Mamy ambicje grać jak najwyżej - rozmowa z Marcinem Krzywickim, napastnikiem Wisły Płock

Wisła Płock udanie rozpoczęła walkę o awans do T-Mobile Esktraklasy. Jak dotychczasowe wyniki drużyny ocenia jej napastnik Marcin Krzywicki?

Michał Łada
Michał Łada

Michał Łada: Wisła Płock ma już za sobą pięć ligowych potyczek. W ostatnim meczu dosyć niespodziewanie - patrząc na obraz gry - podzieliliście się punktami z Dolcanem Ząbki. Można powiedzieć, że zremisowaliście wygrany mecz.

Marcin Krzywicki: Ciężko powiedzieć jak do tego doszło. Prowadziliśmy 1:0 i kontrolowaliśmy przebieg spotkania. Tak się nam przynajmniej wydawało. Jedna dogodna sytuacja Dolcanu zadecydowała o tym, że trzech punktów ostatecznie nie zdobyliśmy. Ciekawe jest to, że grając z nimi w sparingach wygrywamy wysoko - chociażby ostatnio podczas zimowej przerwy, kiedy wygraliśmy 4:1. Trochę to boli, że w grach kontrolnych miażdżymy, jednak w lidze kończy się to właśnie tak, jak ostatnio. Dolcan wybitnie nam nie leży.
Przed sobotnim spotkaniem nikt raczej nie stawiał Dolcanu w roli chłopca do bicia. 3:0 z Miedzią Legnica czy 3:1 z Termalicą Bruk-Bet Niecieczą to nie jest jednak przypadek.

- Ta liga jest tak nieobliczalna, że nie można patrzeć na konkretne wyniki poszczególnych spotkań. Każdy może w danej kolejce sprawić niespodziankę. Z drugiej strony niespodzianka to chyba nie jest odpowiednie słowo. 1:1 z Dolcanem, który zajmuje 6. miejsce w tabeli jest wynikiem, który trzeba szanować. Najważniejsze, że nie tracimy kontaktu z czołówką i nadal jesteśmy w grze o najwyższe cele.

W twojej grze w sobotnim meczu widać było bardzo dużo zaangażowania. Walczyłeś o każdą piłkę, starałeś stworzyć sobie dogodne sytuacje. Bramki ostatecznie nie udało się zdobyć.

- Wszyscy byli zszokowani, że było widać walkę z mojej strony. Rzeczywiście, dobrze wszedłem w mecz, co jest bardzo ważną kwestią dla każdego zawodnika grającego na boisku. Podobnież 90 minut w moim wykonaniu wyglądało bardzo dobrze z czego się bardzo cieszę. Szkoda, że zabrakło bramki, tym bardziej, że okazje się pojawiły. Gdybym trafił na 2:0 to najprawdopodobniej byłoby już po meczu i cieszylibyśmy się z trzech punktów. Rafał Leszczyński zdołał jednak odbić piłkę po mojej próbie lobowania. Mimo wszystko cieszę się, że zaliczyłem dobre spotkanie. Spocząć na laurach jednak nie mogę - swoją dyspozycję muszę udowodnić w kolejnych meczach, żeby nie było przypadkiem tak, że zagram dwa dobre mecze a potem dwadzieścia dwa bezbarwne.

Zgodzisz się, że jesteście zdecydowanym faworytem niedzielnego meczu z Sandecją Nowy Sącz?

- Nie zgodzę się z tym. Każdy zespół grający u siebie jest groźny. To, że mają najwięcej bramek straconych w lidze i nie mogą punktować nie oznacza, że będzie to zespół do bicia. Przyjeżdża do nich zespół zajmujący drugie miejsce w tabeli, więc najprawdopodobniej zmobilizują się podwójnie. Sandecja, patrząc na nasze dotychczasowe potyczki, jest rywalem nieco dla nas wygodniejszym niż Dolcan. Ostatnio udało mi się nawet strzelić im dwie bramki. Gdybym w ten weekend również trafił do siatki, cieszyłbym się podwójnie.

Załóżmy, że Wiśle Płock powiedzie się w tym sezonie i w czerwcu przekroczy ona bramy T-Mobile Ekstraklasy. Masz już jakieś plany w przypadku tak korzystnego obrotu sprawy?

- Słoneczko, cieplutko i widzę nas wszystkich na plaży - nadwiślańskiej plaży w Płocku oczywiście, ale i nie tylko. Może w końcu zrobiłbym prawo jazdy i zakupił pierwsze w swoim życiu auto? Bardzo chcielibyśmy awansować, każdy z nas ma ambicje grać jak najwyżej. Byłby to ogromy sukces dla nas, dla Płocka, dla kibiców. Wisła jest klubem z tradycjami i historią. Co więcej, jest tu szeroka rzesza fanów, którzy są z nami na dobre i na złe. Rzucę już, tradycyjnie, że jest 1947 powodów dlaczego Wisła musi awansować do ekstraklasy.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×