Nie mówię Koronie do widzenia - rozmowa z Pawłem Golańskim, obrońcą Targu Mures
Teraz czeka cię gra o zupełnie inne cele. Ponadto przekonasz się co to znaczy współpraca z Danem Petrescu. O tym trenerze krążą różne opinie.
- Jakoś w Polsce tak się utarło, że Dan Petrescu prowadził bardzo ciężkie treningi. Ciężko mi się teraz do tego odnieść. Myślę, że dopiero za miesiąc będę mógł powiedzieć jak to wygląda. Rozmawiałem z kolegami, którzy mieli okazje pracować z Petrescu i nie narzekali. Wiadomo, że futbol opiera się też na przygotowaniu fizycznym i jest to arcyważne. Myślę, że nie ma się czego obawiać tylko trzeba robić swoje. Jest to trener z tak dużym bagażem doświadczeń, że na pewno wie co robi.
W Rumunii spotkasz dwóch dobrych znajomych, Janosa Szekely'ego oraz Vytautasa Cerniauskasa. Pewnie nadarzy się okazja żeby porozmawiać, w tym także o Koronie.
- Zgadza się. Dwa dni temu rozmawiałem z "Witkiem" i mówił mi o zainteresowaniu ze strony Dinama. Co by nie mówić dla niego to również jest awans sportowy. Dinamo Bukareszt to zespół rozpoznawalny w Europie i przez grę w takim klubie można trafić do jeszcze silniejszej ekipy. Jeżeli natomiast chodzi o mojego przyjaciela Janosa (pomagał przy przenosinach Golańskiego do Rumunii - przyp. red.), to niestety nie zostaje w Targu Mures. Bardzo nad tym ubolewam. Z tego co mówił najprawdopodobniej będzie szukał szczęścia w innej lidze.
Gdyby pół roku temu powiedziano ci, że tak to się wszystko potoczy, co byś sobie pomyślał? Miałeś w ogóle z tyłu głowy plan ponownego wyjazdu?
- Nie było żadnego planu, już w grudniu wyraziłem chęć pozostania w Koronie na dłużej. Jeśli dostaje się jednak ofertę, która pozwala piłkarzowi wrócić do swoich marzeń sportowych, a więc gry w Lidze Europy i walki o mistrzostwo, to takie propozycje trzeba mocno przemyśleć i rzadko, który zawodnik by odmówił. Nie sądziłem, że tak to się potoczy, ale odbieram to w samych superlatywach i bardo fajnie się z tym czuję, że ktoś mnie jeszcze docenił.- Było wiele pięknych chwil. Na pewno ostatni sezon za trenera Ryszarda Tarasiewicza był przewrotny, ale zakończony ogromną satysfakcją z utrzymania Korony w ekstraklasie. Zaczęliśmy przecież w bardzo kiepskim stylu, ale z czasem drużyna zaczęła wyglądać coraz lepiej. Mam dobre wspomnienia z tym trenerem, bo potrafiliśmy grać ładnie dla oka.
- Ważny był również moment "Bandy Świrów" gdy szkoleniowcem był Leszek Ojrzyński. Szatnia żyła wtedy swoim życiem. Była to dla mnie ogromna przyjemność przebywać z tymi chłopakami. Oczywiście narodziny mojego syna, kiedy kibice Korony skandowali jego imię i nazwisko. Naprawdę dużo było tych momentów, dlatego łezka w oku się zakręciła.
Jeśli już przywołałeś kibiców, to pewnie wielu z nich zastanawia się czy Paweł Golański mówi złocisto-krwistym do widzenia, czy też może do zobaczenia?
- Życie piłkarza jest przewrotne, a więc na pewno nie mówię do widzenia. Może kiedyś jeszcze założę koszulkę z herbem Korony, zobaczymy jak to się wszystko potoczy. Przed sobą mam nowe wyzwania i to one są dla mnie najważniejsze. Chcę dobrze grać w Targu Mures, mieć satysfakcję z dobrze wykonanej roboty i powalczyć o jak najwyższe cele.
W Kielcach szukają trenera. Zostanie nim były asystent Smudy?
Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.