gliwy czy pobicia Roberta Jeża trudniej było przekonać piłkarzy do transferu do Lubina?

- Wcześniej mówiło się o tym, że szatnia jest pełna piłkarzy, w tym obcokrajowców, którzy nie chcieli się zintegrować z resztą zespołu. Dlatego to dla nas ważne, żeby zawodnicy z zagranicy pasowali charakterologicznie do reszty, identyfikowali się z klubem i rozumieli nasze cele. Są właściwie dobrani. Nie chcę tu na siłę przekonywać, że wszystko zmieniliśmy jak za dotknięciem magicznej różdżki. Kibice to długo był gorący temat. Jednak po pierwsze to grupa, która nigdy nie zostawiła Zagłębia. W pierwszej lidze też byli z drużyną, pomogli przejść przez to oczyszczenie i wszyscy jesteśmy im wdzięczni. Dla wielu wyjazd na mecz do Suwałk z Wigrami równał się dwóm dniom w drodze. Pamiętam jak rozmawialiśmy na promie w drodze na spotkanie z Flotą Świnoujście na drugim końcu kraju, spotykałem ich też w Niecieczy. To duża, kilkusetosobowa grupa. Bez nich awansu i nowego Zagłębia by nie było. Usłyszałem to od piłkarzy i kibiców: takiej atmosfery wokół klubu nie było od lat!

Prezesowi warszawskiej Legii Bogusławowi Leśnodorskiemu marzy się jedenastka złożona z wychowanków w ekstraklasowym meczu na stulecie klubu, czyli już w przyszłym roku. Kiedy taki cel jest możliwy w Zagłębiu?

- Musimy poczekać minimum cztery lata. Akademia Piłkarska KGHM Zagłębie działa od dwóch lat, a nie jest możliwe, żeby z każdego rocznika do pierwszego składu trafiał zawodnik na każdą pozycję na boisku.

Były pracownik holenderskiej federacji piłkarskiej Richard Grootscholten po dwóch latach budowania od podstaw akademii Zagłębia przestał pełnić funkcję jej dyrektora. Byliście niezadowoleni ze współpracy?

- Absolutnie nie. Od początku mówiliśmy o projekcie dwuletnim i w tym czasie - z wyjątkiem bursy, która zostanie oddana do użytku do września przyszłego roku - powstała infrastruktura z ośmioma boiskami i pełny system szkolenia. Richard stworzył podręcznik „The Academy Handbook”, który będzie podstawą do merytorycznego rozwoju akademii w kolejnych latach. Ten projekt był dużym wyzwaniem. Gdy pracowaliśmy nad infrastrukturą, Richard dokonał kompleksowej reformy programu szkolenia, przeprowadził setki szkoleń i ruszył z programem do prawie 20 ośrodków partnerskich akademii w całym regionie. Po naborach i wzroście frekwencji widzimy, jak wspaniałe efekty przyniosła ta akcja. Bardzo wysoko cenimy jego profesjonalizm i dalej będzie brał udział w życiu akademii, między innymi w programie zagranicznych kursów dla trenerów.

W konkursie na nowego dyrektora wystartowało 16 kandydatów. Czym przekonał do siebie Krzysztof Paluszek?

- To doskonały pedagog, który żyje wychowywaniem młodzieży. Ma bogate doświadczenie, na przykład z PZPN, gdzie pracował nad takimi projektami jak Narodowy System Szkolenia czy Akademia Młodych Orłów. Podoba mi się jego pasja i aktywność, bo co do warsztatu nie miałem wątpliwości od początku. Połowę kandydatów musieliśmy odrzucić na wstępie. Finaliści spotkali się z Richardem, który nie był osobą decydującą, ale również rekomendował wybór Krzysztofa Paluszka.

Ile Zagłębie kosztuje rocznie akademia?

- Około 5 milionów złotych uwzględniając utrzymanie bursy.

Jakie są wasze cele?

- W Polsce są trzy liczące się w szkoleniu kluby: Legia, Lech i my. Nad Warszawą mamy przewagę pod względem infrastruktury i to nie podlega dyskusji. Nad Poznaniem górujemy tym, że wszystko mamy przy stadionie, a nie kilkadziesiąt kilometrów za miastem. Wiadomo, że pozwoliła nam na to specyfika Lubina, ale to ogromny plus. Naszą ambicją jest wypracowanie pozycji najlepszego ośrodka szkolenia. I to cel postawiony przed dyrektorem Paluszkiem.

Legia i Lech często rozstrzygają rywalizację między sobą licząc zawodników w młodzieżowych reprezentacjach Polski.

- Nie stawiam przed dyrektorem Paluszkiem celów typu: wygrajmy Centralną Ligę Juniorów. Jeśli się uda, rewelacja, co nie może sprawić, że cel ma uświęcać środki. Chcemy, aby jak najwięcej zawodników trafiało do szerokiej kadry pierwszego zespołu, potem do reprezentacji młodzieżowych. W ostatnich dwóch, trzech latach w grupie, powiedzmy 23 zawodników branych pod uwagę na stałe przy ustalaniu składu w drużynie seniorów znaleźli się Sobków, Piątek, Kubicki, Jarosław Jach, Karol Żmijewski, Filip Jagiełło, Paweł Żyra, Sebastian Bonecki. To w dużej części piłkarze regularnie zaliczający minuty w ekstraklasie, strzelcy bramek. Widać ciągłość dającą kolejnym przykład, że warto pracować.

Zgodnie z nową polityką w Zagłębiu nie ma szans na transfery kalibru Milosa Krasicia lub Sławomira Peszki do Lechii Gdańsk?

- Na pojawienie się u nas dużych nazwisk jest zdecydowanie za wcześnie. Jesteśmy na etapie ostrożnego stawiania kolejnych kroków, staramy się funkcjonować według innej filozofii i jeszcze odchorowujemy pierwszą ligę. Chcemy sukcesów, jesteśmy ich głodni, tylko dalej musimy być cierpliwi. Przeszliśmy przez burzę, ale niebo nad Zagłębiem zdecydowanie się przejaśnia.

Rozmawiał Michał Czechowicz

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×