W trudnych chwilach pomógł mi Adam Nawałka - rozmowa z Sebastianem Milą

- Gdyby ktoś przed rozpoczęciem eliminacji powiedział mi, że po sześciu meczach Polska będzie liderem, odpowiedziałbym, że jest szalony - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Sebastian Mila.

Michał Bugno
Michał Bugno

Przecież Niemcy są mistrzami świata i głównymi faworytami do zwycięstwa w grupie. Z drugiej strony, zawsze wierzyłem w reprezentację Polski. Nawet, kiedy w niej nie grałem - zapewnia pomocnik Lechii Gdańsk, który został bohaterem jesiennego meczu Polska - Niemcy w eliminacjach Euro 2016. Przed spotkaniem rewanżowym wciąż nie może być pewny powołania do kadry.

Michał Bugno: Gol z meczu z Niemcami często śni się panu po nocach?

Sebastian Mila: Wracam do niego z ogromną satysfakcją i przyjemnością. To był fantastyczny wieczór zarówno dla mnie, reprezentacji Polski jak i milionów kibiców z całego kraju. Byłem bardzo szczęśliwy, że mogłem wystąpić, nie wspominając już o strzeleniu bramki. Coś niesamowitego!

Po meczu wyglądał pan na najbardziej szczęśliwego człowieka świata. Ten gol zmienił pana życie? Telefony od dziennikarzy nie przestawały dzwonić przez kilka tygodni?

Oczywiście. Telefonów było dużo więcej niż po jakimkolwiek innym meczu. Chętnie je odbierałem i dzieliłem się swoimi uczuciami. Za pośrednictwem mediów mogłem podziękować kibicom za wsparcie.

Zaledwie półtora roku wcześniej miał pan spore problemy z nadwagą, a trener Tadeusz Pawłowski odsunął pana od składu Śląska Wrocław. Mecz z Niemcami stał się symbolicznym zamknięciem tego trudnego okresu? Dał poczucie, że wrócił pan na piłkarski szczyt?

Wydaje mi się, że tak. W dużym stopniu jest to zasługą trenera Adama Nawałki. Kiedy miałem trudny okres i borykałem się z problemami zdrowotnymi, selekcjoner zagrzewał mnie do walki. Zapewniał, że nie będzie patrzył na to, ile kto ma lat albo w jakim gra klubie, tylko będzie powoływał piłkarzy, których potrzebuje. To był pozytywny sygnał nie tylko dla mnie, ale i dla wielu innych zawodników. Trener dzwonił do mnie regularnie. Pytał, jak zdrowie, jak się czuję i co u mnie słychać. Te telefony bardzo mnie budowały i sprawiły, że udało mi się wrócić do wysokiej formy.

Gdyby ktoś przed rozpoczęciem eliminacji powiedział panu, że po sześciu meczach reprezentacja Polski będzie liderem grupy, będzie miała przewagę punktową nad Niemcami, bilans bramek 20:3 i ani jednej porażki na koncie, to co by mu pan odpowiedział?

Powiedziałbym, że jest szalony, bo przecież Niemcy są mistrzami świata i głównymi faworytami do zwycięstwa w grupie. Z drugiej strony, zawsze wierzyłem w reprezentację Polski. Nawet, kiedy w niej nie grałem. I ciągle wierzę, że potrafimy walczyć i pokazywać swoją wartość. Fajna atmosfera w kadrze i wokół niej spowodowała, że jako piłkarze uwierzyliśmy, że jesteśmy w stanie pokonać Niemców.

Dlaczego uwierzyliście właśnie w tym momencie? Pan we wcześniejszych latach nie grał w kadrze, ale dlaczego piłkarze, którzy zawodzili u Waldemara Fornalika, u nowego selekcjonera okazują się skuteczni?

Wydaje mi się, że to zasługa nowego trenera i całego sztabu szkoleniowego. Szkoleniowcy mają ogromny wpływ na to, jak funkcjonuje reprezentacja. Ważne, że panują w niej zdrowe zasady. A do tego doszło duże wsparcie ze strony kibiców.

Wrażenie robi skuteczność napastników. Robert Lewandowski i Arkadiusz Milik strzelili już 11 goli, co dowodzi, że ustawienie z dwójką napastników okazało się świetnym rozwiązaniem. Wcześniej reprezentacja grała tylko jednym zawodnikiem w ataku.

Trener dla wielu piłkarzy znalazł nowe role na boisku, co spowodowało, że Arek z Lewym świetnie się rozumieją. Ja w kadrze też gram na zupełnie innej pozycji niż w klubie. Ćwiczymy to na treningach i daje to później fajny efekt. Oby tak dalej!

W meczu z Niemcami mogą zagrać polscy piłkarze z Bundesligi: Lewandowski, Piszczek i Olkowski. Powołania dostali także Peszko i Błaszczykowski, którzy jednak nie występowali ostatnio w klubach. Kuba ma spore problemy i w ostatnich meczach nie zasiadał nawet na ławce rezerwowych. Widać, że u nowego trenera Thomasa Tuchela nie ma tak silnej pozycji jak u Jürgena Kloppa. Pana zdaniem powinien pomyśleć o zmianie klubu?

Takie jest życie. Kuba długo borykał się z problemami zdrowotnymi, co na pewno wpłynęło na jego formę. To jednak doskonały piłkarz i na pewno poradzi sobie z tą trudną sytuacją. Nawet jeżeli nie przekonał jeszcze do siebie nowego trenera, zrobi to w najbliższym czasie. Jestem o tym przekonany i cieszę się, że reprezentacja ma takiego zawodnika. To samo dotyczy Sławka Peszki, o którym mogę wypowiadać się w samych superlatywach. Nawet jeśli na co dzień nie grają w klubach, reprezentacja i tak może z nich mieć pożytek.

Dla Błaszczykowskiego mecz z Niemcami byłby świetną okazją, żeby się pokazać - również przed nowym trenerem Borussii. Pod warunkiem, że trener Adam Nawałka w ogóle pozwoli mu wyjść na boisko. Powinien?

To trudne pytanie. Selekcjoner będzie miał okazję zobaczyć go podczas treningów i jeśli Kuba dobrze się zaprezentuje, z pewnością na niego postawi.

Trener reprezentacji Niemiec Joachim Löw podkreśla, że jego zawodnicy po prostu muszą wygrać z Polską i Szkocją. Spodziewa się pan, że od początku meczu ruszą do zmasowanych ataków?

Tak mi się wydaje. To klasowa drużyna, która od początku będzie chciała zdominować naszą reprezentację. Polaków czeka bardzo trudny mecz.

Mecz z Niemcami w Warszawie też nie był łatwy. Polacy oddali dwa strzały celne i oba zamienili na bramki. Niemcy strzelali celnie dwanaście razy, ale nie zdołali pokonać Wojciecha Szczęsnego. Trzeba przyznać, że w tym meczu dopisało nam bardzo dużo szczęścia.

Tak, ale w futbolu zawsze trzeba mieć trochę szczęścia. I trzeba umieć mu pomóc. Myślę, że nikt nie ma nic przeciwko temu, żeby w meczu rewanżowym statystyki strzałów celnych wyglądały tak samo jak w Warszawie. Najważniejsze, żeby wynik końcowy był taki sam.

Jak ocenia pan początek sezonu w wykonaniu Lechii Gdańsk, która po sześciu kolejkach zajmuje dopiero dwunaste miejsce w tabeli?

Na inaugurację przegraliśmy z Cracovią, ale - jak się później okazało - „Pasy” radzą sobie w tym sezonie znakomicie. W drugiej kolejce ponieśliśmy porażkę z Lechem Poznań, ale to nie powód do wstydu, graliśmy na stadionie mistrza Polski. Poza tym do 90. minuty utrzymywał się remis. Później rozegraliśmy trudne mecze we Wrocławiu i Krakowie. Nie przegraliśmy. W ostatniej kolejce pokonaliśmy Górnika Łęczna, co dodaje nam więcej wiary w siebie. Uważam, że rozliczyć będzie nas można dopiero po 30 kolejkach i jestem spokojny o dalszą część sezonu.

W meczu ze Śląskiem we Wrocławiu nie zagrał pan ani minuty, a w spotkaniu o Pucharu Polski z Puszczą Niepołomice nie usiadł pan nawet na ławce rezerwowych. Chyba nie tak wyobrażał pan sobie początek sezonu?

Wraz z trenerem Jerzym Brzęczkiem podjęliśmy decyzję, że w okresie meczów ze Śląskiem i Puszczą będę miał dodatkowe zajęcia. Musiałem poprawić niektóre elementy gry. W ostatnich meczach z Wisłą Kraków i Górnikiem Łęczna było widać pierwsze efekty tych treningów. Myślę, że wkrótce będę w optymalnej formie.

Spodziewa się pan powołania do reprezentacji?

Bardzo bym chciał, ale decyzja należy tylko i wyłącznie do trenera, a ja przyjmę ją z szacunkiem.

A jeśli powołania nie będzie?

Dziś nie ma sensu mówić, że jeżeli nie dostanę się do kadry, to cokolwiek się zawali. Po prostu wezmę się jeszcze bardziej do pracy.

Jest pan w stałym kontakcie z trenerem Nawałką?

Oczywiście. Niedawno miałem możliwość spotkać się z selekcjonerem i krótko porozmawiać. Trener ma kontakt z każdym z reprezentantów. Zawsze go utrzymywał i nic w tej kwestii się nie zmieniło.

Autor na Twitterze:

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×